Podeszłam z Conorem do recepcjonistki, siedzącej za biurkiem i stukającej w klawiaturę. Odchrząknęłam zwracając na siebie uwagę. Brunetka w średnik wieku spojrzała na nas i przeskanowała nas oceniającym wzrokiem.
- My do Rafe'a Camerona. - odezwałam się. Nie za bardzo wiedziałam, co mam powiedzieć. Kobieta westchnęła ostentacyjnie.
- Jest teraz na sali operacyjnej. - skitowała nas i wróciła do czynności która robiła na komputerze. Coraz bardziej zaczynała mnie denerować.
- A kiedy będzie można go odwiedzić? - zapytała, siląc się na resztki empatii. Jestem już wyczerpana tym wszystkim.
- Wstęp tylko dla najbliższej rodziny.
- Jestem jego dziewczyną, a to mój... - zaczęłam jej tłumaczyć. Jednak nagle podbiegła do mnie sylwetka dziewczyny i przytuliła mnie. Zauważył blond włosy i wiedziałam, że to Sarah. Po chwili odwzajemniałam uścisk i poczułam napływające łzy do oczu. Blondynka oderwała się ode mnie i zmierzyła Conorem wzrokiem. Ten wysłał jej pocieszający słaby uśmiech.
- Co dokładnie się stało? - puściłam blondynkę, pytając. Dziewczyna westchnęła i spuściła głowę w dół.
- Rafe naćpał się na imprezie i podobno nagle się czymś zdenerwował i wyszedł. Jak się okazało, wsiadł do samochodu i pojechał w kierunku wybrzeża. - zatrzymała się na chwilę, biorąc głęboki wdech. - Doszło do wypadku, gdzie zderzył się z innym samochodem. Tamtemu nic się nie stało, z tego co wiem składa teraz zeznania na policji. Zadzwoniłam do rodziców, ale na razie nie odbierają.
Po wysłuchaniu Sarah, wszystko ułożyło mi się w całość. Rafe pojechał mnie poszukać. Przeze mnie leży teraz na sali i walczy o życie. Gdybym tylko mogła cofnąć czas. To podeszłabym do niego. Próbowała go odciągnąć. Ale nie zrobiłam tego. I teraz on może nie przeżyć.
Nie chciałam nawet dopuścić do siebie myśli, że to może się tak skończyć. On nie może umrzeć.
Po dwugodzinnym czekaniu z sali operacyjnej wyszedł zdyszany lekarz. Natychmiast do niego podbiegliśmy. Spojrzeliśmy na niego wyczekującą.
- I jak? - spytała Sarah zniecierpliwiona. Lekarz odsapnął.
- Przeżył, leży teraz na sali. - poinformował lekarz. Odetchnęłam, uśmiechając się nieznacznie. - Nie było żadnych komplikacji i wszystko jest w porządku. Silny chłopak. Jak się obudzi będziecie mogli go odwiedzić. A teraz, przepraszam.
Na nasze twarze wpłynęły uśmiechy. Mimo tego, że również się cieszyłam, to w środku krzyczałam, bo wiedziałam, że czeka mnie ciężka rozmowa z Rafem. Muszę mu powiedzieć, że się wyprowadzam.
- Pójdę zapytać się pielęgniarki kiedy obudzi się Rafe. - poinformowała mnie Sarah i odeszła w stronę sali. Usiadła na stołku szpitalnym i zauważyłam, że Conor patrzy mnie konsternacją.
- Co? - spytałam zmieszana. Chłopak zajął miejsce obok mnie. Patrzał przed siebie i parsknął. - O co chodzi?
- Jakoś nie jesteś jakaś rozentuzjazmowana* na wieść, że twój ukochany przeżył operację. - powiedział kpiąco. Przewróciłam oczami i spojrzałam na niego z złością.
- Może dlatego, że będę musiała się z tym ukochanym za niedługo rozstać. - wyrzuciłam z siebie. Ominęłam tylko, że to przeze mnie Rafe się tu w ogóle znalazł. Conor pokiwał głową.
Po chwili wróciła Sarah z wiadomością, że Rafe się już wybudza i można do niego wejść.
- Ale po jednej osobie. - poinformowała Sarah. Przegryzłam wargę. Nie sądziłam, że ten moment tak szybko nadejdzie. - Daisy, myślę że najlepiej będzie jak do pierwsza odwiedzisz.
Spojrzałam na nią przerażona. Blondynka posłała mi troskliwe spojrzenie. Wstałam i starałam się pokazywać tego jak się stresuję. Chociaż w środku byłam istną trzęsącą się galaretą. Ruszyłam w stronę pokoju w którym leżał Rafe. Zobaczyłam go przez szybę. Nagle wyczuł moje spojrzenie i utrzymaliśmy chwilowy kontakt wzrokowy. Widać było ból i smutek w jego oczach. Odchrząknęłam i złapałam za gałkę od drzwi i spojrzałam na Sarah, która się uśmiechała. Z nią też będę musiała porozmawiać.
Westchnęłam i otworzyłam drzwi.
Następny rozdział będzie mocny, wyczekujcie!
CZYTASZ
Friends don't look at friends that way ~ Rafe Cameron
RomanceMoje życie w Outer Banks toczyło się normalnie, dopóki on nie przypomniał sobie o moim istnieniu i nie wywrócił mojego świata do góry nogami.