Dwadzieścia cztery

1.3K 144 25
                                    

MAKS

Każdy z nas przespał się po kilka godzin, ale nie przestawaliśmy szukać. Sprawdziliśmy wszystkie mieszkania Bałuckiego, w żadnym go nie było. Rozpłynął się w powietrzu. Mieliśmy rejestrację, którą Burza wraz z Luką wciąż starali się namierzyć. Nie mogłem rozpierdolić Bałuckiego, bo nie wiedziałem, gdzie jest. 

A co gorsza, nie byłem w stanie uwolnić od niego Luizy. Minęło już tyle czasu… tyle pieprzonych godzin, które ciągnęły się w nieskończoność. 

Siedziałem u siebie w mieszkaniu wraz z Tajpanem oraz Tymkiem, którzy próbowali dowiedzieć się czegokolwiek od tej ciemnej strony naszych interesów. Luka i Burza natomiast pracowali w swoim zakresie i starali się ustalić, gdzie może być samochód, którym wywieziono Luizę. A przede wszystkim… kto ją wywiózł? Na pewno nie sam Bałucki – zgarnięcie jej z ulicy było zupełnie nieprzemyślane i niedokładne. 

Na wyświetlaczu mojego telefonu pojawiło się nazwisko Burzyński

– Co jest? 

– Namierzyliśmy auto – rzucił bez zbędnych wstępów. – Słuchaj mnie teraz uważnie, bo sprawa nie jest taka prosta. Samochód został porzucony czterdzieści kilometrów od Krakowa na totalnym zadupiu. W promieniu dziesięciu kilometrów od pojazdu nie ma nawet żadnego budynku, tylko lasy. 

– Ktoś tam już… 

– Tak, Luka jest na miejscu – uciął. – Daj mi skończyć, to w kurwę ważne – westchnął. – W aucie znaleźliśmy działki czystej amfy i, wiadomo, odciski palców – zaśmiał się gorzko. – Nie ma ich w bazie policyjnej. 

– Działki amfy – powtórzyłem. – Minkus. 

Zawiść jednak była dla Marcina Minkusa nie do przeskoczenia i sprawiła, że posunął się do niedopuszczalnych czynów. 

Burza sapnął w słuchawkę. 

– To możliwe, że nie ma go w bazie, pewnie nigdy nic konkretnego nie przeskrobał. Znajdźcie go z Tajpanem, weźcie odciski palców, a porównamy je z tymi, które Luka znalazł w aucie. – Na moment zamilkł. – Tylko nie rób głupot, Maks. 

Zaśmiałem się. 

– I mówi mi to Remigiusz Burzyński. 

– Trzymaj się Tajpana. – Ignorował moje przytyki. Każdy wiedział, że Tajpan, choć prawdopodobnie był najgroźniejszy z nas wszystkich, nigdy nie działał pochopnie. – Wysłaliśmy do niego informację, gdzie w tym momencie można znaleźć Marcina Minkusa.

To nazwisko sprawiało, że żółć podchodziła mi do gardła. 

– Nie rób głupot – powtórzył Burza tuż przed rozłączeniem się. 

Wcisnąłem telefon do tylnej kieszeni spodni. 

Nadal się nawet nie przebrałem – miałem na sobie elegancki garnitur, który powoli zaczynał mi ciążyć. Tajpan natomiast siedział na mojej kanapie w jeansach i czarnej koszulce, a jego wzrok śledził treści na ekranie laptopa. Wstał, spojrzał na mnie jedynie przelotnie i zaczął ubierać kurtkę. 

– Zbieramy się. – Stanął tuż przede mną i spojrzał mi w oczy. – Trzymaj się, stary, bo jeśli na wejściu skręcisz mu kark, nigdy jej nie znajdziemy. 

Klepnął mnie w ramię i wyszedł przez drzwi mieszkania. 

Łatwo, kurwa, mówić. 

***

Zapukałem do ciemnych i brzydkich drzwi po raz trzeci, tym razem uderzając otwartą dłonią z całej siły. W końcu ktoś wylazł z tej parszywej meliny – mężczyzna w wieku dwudziestu kilku lat, wyglądający jak niewyspany student, a cuchnący jak menel żyjący na dworcu.

Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz