Za godzinę zaczyna się impreza u Sarah. Nie wiem czemu, ale kiedy myślę o tym że muszę iść do miejsca w którym będzie tyle grubych ryb to robi mi się niedobrze. A jeszcze bardziej nie dobrze robi mi się kiedy myślę o wczorajszej rozmowie z Rafem. Nie wiem o co mu chodziło i chyba nie chcę wiedzieć.
- Co myślisz? - zapytała Cassy pokazując mi swój makijaż ust, zrobiony chyba z 50 innych produktów.
- Chyba okej. - wydawało mi się że trochę za dużo wszystkiego nałożyła, ale co ja tam wiem o makijażu ust.
- Wow, ty to potrafisz doradzić. - powiedziała blondynka po czym przewróciła oczami. - Dobra, muszę jeszcze tylko zrobić kreski i dokleić rzęsy. No a później jakoś wcisnąć sukienkę bez roztarcia sobie makijażu. Co w końcu zakładasz?
- Nie wiem, chyba spodenki i koszulkę. - nie zamierzałam i tak długo zostać, więc po co mam się jakoś bardzo stroić.
- Spodenki i koszulka to nieodpowiedni strój na imprezę. - powiedziała Cassy jakby to była najbardziej oczywista sprawa na świecie. - Wiem też nie masz żadnych sukienek, dlatego przyniosłam ci kilka moich.
- Ale ja nie zamierzam się kisić przez godzinę w jakiejś sukience bo tobie się tak podoba, Cas. - prychnęłam.
- Godzinę? - powiedziała Cassy, po czym zaczęła się śmiać. - Przecież my wrócimy dopiero jakoś w nocy. I to nie mi masz się podobać. - uznałam że zignoruję drugie zdanie.
- Chyba ty wrócisz dopiero w nocy, Cas. Nie zamierzam tam siedzieć całą noc. Poza tym mamy inne rozmiary więc i tak bym nie zmieściła się w twoje sukienki. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Blondynka była bardzo szczupła i zazwyczaj nosiła rozmiary XS i S. Mnie natura nie obdarzyła jakąś piękną figurą.
- Dlatego właśnie przyniosłam ci moje jakieś sukienki które są na mnie za duże, a są bardzo śliczne. - Cassy zignorowała moją wcześniejszą wypowiedzieć, starając się cały czas mnie przekonać do tej głupiej sukienki.
- Co ty się tak uparłaś na tą jebaną sukienkę? - zaczynałam już tracić nerwy.
- Staram się, żebyś dobrze wyglądała. Czy to czyni mnie złą przyjaciółką?
- To co czyni cię złą przyjaciółką, to to że próbujesz mnie na siłę uszczęśliwiać jakąś głupią sukienką! - krzyknęłam w złości.
Cassy prychnęła i powiedziała po chwili :
- Dobra, chcesz iść tak, to idź, droga wolna. Tyle że nie ze mną. - po tym zaczęła zbierać swoje rzeczy, po czym chciała wyjść z pokoju i zapewne do wyjścia.
- Serio? Nie pójdziesz ze mną na tą pieprzoną imprezę tylko dlatego że nie chcę założyć jakiejś sukienki? - zapytałam z litością malowaną na twarzy. Nie chciałam iść sama, ale oczywiście też nie pójdę z Cassy jeżeli tak to ma wyglądać.
- Na serio. - odpowiedziała i wyszła zostawiając mnie w osłupieniu.
Tego się nie spodziewałam. Cassy nigdy nie miała problemu z tym że nie jestem jakąś strojnisią, a jednak dzisiaj odwaliła taką akcję. Uznałam że pójdę tak jak chciałam i resztę czasu do imprezy spędzę ćwicząc koncert który miałam zagrać od razu po powrocie do szkoły po wakacjach. Kiedy wybiła 19.55, przestałam grać i wyszłam na imprezę. Nie minęłam się z Conorem, bo pewnie już dawno tam jest i piję z swoimi znajomymi.
Po chwili znalazłam się już pod posiadłością. Już z zewnątrz usłyszałam głośną muzykę, dochodzącą z wewnątrz. Weszłam nie pukając bo i tak pewnie nikt by nie usłyszał. Od razu do mojego nozdrza dotarł zapach alkoholu, zioła i gęstego powietrza spowodowanego przebywaniem tu dużej ilości osób.
Uznałam że pójdę się napić jakiejś lemoniady lub czegoś. Nienawidzę smaku alkoholu więc nie zamierzałam go dzisiaj pić. Udałam się do kuchni aby nalać sobie wody, bo nic innego bez procentowego nie znalazłam. Nie widziałam nigdzie Cassy. Poza tym i tak nie chcę z nią gadać. Usiadłam sobie na stołku barowym, kiwając się lekko do muzyki lecącej na głośnikach i rozmyślając o niektórych sprawach które mąciły mi w głowie.
Po chwili mój spokój przerwała pewna blondynka, którą okazała się Sarah.
- O hej! - powiedziała głośno w moją stronę z uśmiechem. Chyba nie była pijana. Ani nie na tyle żeby można było rozpoznać. - Byłam pewna że nie przyjdziesz. A jednak jesteś.
- Jednak jestem. Mojemu bratu zależało na tym żebym przyszła.
- Jesteś z kimś czy...? - zapytała blondynka.
- Jestem sama. Miałam przyjść z Cassy, ale nastąpiła mała zmiana planów.
- A okej. To skoro siedzisz tu sama to może zagrasz z nami w butelkę? - zastanawiałam się chwilę nad propozycją Sarah. Uznałam że i tak się nudzę więc czemu nie.
- Okej. - powiedziałam, starając się uśmiechać. Blondynka ruszyła w stronę tarasu. - A kto będzie grał tak dokładniej?
- Ja, Topper, Cassy, Kelce, Rafe i jeszcze jacyś znajomi. - świetnie. Chyba się rozmyśliłam. Chociaż już chyba za późno bo doszliśmy właśnie do grona śmiejących się ludzi. Kiedy nas zauważyli to każdy z nich spojrzał w naszą stronę.
- To jest Daisy, dla tych którzy jej jeszcze nie znali. Będzie z nami grać w butelkę.
- Nie chcę grać w tą nudną butelkę. - odezwał się czarnoskóry chłopak, zapewne Kelce, ignorując wcześniejsze przedstawienie mnie. Jak miło. - Może zagramy w coś bardziej szalonego, jak na przykład nigdy przenigdy.
- No nie wiem. Ostatnim razem jak graliśmy to schlaliście się porządnie. - zwrócił się do Kielca i Rafe'a. Ukradkowo na niego spojrzałam i zauważyłam że cały czas na mnie patrzał.
Sarah usiadła, więc zrobiłam to samo zajmując jedyne wolne miejsce obok Cassy. Fantastycznie. Blondynka obdarowała mnie jedynie krótkim spojrzeniem.
- Dobra, gramy w to. - odezwał się Kielce. - Tak się składa że mam idealne mieszanki do tej gry. - wyciągnął zza siedzenia reklamówkę w której można było usłyszeć uderzanie o siebie szkła.
Wow to mój rekord słów jaki kiedykolwiek osiągnęłam xd. Aż 942 słów 🤯.
CZYTASZ
Friends don't look at friends that way ~ Rafe Cameron
RomantikMoje życie w Outer Banks toczyło się normalnie, dopóki on nie przypomniał sobie o moim istnieniu i nie wywrócił mojego świata do góry nogami.