LUIZA
Uderzyłam go.
Pijana i pchana wściekłością, frustracją i strachem, odruchowo uniosłam rękę i uderzyłam go w twarz.
Gdy się ocknęłam z tego koszmaru na jawie, było już za późno, żeby cofnąć swoje czyny. Z szeroko otwartymi oczami przytuliłam rękę z powrotem do piersi.
– O Boże – sapnęłam, a mój oddech przyspieszył. – Przepraszam. Nie chciałam...
– Chciałaś – przerwał mi, nie ruszając się nawet na milimetr. – Pytanie: dlaczego?
Znów się pochylił. Jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od mojej, jego dłonie spoczywały na masce samochodu po obu stronach mojej głowy. Musnął nosem zaledwie milimetr mojej skóry na szyi, a moje wnętrzności zacisnęły się jak na rozkaz. Był blisko, usypiał moją czujność i sprawiał, że chciało mi się płakać pod jego spojrzeniem.
– Jesteś za blisko – szepnęłam, ale wciąż nie odważyłam się go odepchnąć.
Nie chciałam naruszyć fizycznych granic, choć przecież on już naruszał moje.
– Maks, przestań – naciskałam, ale on zdawał się latać gdzieś w innej czasoprzestrzeni. Jego ciało niemal przykrywało moje, osłaniało przed wieczornym chłodem. – Maks – próbowałam mocniej.
Dopiero gdy z wahaniem położyłam dłoń na jego ramieniu, drgnął. Jego nos po raz ostatni trącił moją tętnicę pod skórą, zanim wyprostował się i spojrzał mi prosto w oczy.
– Dlatego mnie uderzyłaś? Bo byłem za blisko?
Zdusiłam w sobie jęk.
– Jestem wkurzona – przyznałam szczerze, bo przecież i tak nie było sensu przy nim kłamać. – Wkurzona na to, co powiedział Marcin i na to, że wyszłam na scenę i zrobiłam z siebie pośmiewisko. A ty – zrobiłam szybki wdech – nigdy się tak do mnie nie zbliżasz. Zaskoczyłeś mnie i przez to zrobiłam kolejną głupotę. Przepraszam.
Przyglądałam się ogolonej skórze na jego policzku, lekko zaróżowionej od uderzenia. Nie mogłam nie zarejestrować, że choć w ten wymierzony policzek włożyłam niemal całą siłę, on praktycznie nie drgnął.
Odsunął się o krok i zerknął na moje ramiona. Objęłam się rękami, bo robiło się naprawdę chłodno.
– Znasz Marcina Minkusa – powiedziałam, przełykając ślinę. Złote spojrzenie zamieniło się w ciemniejący bursztyn. – Przykro mi.
Uśmiechnął się.
Nic z tego nie rozumiałam.
– Mi również – odparł ochryple. – Trzęsiesz się. Chcesz wsiąść do mojego samochodu?
Spojrzałam w dół – miał rację. W mojej krwi nadal było tyle adrenaliny, że nawet nie zarejestrowałam wyjścia z knajpy bez płaszcza, bez torebki, bez telefonu.
Bez telefonu.
– Cholera! – syknęłam pod nosem. – Zostawiłam telefon przy stoliku. Nie, nie, nie…
Rzucałam się już w kierunku Buenos, ale dłoń Maksa zatrzymała mnie, nim zdążyłam postawić trzeci krok.
– Zostaw – polecił. – Klienci poczekają. Chcesz ogrzać się w aucie?
Spojrzałam w dół na nasze złączone dłonie, zrobiło mi się nieco cieplej. I zimniej jednocześnie. Nieznane uczucie spłynęło falą od czubka głowy w dół, aż po palce u stóp. Otworzyłam usta, ale nie byłam w stanie odpowiedzieć. Sparaliżował mnie strach.
CZYTASZ
Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]
RomanceAcheron -- jedna z pięciu rzek Hadesu, zwana rzeką smutku. Maksymilian Lewicki to prawa ręka diabła. Przyjaciel piekieł, tak o nim mówią. Jest adwokatem w sprawach karnych, współwłaścicielem dobrze prosperującej kancelarii prawniczej. Jego znajomi...