Trzynaście

1.2K 139 30
                                    

LUIZA

Każdy dzień trwał dłużej niż powinien. Każde spojrzenie bolało bardziej niż zwykle. Każda sekunda przybliżała mnie do tego, by ktoś w końcu się dowiedział.

Minęły trzy tygodnie pełne ciężkiej pracy i zarwanych nocy, trzy tygodnie od momentu porwania i odbicia Emilii. Mariusz Bałucki okazał się bardzo trudnym klientem. Współpracował, ale z oczu patrzyło mu po prostu źle. Przyznał wprost, że zrobił to wszystko, o co został oskarżony. Naszym zadaniem było jedynie upewnić się, że wymiar kary będzie najłagodniejszy. 

Z dozą rezerwy spoglądałam w kierunku wielkich szklanych drzwi kancelarii, za którymi czaiła się Emilia. Stała tam i po prostu patrzyła, rozmyślała, być może coś blokowało ją przed wejściem do jaskini lwa. Jej policzki były zaróżowione od mrozu na zewnątrz, spuszczała wzrok na swoje motocyklowe buty, pewnie zastanawiając się, czy wygląda dobrze.

Wolałam już, by stanęła ze mną twarzą w twarz i na mnie napluła, niż patrzyła z takim ciepłem w oczach. Może z tęsknotą. Chyba chciałyśmy tego samego – przyjaciółki, która jest obok, ale nie wprawia w zakłopotanie. Nie narzuca się. Ja mogłabym ją trochę poprowadzić i pokazać, jakie jest życie, a ona mogła… po prostu chcieć ze mną przebywać. 

Przez chwilę miałam wrażenie, że odwróci się i odejdzie, więc uniosłam brwi kpiąco, rzucając jej wyzwanie. Nie była słaba. Chociaż Maks nie był jej ulubionym człowiekiem, miała na tyle siły, by się z nim skonfrontować. By poznać prawdę. Na pewno jeszcze nie wiedziała, że zajmujemy się sprawą Bałuckiego. W życiu by tu nie przyszła. W życiu by się do mnie nie uśmiechnęła. 

Przekroczyła próg szklanych drzwi i powiedziała spokojne:

– Cześć.

– Wyglądasz inaczej – zauważyłam bezpośrednio. – Bardzo ładnie – uściśliłam. – Spojrzała w dół i wytarła wnętrza dłoni w materiał czarnych eleganckich spodni. – Nie chodzi mi o ubiór – dodałam po krótkiej chwili, bo już wiedziałam, że to właśnie chodzi jej po głowie. – Buzia, oczy, twój uśmiech. Wyglądasz jak szczęśliwa kobieta.

Te kilka słów sprawiło, że Emilia wyprostowała się mocniej, przygryzła lekko wargę i westchnęła zadowolona. Luka dobrze się nią opiekował. Rozkwitła. 

– Byłam umówiona na szybkie spotkanie z Maksymilianem – oznajmiła jedynie odrobinę skrępowana. 

Jej spisane na kartkach zeznania stanęły mi przed oczami. Ta kobieta miała ogromną wolę przetrwania. Podziwiałam ją. 

– Czeka na ciebie w biurze – oznajmiłam i wskazałam dłonią odpowiednie drzwi. 

Odwróciłam się, by poudawać, że szukam czegoś w szufladach, ale tak naprawdę po prostu nie chciałam już na nią patrzeć. Slyszałam jak zamyka za sobą drzwi do biura. Powinnam z nią porozmawiać jak z przyjaciółką, zanim dowie się w sposób, który kompletnie zniszczy naszą relację. 

Znowu robiło mi się niedobrze. Zamknęłam laptopa na biurku i podążyłam korytarzem do toalety, trzaskając za sobą drzwiami. 

Emilia wyglądała kwitnąco. Miała wokół siebie przyjaciół oraz człowieka, który pokochał ją nad życie. Moje odbicie w lustrze tylko przygnębiło mnie jeszcze bardziej – podpuchnięte oczy, pęknięte naczynka na twarzy, mdły beżowy kolor mojej koszuli, która tylko podkreślała niewyspanie. Wszystko było nie tak. Powinnam się cieszyć, że mam ręce pełne roboty, a tak naprawdę miałam wrażenie, że dopiero teraz zaczyna mi czegoś brakować. Tego, co mieli wokół siebie inni ludzie.

Wróciłam za kontuar recepcji z zamiarem zajęcia się pracą. Otworzyłam laptopa, wyciągnęłam dokumenty z teczki. Spokój jednak został szybko zakłócony. 

Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz