MAKS
Każdy z nas przespał się po kilka godzin, ale nie przestawaliśmy szukać. Sprawdziliśmy wszystkie mieszkania Bałuckiego, w żadnym go nie było. Rozpłynął się w powietrzu. Mieliśmy rejestrację, którą Burza wraz z Luką wciąż starali się namierzyć. Nie mogłem rozpierdolić Bałuckiego, bo nie wiedziałem, gdzie jest.
A co gorsza, nie byłem w stanie uwolnić od niego Luizy. Minęło już tyle czasu… tyle pieprzonych godzin, które ciągnęły się w nieskończoność.
Siedziałem u siebie w mieszkaniu wraz z Tajpanem oraz Tymkiem, którzy próbowali dowiedzieć się czegokolwiek od tej ciemnej strony naszych interesów. Luka i Burza natomiast pracowali w swoim zakresie i starali się ustalić, gdzie może być samochód, którym wywieziono Luizę. A przede wszystkim… kto ją wywiózł? Na pewno nie sam Bałucki – zgarnięcie jej z ulicy było zupełnie nieprzemyślane i niedokładne.
Na wyświetlaczu mojego telefonu pojawiło się nazwisko Burzyński.
– Co jest?
– Namierzyliśmy auto – rzucił bez zbędnych wstępów. – Słuchaj mnie teraz uważnie, bo sprawa nie jest taka prosta. Samochód został porzucony czterdzieści kilometrów od Krakowa na totalnym zadupiu. W promieniu dziesięciu kilometrów od pojazdu nie ma nawet żadnego budynku, tylko lasy.
– Ktoś tam już…
– Tak, Luka jest na miejscu – uciął. – Daj mi skończyć, to w kurwę ważne – westchnął. – W aucie znaleźliśmy działki czystej amfy i, wiadomo, odciski palców – zaśmiał się gorzko. – Nie ma ich w bazie policyjnej.
– Działki amfy – powtórzyłem. – Minkus.
Zawiść jednak była dla Marcina Minkusa nie do przeskoczenia i sprawiła, że posunął się do niedopuszczalnych czynów.
Burza sapnął w słuchawkę.
– To możliwe, że nie ma go w bazie, pewnie nigdy nic konkretnego nie przeskrobał. Znajdźcie go z Tajpanem, weźcie odciski palców, a porównamy je z tymi, które Luka znalazł w aucie. – Na moment zamilkł. – Tylko nie rób głupot, Maks.
Zaśmiałem się.
– I mówi mi to Remigiusz Burzyński.
– Trzymaj się Tajpana. – Ignorował moje przytyki. Każdy wiedział, że Tajpan, choć prawdopodobnie był najgroźniejszy z nas wszystkich, nigdy nie działał pochopnie. – Wysłaliśmy do niego informację, gdzie w tym momencie można znaleźć Marcina Minkusa.
To nazwisko sprawiało, że żółć podchodziła mi do gardła.
– Nie rób głupot – powtórzył Burza tuż przed rozłączeniem się.
Wcisnąłem telefon do tylnej kieszeni spodni.
Nadal się nawet nie przebrałem – miałem na sobie elegancki garnitur, który powoli zaczynał mi ciążyć. Tajpan natomiast siedział na mojej kanapie w jeansach i czarnej koszulce, a jego wzrok śledził treści na ekranie laptopa. Wstał, spojrzał na mnie jedynie przelotnie i zaczął ubierać kurtkę.
– Zbieramy się. – Stanął tuż przede mną i spojrzał mi w oczy. – Trzymaj się, stary, bo jeśli na wejściu skręcisz mu kark, nigdy jej nie znajdziemy.
Klepnął mnie w ramię i wyszedł przez drzwi mieszkania.
Łatwo, kurwa, mówić.
***
Zapukałem do ciemnych i brzydkich drzwi po raz trzeci, tym razem uderzając otwartą dłonią z całej siły. W końcu ktoś wylazł z tej parszywej meliny – mężczyzna w wieku dwudziestu kilku lat, wyglądający jak niewyspany student, a cuchnący jak menel żyjący na dworcu.
CZYTASZ
Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]
RomanceAcheron -- jedna z pięciu rzek Hadesu, zwana rzeką smutku. Maksymilian Lewicki to prawa ręka diabła. Przyjaciel piekieł, tak o nim mówią. Jest adwokatem w sprawach karnych, współwłaścicielem dobrze prosperującej kancelarii prawniczej. Jego znajomi...