Trzydzieści

1.2K 134 36
                                    

Najmocniej przepraszam za to, co wydarzy się na końcu rozdziału i na początku kolejnego 💔

_______________________________

LUIZA

Jeśli sądziłam, że dam radę o nim zapomnieć… to chyba nigdy w życiu jeszcze tak bardzo się nie myliłam. W swojej decyzji o niezbliżaniu się do Maksymiliana Lewickiego wytrwałam całe dwa dni. A potem nogi same niosły mnie w kierunku restauracji naprzeciwko kancelarii. Jeśli stolik przy oknie był wolny, siadałam tam żeby zjeść lunch, a potem poczytać książkę. 

Nową pracę miałam rozpocząć dopiero za dwa tygodnie. Wolny czas nie sprzyjał podnoszeniu samej siebie na duchu. Byłam tak przyzwyczajona do ciągłego odbierania telefonów i pilnowania kalendarza Maksa, że bez pracy czułam się trochę jak bez ręki. Nie potrafiłam odpoczywać. Emilia zapraszała mnie do siebie, Natka i Ada dzwoniły i upewniały się prawie codziennie, czy na pewno wszystko w porządku. Mówiłam im, że jak najbardziej. Że sobie radzę. Wiedziały, że nie mieszkam już u Maksa i chyba wieść, że nie jesteśmy już razem, rozniosła się po towarzystwie. 

Poprawka: podobno nigdy nie byliśmy razem. Przecież on nic mi nie obiecywał. 

To trzeci dzień z rzędu, gdy siedziałam sama przy stoliku po zjedzonym już lunchu i robiłam wszystko, by nie patrzeć przez okno w stronę naszego biurowca. A jednocześnie katowałam się myślą, że on pewnie jest w pracy. Ma nową asystentkę. Ciekawe, czy jest atrakcyjna. 

Aż podskoczyłam, gdy krzesło naprzeciwko zaskrzypialo podczas odsuwania. Wysoka męska sylwetka opadła na siedzenie nonszalancko, język cmoknął o zęby. 

– Cześć, skarbie. 

Równie dobrze mogłabym zostać opluta jadem. Marcin siedział na wprost mnie, jakbyśmy nie mieli żadnej wspólnej historii. Jakby nigdy nic się nie wydarzyło. 

– Przyszedłeś znowu mi grozić? Czy może po raz kolejny mnie porwać? – Uniosłam jedną brew. Nie zamierzałam od niego uciekać. Nie zamierzałam się go bać. 

– Przyszedłem negocjować – odparł swobodnie. – Widzisz, twoi znajomi chyba uwierzyli, że jestem trochę głupi – zaczął wesoło – i dziwię się, że tak łatwo sprzedać im teatrzyk. Ale to się przyda, Luiza. Bo właśnie będziesz musiała odegrać rolę życia, gdy wyjdziemy z restauracji. 

Jego nos śmiesznie marszczył się co kilka sekund, a palce drżały niekontrolowanie. 

– Nigdzie nie wyjdziemy. 

Śmiał się grubiańsko. 

– Chyba jednak wyjdziemy, gwiazdeczko. Jeśli nie zrobisz tego z własnej woli, to na pewno zrobisz to dla nich. 

Otworzył swój telefon i podsunął go w moją stronę ekranem w górę. 

– Co… – pochyliłam się mocniej nad stołem – coś ty narobił? 

– Właśnie to. – Westchnął przeciągle i strzelił palcami. – Powiedziałem ci, że odbiorę ci to, co masz najcenniejsze. Nigdy nie miałaś przyjaciół, prawda? Dopóki nie pojawili się oni. – Uśmiechnął się z irytującą radością. – Mój kumpel siedzi z nimi aktualnie w naszym mieszkaniu. Są związani i nie mogą się ruszyć. Mamy dla nich przygotowaną truciznę – wyjaśniał rzeczowo.  – Jeśli nie zgodzisz się ze mną pójść, zarówno ten cały Jonas, jak i śliczna panienka Szafrańska dostaną kieliszek naszego specjału. Umrą w mniej trzydzieści minut. 

Gula w moim gardle rosła z każdą sekundą. Teraz jednak nie byłam zniewolona, związana i nikt nie groził mi gwałtem. Nie wiedziałam, czego Marcin ode mnie chce, ale dla tych ludzi pewnie zrobiłabym wszystko. 

Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz