Trzydzieści jeden

1.3K 137 26
                                    

LUIZA

Wszyscy staliśmy w przedsionku szpitalnej sali na oddziale ratunkowym. Jedyne, co wiedziałam, to że Emilia dostała drgawek i pozostawała nieprzytomna. Lekarze zlecili płukanie żołądka, podpięli ją do aparatury monitorującej funkcje życiowe… 

Nikt nic nie mówił. Luka ciągnął za swoje włosy i próbował powstrzymać łzy.  Siedziałam na kolanach Maksa, próbowałam skupić się na pieszczocie jego dłoni na moim karku, ale mogłam myśleć tylko o tym, że jeśli ktoś ma tego wieczoru umrzeć, to właśnie Emilia. 

Chyba bym sobie tego nie wybaczyła. 

Lekarz wyszedł zza dużych rozsuwanych drzwi, zsunął maseczkę ochronną na szyję. Wcześniej wyraźnie irytowało go, że wszyscy tu siedzimy i czekamy – chciano nas także wyprosić, ale Tajpan chyba przekupił ochroniarzy, bo dali nam spokój. 

– Który z Panów to mąż pani Szafrańskiej? 

– Ja. – Luka natychmiast przed nim stanął. 

Lekarz zacisnął usta, a mój żołądek podskoczył do gardła. Już wiedziałam. Poznałam to po jego spojrzeniu. 

– Bardzo mi przykro – rzekł spokojnie lekarz. – Niestety płukanie żołądka nastąpiło zbyt późno i nie udało nam się uratować pana żony. 

Najpierw myślałam, że to po prostu jakieś omamy. Że tylko mi się wydaje, że może tylko ja to usłyszałam. Ale miny każdego, kto siedział w przedsionku obok nas wskazywały, że to nie moja wyobraźnia. 

– Co? Nie – zaprzeczał Luka. – Nie. Niemożliwe. Nie, po prostu… nie. 

Burza położył dłoń na jego ramieniu. 

– Luka…

– Nie, kurwa, nie! – wrzeszczał Luka, chcąc wyrwać się w kierunku lekarza. 

Maks zsunął mnie z kolan i posadził na krześle, przelotnie pocałował w czoło, a potem pomógł Burzyńskiemu przytrzymać Lukę. 

– Przykro mi, proszę pana – kontynuował lekarz nieco skrzywiony. – Proszę się uspokoić, albo ktoś będzie musiał pana wypro… 

– Ona nie może umrzeć! 

Ona już umarła, podpowiadał wredny głos w mojej głowie. 

Luka szarpał się z Burzą i Maksem z całych sił, płakał, chciał wejść do tej sali i upewnić się, że Emilia znów się do niego uśmiechnie, znów pomasuje jego ramiona i przywoła do porządku, gdy będzie taka potrzeba. 

– Nie… – sapał Luka, rezygnując z dalszej walki. 

Chyba nie wiedział już nawet, kto go przytula, bo opadł twarzą na ramię Maksa i wymamrotał w jego koszulę: 

– Nie. Powiedz mi, że to nieprawda. Chcę ją z powrotem. 

Maks złapał mocno za jego kark i ze łzami w oczach mierzył się spojrzeniem z Remim. 

Mój żołądek się zapadł. Byłam przerażona i przytłoczona poczuciem winy. Nie wybrałam jej, a mimo tego umarła, bo Marcin chciał dopaść właśnie mnie. Chciał wbić mi sztylet prosto w serce i trafił w sam środek. 

Nagle Luka zesztywniał, odsunął się od Maksa i wbił we mnie rozjuszone spojrzenie. 

– Ty – warknął wściekle. – To wszystko twoja wina. 

Automatycznie podniosłam się z siedzenia. Maks próbował go zatrzymać. 

– Luka… ja… ja-a… – jąkałam nieskładnie. – Prze-przepraszam. Ja… 

Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz