Trzydzieści dwa

1.3K 139 42
                                    

MAKS

– Pudding czekoladowy, tak? – pytała Luiza, stojąc nad szpitalnym łóżkiem Emilii. – Na pewno tylko to? Ja kupię sobie jeszcze kawę. 

Emilia pokiwała głową, jej oczy zabłyszczały. 

– To może ja też poproszę kawę – stwierdziła zadowolona. 

Luiza opuściła pomieszczenie, w którym zostałem tylko ja i Luka. Przysunąłem sobie plastikowe białe krzesło, usiadłem koło łóżka. Luka zajmował miejsce na fotelu pod oknem i ciągle obserwował moje ruchy. Zachowywał się jak pies na warcie. Przez ostatnie wydarzenia dotyczące jego kobiety zapewne nie zamierzał jej już nigdy spuszczać z oczu. 

– Możesz nas na chwilę zostawić? – spytałem go, doskonale znając już odpowiedź. 

Zacisnął usta i zmrużył przekrwione oczy. 

– Nie. 

Usmiechnąłem się pod nosem. 

– Potrzebuję porozmawiać z Emilią sam na sam. 

– Nie – powtórzył Luka, wzruszając ramionami. 

Emilia, będąc już w pełni sił fizycznych i umysłowych, po prostu zsunęła się ze szpitalnego łóżka, podeszła do Luki i pogłaskała go po dłoni. 

– Daj nam chwilę, proszę cię. 

Usiadła mu na chwilę na kolanach, pocałowali się, on jakby wdychał jej zapach, ale chwila była tak intymna, że musiałem odwrócić wzrok. Mówiła coś do niego szeptem, więc nie słyszałem treści. Na koniec Luka postawił Emilię na podłodze i wstał, patrząc na mnie beznamiętnym wzrokiem. 

– Macie dziesięć minut. 

Wyszedł z sali. 

– Przepraszam za niego. Jest bardzo zmęczony – westchnęła Emilia, przysiadając na łóżku. – Czy coś się stało?

– Nie – odpowiedziałem zbyt szybko. Na szczęście ostatnie dni przyniosły tylko względny spokój. – Uznałem, że powinniśmy całkowicie oczyścić powietrze. 

Emilia uniosła jedną brew. 

– Naprawdę? 

Chciałem już przewracać oczami, obracać się, wychodzić i pierdolić to wszystko, ale wewnętrzny głos sumienia mówił mi, że powinienem jednak lekko się pokłonić. 

– Nasza znajomość nie rozpoczęła się zbyt dobrze – zauważyłem ze ściśniętym gardłem. – Ale jesteś z Luizą bardzo blisko, a do tego stałaś się częścią tej naszej wielkiej chorej rodziny, więc… – chrząknąłem i spotkałem się wzrokiem z jej brązowymi oczami – przepraszam za swoje zachowanie. 

Zaśmiała się. 

– Wybaczam wszystkie uszczypliwości, chociaż nie sądzę, by zakończyły się na zawsze. – Rozbawiona zmrużyła oczy. – Ja też przepraszam cię za te wszystkie moje wybuchy. – Ściągnęła usta w bok w zamyśleniu. – Luka wciąż jest na ciebie trochę zły i sądzę, że szybko mu nie przejdzie. 

– W porządku. Miał dużo atrakcji w ostatnim czasie. Raz cię uprowadzono, a potem – rozejrzałem się po sali – prawie cię stracił. To normalne, że może przeżywać teraz cięższy okres. 

– Tak… i do tego jego brat – westchnęła Emilia. – Ale życie toczy się dalej i na szczęście wszystko jest w porządku. 

– Czyli… rozejm? – Podszedłem do łóżka i przysiadłem po przeciwnej jego stronie. 

Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz