Siedem

1.3K 144 14
                                    

LUIZA

– Przesyłka do Pani Luizy Gwiazdowskiej – oznajmił beznamiętnie wątły blond chłopaczek, stojąc przy kontuarze mojego stanowiska pracy. 

– To chyba jakaś pomyłka. – Wychyliłam się i zerknęłam na wielki, bliżej niezidentyfikowany przedmiot w kartonie.

– Pani Luiza?

– Tak, zgadza się, ale…

Przerwał mi, rzucając na blat papier na tekturowej podpórce – znajdowało się na nim moje imię i nazwisko. 

– Muszę rozpakować i złożyć, ta usługa została wliczona w cenę dostawy. Proszę złożyć podpis na dokumencie, a ja zajmę się robotą. 

– Ja nic nie zamawiałam.

Chłopaczek zaczął nożykiem rozcinać ogromny karton i ściągać warstwy czarnej folii ochronnej. 

– Halo, proszę pana? – ponowiłam próbę, ale zdawał się zupełnie mnie ignorować. 

Nie powinno mnie to dziwić. 

Podeszłam tuż za jego plecy. Może gdyby dźgnął mnie tym nożykiem, w końcu by na mnie zwrócił uwagę. 

– Przepraszam – odezwałam się głośniej.

Młodziak wyprostował się i zerknął na moją spódnicę, jakby widział mnie po raz pierwszy. 

– Tak?

– Czy ta przesyłka to na pewno do mnie?

– A czy umie pani czytać? – Kiwnął głową na list przewozowy. – Jeśli tak, to chyba widzi pani, że to pani dane. 

Co za burak. 

Gdyby nie to, że powinnam swoją energię spożytkować w innych celach, może nawet bym mu nagadała. 

Wróciłam za kontuar, zabrałam się za odbieranie telefonów i odpisywanie na pierwsze maile. Zrobiła się ledwie siódma trzydzieści, kurier hałasował folią i taśmą klejącą na środku recepcji, a ja próbowałam pogodzić te dźwięki z rozmowami przez telefon. W końcu się poddałam i po prostu przeszłam do jednego z biur. Wróciłam po trzydziestu minutach, gdy odgłosy tłuczenia się i cichych przekleństw rzucanych pod nosem zniknęły. 

Młody kurier stał przy kontuarze i bębnił palcami o blat. 

Obok niego stał fotel. Tak, fotel. Obrotowy, duży, miękki, wygodny, w pięknym karmelowym kolorze. 

Zamrugałam i stanęłam na środku pomieszczenia.

– Nie podpisała pani. – Młodziak zastukał dłonią o papiery. – Proszę podpisać i oddać mi ten fotel zza biurka. 

– Słucham?

– Proszę podpisać i…

– Tak, tak, słyszałam. – Pospiesznie weszłam za kontuar, złożyłam podpis na dokumentacji. – Ale o co chodzi z tym fotelem?

– Nie mam pojęcia, pani Luizo – westchnął przeciągle. – To tylko moja robota. Muszę zabrać stary fotel i się zmywać, mam jeszcze sto milionów przesyłek, a dzień się przecież nie wydłuży – ciągnął bez emocji. 

Złożyłam wszędzie podpisy, pomogłam wysunąć stary fotel zza biurka, kurier zabrał ze sobą także karton i całą folię, którą poszarpał na strzępy. Obrzucając niewygodnymi spojrzeniami nowy mebel, kucałam i zbierałam resztki papierków, które po sobie zostawił. Karmelowy fotel. Była jedna osoba, której powiedziałam o moim wymarzonym karmelowy fotelu. Ale to głupie. Idiotyczne. Dlaczego niby Maks miałby kupować cokolwiek specjalnie dla mnie?

Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz