Dziesięć

1.4K 161 35
                                    

LUIZA

Mijały kolejne miesiące, a ja miałam wrażenie, że tylko pstrykałam palcem i upływał kolejny dzień.  Nie rozróżniałam już co jest obowiązkiem, a co sprawą prywatną. Równie dobrze mogłabym siedzieć dwadzieścia cztery godziny na dobę w kancelarii, bo i tak nie miałam poza nią życia.  

No dobrze, może nie do końca, bo odkąd po raz drugi zetknęłam się z Natalią Burzyńską, nie potrafiłam się od niej opędzić. Okazało się, że przeprowadziła się do Krakowa niedawno i w zasadzie nie miała zbyt wielu koleżanek. 

Postanowiła więc zakolegować się ze mną. 

Raczej bez mojej jawnej zgody. 

Ale musiałam przyznać, że jej towarzystwo było w porządku. Wydawała się taka… prawdziwa. Mówiła wszystko, co jej przyszło do głowy, zaczepiała ludzi na ulicy i prawiła im kazania i czasami miałam wrażenie, że uwielbia przyciągać kłopoty. Jej towarzystwo mi pasowało – zapomniałam już jak to jest mieć koleżankę. 

Problem pojawił się w momencie, gdy do naszej damskiej paczki dołączyła trzecia osoba. 

Ada Lisek. 

Dziewczyna Burzyńskiego.

Na jej nieszczęście, nie mogłam wyprzeć z głowy wspomnienia o tym, jak Maks próbował z nią flirtować, by wzbudzić w Burzyńskim zazdrość, aby ten świadomie nie pakował się do więzienia. 

Jak każdy może się domyśleć, plan wcale nie zadziałał. Co nie zmienia faktu, że Ada oraz Remi, niewtajemniczeni w sytuację, nadal sądzili, że Maks zrobił to dlatego, że Ada mu się podobała. Cóż, nie wątpiłam w to, że wizualnie była totalnie pociągająca i ciekawa, więc nie mogłabym winić faceta za to, że się za nią obejrzy. 

Jednak nienawidziłam tych wszystkich myśli. Wyobrażenia, że się dotykali, że zaakceptował jej zapach, że się do niej uśmiechał. 

Teraz siedzieli naprzeciwko siebie, ale poza kurtuazyjnymi rozmowami i uśmiechami, nie łączyło ich nic innego. Chyba. Żadne z nich nie wyglądało, jakby było zainteresowane. Dzięki Bogu, bo pewnie bym wyszła ze swojej skóry. 

Dlatego wolałam w ogóle się stamtąd zmyć. Nie miałam pojęcia kiedy zaczęłam być zazdrosna, ale to już się stało. Już po mnie. Przyzwyczaiłam się do Maksa, choć wiedziałam, że on i tak nie dopuści mnie do siebie. Poza tym, że na moim biurku w pracy codziennie o piętnastej znajdowała się paczka z wymyślną potrawą z makaronu, a mój tyłek płakał ze szczęścia na karmelowym skórzanym fotelu stworzonym jakby specjalnie dla mojego kręgosłupa, na innych płaszczyznach nadal byłam tylko asystentką swojego szefa. 

Asystentką, której po nocach śniło się nagie męskie ciało, choć nigdy jeszcze go nie widziała. Asystentką, która oblizywała usta za każdym razem, gdy widziała te szczupłe, wypielęgnowane męskie dłonie. Asystentką, która topiła się właśnie pod złotym spojrzeniem jego oczu. 

Znów patrzył, lecz tym razem obserwował jak unoszę kieliszek do ust i krzywię się brzydko, czując alkohol palący gardło. 

– Koncert? Serio? – westchnęłam, przewracając oczami.

– Ostatnio właściciel Buenos ma naprawdę chore pomysły – zaśmiała się Ada, klepiąc miejsce obok siebie. – Siadaj. 

Podniosłam pod nos telefon, odczytując jakiegoś nowego maila.

– Jesteś dalej w pracy? – Natka zmarszczyła brwi. – Zostaw ten telefon, do cholery. Co jest z tobą nie tak, dziewczyno?

Wcisnęłam komórkę do kieszeni i opadłam na siedzenie, sięgając po jeden kieliszek wódki. Wypiłam go, zagryzłam cytryną, która leżała obok. 

Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz