Wyszłam kilka minut po Rafie, żeby mieć pewność, że go już nie spotkam. Chłopak mnie zdenerwował i zasłużył na wszystko co mu powiedziałam. I tak trzymaj Daisy.
Chociaż z jednej strony, jest mi głupio. Co ten chłopak ze mną robi? Nie zauważyłam nawet, że znalazłam się już w parku. Szukałam wzrokiem Nico, aż ktoś od tyłu nie zakrył mi oczu i spytał :
- Zgadnij kto to? - dało usłyszeć się uśmiech chłopaka.
- Hm, no nie wiem. - udawałam, że się zastanawiam. Przegryzłam wargę, żeby stłumić śmiech.
Nico zabrał dłonie z mojej twarzy i stanął przede mną.
- Cześć. - powiedział i przytulił mnie. Zaskoczyło mnie to, przez co zesztywniałam. Chłopak na szczęście szybko się odsunął. Spacerowaliśmy, rozmawiając o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie chłopak westchnął. To nie zapowiada nic dobrego.
- Wiesz, myślałem. O nas. - powiedział. Dobra, to ten moment.
- Nico, tylko że... - chciałam kontynuować, ale chłopak mi przerwał :
- Ja wiem, że to wszystko dzieję się za szybko. Ale Daisy, ja cię chyba lubię. - brunet zarumienił się. Nie ułatwiasz mi tego, Nico.
- Nico, ale ja nie patrzę tak na ciebie. - zauważyłam jak chłopakowi rzednie mina. Chyba nie oczekiwał takiej odpowiedzi. - Przepraszam. To nie przez ciebie. To ja. Ja nie potrafię być w związku. Tylko bym cię skrzywdziła.
- Daisy, ale przecież możemy nad tym pracować. - chłopak próbował mnie przekonać. Złapał mnie za ręce, które natychmiast zabrałam.
- Nie, Nico. Przykro mi. - wydusiłam. - Chyba najlepiej będzie dla ciebie, jak nie będziemy się więcej spotykać.
Chłopak kiwnął głową i patrzał w bok. Pożegnałam się cicho i poszłam w stronę domu.
Całą drogę myślałam o chłopaku. Tylko szkoda, że o tym którego dzisiaj nazwałam ćpunem. Mimo tego, że nadal go nie nawidzę, czuję poczucie winy. Uznałam, że pójdę go przeprosić. Szybkie przeprosiny i tyle. Nie będę się więcej czuła winna. Byłam już przed swoim domem i zrobiłam jeszcze kilka kroków dalej i stałam już przed drzwiami domu Cameronów.
Wtedy przypomniało mi się, że przecież Rafe tu teraz nie mieszka. Spanikowałam, bo dotarło to do mnie po naciśnięciu na dzwonek. Muszę się teraz jakoś wykręcić. Drzwi otworzyły się, a ja zobaczyłam tam Rafe'a. Co do kurwy?
- Cześć. - rzucił. O dziwo, nie był oschły, ani taki jak zawsze. Ale bardziej zadaję sobie pytanie, co on tu robi?
- Hej, chciałam cię przeprosić. - zająknęłam się trochę.
- Chcesz wejść? - zapytał, otwierając drzwi szerzej. Biłam się z myślą co zrobić, ale ostatecznie weszłam. Chłopak skierował się w stronę tarasu, więc poszłam za nim. Wyszliśmy na zewnątrz. Rafe usiadł na jednym z krzesełek ogrodowym i pokazał mi ręką, żebym usiadła na drugim. Na dworze było już ciemno, więc widziałam jedynie co jakiś błysk lampy padający na twarz szatyna.
- A więc chciałam przeprosić za to jak cię dzisiaj nazwałam. - zaczęłam.
- Ćpunem? Zasłużyłem. - odpowiedział chłopak szczerze. Patrzał przed siebie, więc przypatrzyłam mu się dłuższą chwilę. Proste włosy rozrzucone na boki, widoczna linia żuchwy i jego zielonoszare oczy.
- Czemu tak mówisz? - zapytałam. Chłopak obrócił głowę w moją stronę. Na jego twarzy malowało się zmieszanie.
- Po to prawda. Każdego odpycham i jestem dupkiem. - przyznał i znowu obrócił głowę.
- To czemu tego nie zmienisz? - nie wiedziałam czemu Rafe taki jest.
- A po co? I tak każdy myśli o mnie jak najgorzej. I nie kłam, że w twoim przypadku jest inaczej. - przełknęłam ślinę.
- Rafe, to prawda, zraniłeś mnie. Ale nie uważam cię za najgorszego. - no to po szybkich przeprosinach.
Chłopak spojrzał w moją stronę. Jego twarz pokazywała ból i poczucie winy. W pewnym momencie, zaczął płakać. Zaskoczyło mnie to i nie wiedziałam jak mam się zachować. Siedziałam tak, nie wiedząc co powiedzieć. W pewnym momencie wpadłam na głupi pomysł, którego pewnie będę jutro żałować, ale jebać to.
Mój Boże, dziękuję wam za 2K wyświetleń😭😭
Uznałam, że za każdy wbity nowy tysiąc, w środę będzie wlatywał nowy rozdział!
Jeszcze raz wam dziękuję💝💝💝
CZYTASZ
Friends don't look at friends that way ~ Rafe Cameron
DragosteMoje życie w Outer Banks toczyło się normalnie, dopóki on nie przypomniał sobie o moim istnieniu i nie wywrócił mojego świata do góry nogami.