Dwadzieścia osiem

1.3K 146 25
                                    

MAKS 

– To mieszkanie nie jest zarejestrowane na Bałuckiego – wyjaśniał Tajpan, gdy przechodziliśmy przez drzwi. 

– A czyja to własność? 

Zanim uzyskałem odpowiedź, rozległo się zduszone prychnięcie. 

– Zgadnij. 

Może wolałem nie wiedzieć. 

– Mów. 

– Nieruchomość należy do Andrzeja Szafrańskiego. 

Przystanąłem w pół kroku. 

– Do ojca Emilii? 

– Tak. Gdy mówił, że zostawi dostęp do majątku Bałuckiemu, wcale nie blefował. Teraz wie, że Emilia została przez niego uprowadzona, a i tak najwyraźniej pozwala mu na zarządzanie swoją kasą. 

Obrzydliwe. 

– Nigdy nie zrozumiem ludzi – warknąłem pod nosem. – To jego córka, to jasnej cholery. 

Tajpan pozostawał niewzruszony. 

– To inny świat. Brudny. Myślisz, że on będzie chciał ją chronić za wszelką cenę, że była jego małą księżniczką… ale postępowanie ludzi takich jak Szafran rządzi się swoimi prawami. Nie da się tego w żaden sposób romantyzować. Choćby w głębi serca naprawdę ją kochał, interesy zawsze są na pierwszym miejscu. – Na moment zamilkł. – Znam wielu takich ludzi. Są bezlitośni. 

Zawiesiłem na Tajpanie wzrok o sekundę dłużej, niż powinienem. O nim też tak mówiono. Że jest bezlitosny. Że może patrzeć na krew na swoich rękach i nawet się nie wzdrygnąć. Nigdy nie mieliśmy okazji się o tym przekonać. 

Przeszliśmy przez próg salonu – mieszkanie było raczej stare, ale zadbane, o powierzchni około czterdziestu metrów kwadratowych. 

– Pierdolony Wilczomlecz – szepnął Tymek. – Cholerne gwiazdy betlejemskie. 

Poprawił lateksowe rękawiczki na dłoniach, otworzył okno, wziął donicę z kwiatami i wywalił ją przez okno. Spadła z pierwszego piętra i rozbiła się na drobne kawałki na zaniedbanym podwórku. To samo zrobił z drugą donicą, z trzecią, a potem wywalił także tą z salonu. Nieco zmachany przetarł przedramieniem swoje czoło i spojrzał na nas zmartwiony. 

– Musicie to zobaczyć. – Kciukiem wskazał malutką sypialnię za plecami. 

Nawet nie było tam łóżka. Cztery beżowe ściany, jedno aksamitne czerwone krzesło, dębowe biurko, a nad nim… setki zdjęć. Podszedłem do ściany i zacząłem przyglądać się każdemu ujęciu po kolei. Miejsce wyglądało jak ołtarzyk kompletnego stalkera. Zdjęć Luizy były setki, ale co gorsza – Bałucki powiesił na ścianach także zdjęcia wszystkich ludzi, którymi się otaczała. Widniałem na nich ja, Tymek, Jonas, Tajpan, Burza, Luka, ich kobiety. Dosłownie każdy przewijał się na ujęciach, zarówno z Luizą u boku, jak i osobno. Niewielkie niechlujne napisy umieszczone zostały pod zdjęciami i ciężko było nam je rozczytać. 

– Chryste. – Tajpan skrzywił się mocno. – Spójrz na to. – Zerwał jedno ze zdjęć i rzucił je na biurko. 

Była na nim Luiza wraz ze mną w bardzo jednoznacznej sytuacji – oboje nadzy, sklejeni ze sobą w jedność.

– Czy jego do reszty pojebało? – Odsunąłem się o krok, czując fale czystego szoku przechodzące przez moje ciało.

 To straszne. Przerażające nawet dla mnie. Zdjęcia sięgały wstecz niecałe dwa lata, rozciągały się na prawie całą ścianę. Były ich setki. A może tysiące. Małe czerwone i czarne tasiemki zwisały pomiędzy niektórymi zdjęciami, łącząc je w jakąś całość, której żaden z nas nie potrafił rozszyfrować. 

Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz