Piętnaście

1.3K 144 27
                                    

LUIZA

– To chyba nie jest zbyt dobry pomysł. – Nerwowo przełknęłam ślinę i obejrzałam się w lustrze, stawiając krok do przodu, w bok, niepewnie badając grunt. – Wyglądam… 

– O cholera. – Emilia akurat wchodziła do salonu, stanęła gdzieś w połowie. – Wyglądasz… wyglądasz… 

– Jakbym próbowała dobrze wyglądać na siłę. 

– Żartujesz? – Odchyliła głowę i prawie podbiegła w moim kierunku. Odstawiła kubek z herbatą na stolik obok lustra. – Wyglądasz pięknie. Delikatnie, a jednak w jakiś sposób stanowczo. Jak sopel lodu. Smukły, solidny, ale również kruchy. 

Skrzywiłam się i obróciłam przed lustrem, żeby zobaczyć też swój tyłek. 

Kupiłam sukienkę przez Internet. Przez chwilę wydawało mi się, że jest ona dobrym pomysłem, ale teraz… już nic nie było pewne. Nie lubiłam zwracać na siebie uwagi. To dziwne, kiedy najbardziej przeciętna laska w pomieszczeniu zakłada taką kieckę. 

– Jest dla ciebie stworzona – skwitowała, poprawiając swoje rozpuszczone czarne włosy, spływające gęstymi falami po plecach. 

Jak tak patrzyłam na nas w lustrze, nie mogłyśmy się chyba bardziej różnić. Miała jasną cerę bez niedoskonałości i znamion, symetryczne rysy twarzy, pełną dolną wargę muśniętą szminką. Jej sukienka była ciepła, złota, błyszcząca i krótka, pływała na okrągłych biodrach, odsłaniała pełne uda i prezentowała się bosko w towarzystwie wysokich obcasów. To wszystko działo się po lewej stronie. 

A po prawej byłam ja. Ubrana w prostą srebrną sukienkę na cienkich ramiączkach, taką trochę w stylu lat dziewięćdziesiątych, jeśli ktoś pytałby mnie o zdanie. Lubiłam ładne ciuchy, choć zwykle wybierałam takie, żeby za bardzo nie rzucać się w oczy. W tym wypadku sama nie potrafiłam oderwać wzroku od swoich piersi pod materiałem – wąskie skrzyżowane paseczki odsłoniętych pleców uniemożliwiały założenie górnej części bielizny. Biust był na tyle mały, że mogłam swobodnie wystąpić bez stanika. Kiecka łagodnie opinała ciało i sięgała aż za kolano, sandałki miały ten sam kolor i szeroki, stabilny obcas. Blond włosy pozostawiłam rozpuszczone, wyprostowane i założone za uszy z przedziałkiem na środku, a kolor kreacji zdawał się sprawiać, że tym razem nie wyglądały na tak szaro. Właśnie kończyłam zakładać drugi srebrny kolczyk w kształcie cienkiego wiszącego łańcuszka. 

– Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się stroiłam – oświadczyłam markotnie. – Chyba nigdy. – Męczyłam się dalej z tym cholernym kolczykiem. – Nie chce mi się tam iść. Nie nadaję się. Wyrwałam się dzisiaj wcześniej z pracy, pewnie jest mnóstwo do zrobienia… Powinnam… 

– Powinnaś wyluzować – rzucił Luka, wchodząc gdzieś z tyłu do salonu. – I przestać marudzić, definitywnie. Jak na chwilę zapomnisz o Lewickim, nic mu nie będzie. Świetnie radzi sobie sam, ale przecież powinnaś już to wiedzieć, bo niańczysz go ponad dwa lata. 

No tak, w końcu to jego mieszkanie. Mogłam się spodziewać, że prędzej czy później do nas dołączy.

Niby mnie zauważył i nawet się uśmiechnął, ale miałam wrażenie, że gdy Emilia była w pobliżu, świat mógłby dla niego nie istnieć. Pocałował ją w usta, szepnął coś na ucho, cały czas się dotykali. Stali kilka metrów ode mnie, ale niemal czułam napięcie, które im towarzyszyło. 

– Jak się już napijesz i zdecydujesz, że składasz wypowiedzenie, poczujesz ulgę – dodał po chwili. 

– Luka! – Emilia klepnęła go w pierś. – Przestań. 

Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz