Siedemnaście

1.4K 147 43
                                    

LUIZA 

To kolejny mokry sen, do którego byłam już przyzwyczajona. 

Silne, męskie ciało przyklejone do moich pleców. Szczupłe i zdecydowane dłonie, których dotyk niemal parzy. Palce przesunęły się po moim biodrze, talii, aż do żeber, miejsca pod biustem. Kciuk obrysował kontur mojej piersi, wywołując gęsią skórkę. Dłoń błądziła po gorącej skórze pod materiałem bawełnianej koszulki. Miałam ochotę krzyczeć, ale mój organizm nie potrafił wybudzić się z letargu. 

Nie chciałam otwierać oczu, bo wtedy zawsze wszystko znikało. Znikał on. Budziłam się sama w łóżku, sfrustrowana, nieszczęśliwa, jak zwykle gnająca za tym, co nie powinno nigdy być moje. Za potrzebą bycia chcianą i docenianą – a tak właśnie czułam się w towarzystwie Maksymiliana. 

Jego dłoń ujęła w dłoń pierś delikatnie, ale odpowiednio stanowczo. Rozchyliłam usta, moje powieki się zacisnęły i chyba wydałam z siebie jakiś głośny jęk. To wszystko było takie realne. Takie namacalne. Być może resztki bąbelków z wina musującego wciąż pobudzały do życia krew w moich żyłach. 

Wygięłam się w tył i otarłam tyłek o twarde ciało za sobą. Moja wyobraźnia podsunęła mi ciche męskie sapnięcie, a potem uścisk tych wielkich dłoni zaczął się wzmagać. Mocniej i mocniej. Palce wędrowały po moim dekolcie aż do obojczyków, badały ich wypukłość. Ręka dotarła do szyi, zacisnęła się na niej z wyczuciem. Chryste. Mogłabym tak umrzeć. Całe ciało pulsowało w potrzebie, żołądek się wykręcał, między nogami miałam już mokro. 

Moje ciało stało się gorące, ale to za mną chyba płonęło. 

– Tak bardzo nie chcę otwierać oczu – szepnęłam w przestrzeń. – Już nigdy nie chcę ich otwierać. 

Ręce wędrujące po moim ciele zastygły. 

Oddychałam głęboko i ciężko. Marzyłam, żeby wsunąć sobie dłoń między uda. 

– Dlaczego? 

Ten głos był nadzwyczaj realny. Sprawił, że zadrżałam jeszcze mocniej. 

– Bo wtedy wszystko się kończy i znikasz. – Słowa ledwie przechodziły przez moje ściśnięte gardło. 

Smukła dłoń zmieniła kierunek i sunęła w dół, wciąż pod materiałem koszulki, znacząc gorącą ścieżkę na wrażliwej skórze. Z mojego gardła znów wydobył się jęk, mocniej zacisnęłam powieki. Ten dotyk był idealny. Mocny, ale w jakiś sposób wciąż delikatny. Różnił się od tego, który pamiętałam ze swoich snów. Zdecydowanie różnił się też od tego, którego doświadczyłam w przeszłości. 

Ręka wsunęła się pod gumkę moich majtek, przez co wciągnęłam gwałtownie powietrze. Czułam się trochę tak, jakbym cofnęła się o dziesięć lat i po raz pierwszy doświadczała dotyku mężczyzny. 

To sen, prawda?

Napięta dłoń zastygła, jakby czekała na przyzwolenie. Gwałtownie złapałam męski nadgarstek w uścisk i pchnęłam w dół, by zostać dotkniętą dokładnie tam, gdzie potrzebowałam tego najbardziej. Usta, które spoczywały gdzieś w okolicy mojego karku, rozciągnęły się w niewielkim uśmiechu. Oddech był ciepły, miarowy, ale trochę urywany. 

Otaczała mnie cisza. I ciemność, bo wciąż trzymałam zaciśnięte powieki. 

Kiedy opuszki palców w końcu spoczęły na mojej łechtaczce, drgnęłam jak porażona prądem. Byłam wrażliwa, nabrzmiała i marzyłam, żeby pozbyć się tego całego napięcia. On wiedział. Czuł. A ja czułam jego. Palce z lekkością zaczęły zataczać kółka i ślizgać się w dół wzdłuż wilgotnej kobiecości. Jezu. Tak trudno było mi utrzymać zamknięte oczy…

Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz