LUIZA
Boże, nienawidzę zatłoczonych centrów handlowych.
Ta galeria była wielka, mieściła chyba z trzysta różnych sklepów i punktów usługowych, ledwie dałam radę znaleźć to jedno miejsce, w którym musiałam odebrać zamówienie internetowe dla Maksymiliana. Kasjerka podała mi schludnie zapakowane czarne pudełko ze złotymi napisami. Za małe, by mogło być męskimi butami… może pasek? Nie chciałam być wścibska, więc nie zaglądałam do środka. Mogła to być też jakaś biżuteria, bo złote i srebrne świecidełka zerkały na mnie zza szyby w bocznej gablocie.
Odetchnęłam z ulgą, gdy mogłam już opuścić pomieszczenie, ale nim przekroczyłam bramkę, gdzieś w głębi sklepu mignęła mi znajoma ciemnozielona sukienka w drobne kwiatki.
Nie wiem dlaczego cofnęłam się i podążyłam w kierunku kobiety, z którą przecież niewiele mnie łączyło.
– Cześć – przywitałam się pierwsza.
Podskoczyła nieco zaskoczona, ale uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając na mnie z dołu. Siedziała na aksamitnej pufie i wiązała swoje tenisówki. Przed chwilą chyba przymierzała te dwie pary butów, które leżały obok niej.
– Cześć – powiedziała ostrożnie.
Wyglądała na zagubioną i chyba dlatego do niej podeszłam. Co jakiś czas rozglądała się wokoło, jakby sprawdzając, czy ktoś na nią patrzy.
– Wszystko w porządku? – spytałam uprzejmie.
Mrugnęła dwa razy.
– Tak, dziękuję. – Każde jej słowo było takie… ostrożne. – Przyszłaś na zakupy?
– Absolutnie nie – zamachałam małym pudełeczkiem pomiędzy nami – tylko odbieram zamówienie Maksymiliana.
Spięła się, słysząc jego imię.
Poznałam Emilię całkiem niedawno, na imprezie urodzinowej Tymka, jednego z przyjaciół Maksa. Luka dotychczas skrzętnie ukrywał swoją kobietę przed światem, ale najwyraźniej teraz ta księżniczka zdecydowała się opuścić swój pałac.
Można stwierdzić, że nasze pierwsze spotkanie nie potoczyło się zbyt dobrze. Jej ojcem był nie kto inny, jak nasz były klient – Andrzej Szafrański. Nie miałam okazji go spotkać, bo Lewicki reprezentował go jeszcze przed moim zatrudnieniem, ale pewne informacje usłyszałam, inne przeczytałam w aktach spraw z przeszłości. Nie było kolorowo. Oczywiście wcale nie ruszało mnie to, z jakiej rodziny Emilia pochodziła.
Zdecydowanie ubodło mnie jednak to, jak odnosiła się do Maksymiliana tylko dlatego, że kiedyś pilnował interesów jej ojca.
Chrząknęła i poruszyła się nerwowo.
– Luizo – rzekła delikatnie – powinnam cię przeprosić za to, co mówiłam tamtego wieczoru na urodzinach Tymoteusza. – Splotła dłonie przed sobą. – Nie chciałam was urazić. Ani ciebie, ani Maksymiliana. Wolałabym żyć z wami wszystkimi w zgodzie… dopiero się tego wszystkiego uczę – wyjaśniała nieśmiało.
Biedna dziewczyna. Natka mniej więcej przybliżyła mi jej historię i szczerze współczułam jej niemal całego życia spędzonego w zamknięciu. Emilia była przez to nieco wycofana, zwykle trochę zawstydzona, bo gdy już nie próbowała ukrywać się za fasadą obojętności i chłodu, wychodziła z niej po prostu mała bezbronna dziewczynka.
– Wiem – powiedziałam po prostu. – Chcesz iść na kawę? – zaproponowałam w przypływie sympatii.
Podobała mi się jej bezpośredniość.
CZYTASZ
Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]
RomanceAcheron -- jedna z pięciu rzek Hadesu, zwana rzeką smutku. Maksymilian Lewicki to prawa ręka diabła. Przyjaciel piekieł, tak o nim mówią. Jest adwokatem w sprawach karnych, współwłaścicielem dobrze prosperującej kancelarii prawniczej. Jego znajomi...