- Czyś ty oszalała? - moja mama wstała i zaczęła chodzić nerwowo po pokoju. - Byłaś z jakimś chłopcem? Dziecko, ty masz dopiero siedemnaście lat.
Spuściłam głowę na dół. Powstrzymałam się przed przewróceniem oczami. W przyszłym roku będę już pełnoletnia, a ta kobieta zachowuje się jakbym miała dwanaście lat i nie mogła się z nikim spotykać.
- Kto to jest? - zatrzymała się i spojrzała na mnie tym swoich matkowym wzrokiem. - Ten chłoptaś.
- Nie znasz. - skłamałam, nie patrząc w jej oczy. Nie mogę jej powiedzieć, że to Rafe, bo mama uważa że jest ćpunem. - Czy to ważne?
- Czy to ważne? - powtórzyła i parsknęła. - Tak, to ważne! Wyszłaś o dziewiętnastej i wracasz przed północą, byłaś nie wiadomo z kim, nie wiadomo gdzie, bez żadnej wiadomości, czy chociaż żyjesz. Ale nie, to nie jest ważne!
- Boże, mamo, ja mam już siedemnaście lat. - westchnęłam. Nienawidzę kłótni. Wolę już się z kimś zgodzić, niż krzyczeć po kimś, starając się udowodnić moją rację.
- No, faktycznie. Jesteś już bardzo dojrzała. - powiedziała ironicznie. Złapała się za głowę. - Dopóki jesteś pod moim dachem, to nie jesteś jeszcze dorosła i masz dostosowywać się do moich zasad. A jedną z nich jest to, że masz mnie informować z kim i dokąd wychodzisz.
- Okej, mogę już iść do siebie? - zapytałam z błagalnym wzrokiem. Kobieta westchnęła i kiwnęła głową. Odetchnęłam i ruszyłam na górę, słysząc jej głos :
- Mogę go chociaż poznać? - spytała spokojnie. Zacisnęłam usta w wąską linią. No i co ja mam jej powiedzieć? Że już go zna? Wzruszyłam ramionami i udałam się do pokoju, słysząc westchnięcie kobiety.
Położyłam się i zaczęłam zastanawiać się nad tym wszystkim. Dzisiaj coś się zmieniło. Już nie jestem po prostu zakochana. Jest to już coś głębszego. Coś, czego jeszcze nigdy w swoim krótkim życiu nie doznałam. Uczucie zupełnie mi obecne. Na ten moment stwierdzenie konkretnie, czy jest to coś dobrego, czy też nie konieczne jest niemożliwe. Zastanawia mnie, czy chłopak czuje to samo. Uznałam, że do niego napiszę.
Do Rafe
Dzisiaj było wspaniale
Widziałam, że wiadomość została odczytana, ale nie dostałam odpowiedzi zwrotnej. Chłopak zapewne jest już zmęczony i odezwie się dopiero jutro. Poczułam się senna, więc udałam się do łazienki, żeby się umyć, po czym walnęłam się na łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Rafe's pov :
- Zrobiłeś to o co cię poprosiłem? - zapytał mój ojciec, patrząc na mnie z litością. Chciałem udowodnić to, że jestem wart jego miłości, że jestem wart być jego synem.
- Tak. - odpowiedziałem dumnie. Wyszczerzyłem swoje zęby i poklepałem lekko po plecach. - Złoto jest już w naszych rękach. Za niedługo będzie calutkie nasze.
- Dopóki nie jest nasze, nie ma jeszcze się z czego cieszyć. - pouczył mnie. Miałem ochotę przewrócić oczami.
- No tak, jeszcze te pieprzone płotki. - zacisnąłem szczękę. Złoto byłoby już dawno nasze, gdyby nie ten cały zasrany John B i jego paczka od siedmiu boleści. Zawsze muszą się wtrącać w nieswoje sprawy.
- Spokojnie, myślę że o nich nie musimy się martwić. - wstał z krzesła, odchodząc. - W końcu wpadną w paszcze wilka bez naszej pomocy i sobie nie poradzą.
Kiwnąłem głową i udałem się do swojego pokoju. Sięgnąłem po telefon, przecierając twarz ręką z zmęczenia. Odblokowałem ekran i zobaczyłem wiadomość od Daisy. Uśmiechnąłem się. Kurwa, co ta dziewczyna ze mną robi? Czuje się jakbym miał zaraz oszaleć. Nigdy nie czułem nic takiego do kogoś. Brunetka od zawsze mnie pociągała, jak mieliśmy piętnaście lat i byłem takim kretynem że nie potrafiłem tego przyznać, przez co ją skrzywdziłem. Boje się, że tym razem znowu to zrobię. Ale staram się. Staram się być lepszy dla niej.
W wtorek niestety nie pojawi się rozdział, bo mam szalony weekend i nie zdążę nic napisać😵💫😵💫
CZYTASZ
Friends don't look at friends that way ~ Rafe Cameron
RomanceMoje życie w Outer Banks toczyło się normalnie, dopóki on nie przypomniał sobie o moim istnieniu i nie wywrócił mojego świata do góry nogami.