33

1.4K 46 8
                                    

Przeszliśmy kawałek po wyboistej ścieżce. Trzymałam kurczowo ręki Rafe'a, bo kurde, tu bym się mogła zabić nawet patrząc pod nogi. Przeklinałam chłopaka w myślach za to, że każe mi iść po takiej drodze, ale ciekawi mnie co wymyślił. 

Rafe zatrzymał się i zaczął rozwiązywać opaskę. Materiał spadł na ziemię, a mi szczęka opadła na sam dół. Przy wolnym miejscu na ognisku leżał rozłożony koc, a wokół niego leżało mnóstwo płatek róż i rozświeconych małych świec. Zauważyłam, że na kocu postawione jest wino i dwa kieliszki, a obok koszyk truskawek. Moje ulubione połączenie. Skąd on wiedział? Nie spodziewałam się takiego gestu. Było... Idealnie. Jak z jakiejś komedii romantycznej. Spojrzałam w stronę chłopaka który przyglądał mi się, czekając, aż powiem cokolwiek. Nie byłam w stanie z siebie nic wydusić. Natychmiast przybliżyłam się do Rafe'a i zamknęłam go w szczelnym uścisku. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy.

- Hej, co się stało? - spytał zmieszany chłopak, wycierając łzy z mojej twarzy. Uśmiechnęłam się. Nie były to łzy smutku, tylko szczęścia i niedowierzenia.

- Ja po prostu... - zaczęłam i potrząsnęłam głową. Nie wiedziałam jak mam ująć to w słowa.

- Wiesz, że możesz mi powiedzieć? - dodał mi otuchy Rafe. Kiwnęłam głową i przetarłam twarz. Wzięłam głęboki wdech i potrząsnęłam głową. Zaśmiałam się nerwowo. 

- Nikt, nigdy nie zrobił mi czegoś tak miłego. - spojrzałam w jego stronę. Jego wyraz twarz natychmiast złagodniał i widać było, że poczuł uczucie ulgi. - Tak się postarałeś, jest idealnie. A ja idiotka, zamiast się cieszyć, to płaczę. 

Chłopak uścisnął mnie. Poczułam zapach jego perfum. Mięta zmieszana z cytrusami. Przymknęłam oczy. Czułam się tak... Bezpiecznie? Tak, myślę że to trafne określenie.

- Możesz płakać, śmiać się, krzyczeć, cokolwiek. Byle byś była przy mnie. - podkreślił ostatnie słowa. Puściłam go wreszcie. - Wybaczysz mi tą drogę którą musiałaś przejść tutaj?

- Hmm, no nie wiem. - udawałam, że się zastanawiam. - Wiesz, zawsze mogłeś mnie przenieść.

- Przyjąłem. Jak będziemy wracać, to Cię przeniosę. - skitował. Zaczęłam się śmiać niekontrolowanie. Kiedy się uspokoiłam, postanowiłam zapytać chłopaka :

- Jak udało Ci się to załatwić? W końcu nie miałeś zbyt dużo czasu od kolacji. - spojrzałam na chłopaka, która usiadł na kocu. Usiadłam obok niego. Zaczął nalewać wino.

- Z małą pomocą. - powiedział, lejąc biały trunek do kieliszków. Moje ulubione, wytrawne wino. - Mam teraz mały dług u pewnego chłopaka, ale warto było, żeby zobaczyć uśmiech na twojej twarzy.

Mimo tego, że niełatwo mnie zawstydzić, to zarumieniłam się. Moje wątpliwości nad którymi zaczęłam rozmyślać w aucie zostały teraz całkowicie rozwiane. Nie muszę się już martwić.

A może jednak powinnaś?



Czas upłynął nam bardzo szybko. Rozmawialiśmy na różne tematy, cały czas się śmiejąc. Mogłabym tak spędzać każdy mój wieczór. Zbliżała się już powoli godzina dwudziesta trzecia, a ja wyszłam z domu o dwudziestej, więc powinnam już wracać, żeby rodzice mnie nie zjedli. 

- Bardzo nie chcę, ale musimy się już dzisiaj rozejść. Już jest bardzo późno.- westchnęłam w końcu, dopijając ostatni łyk wina. Mina Rafe'a posmutniała. 

- Nie chcesz spać u mnie? - spytał, zbierając nasze rzeczy do koszyka. 

- Bardzo chętnie, ale nie mam ze sobą żadnych zmiennych rzeczy, ani nie mówiłam rodzicom, że nie wrócę na noc. Nie chcę ich denerwować. - pomogłam chłopakowi zapakować kieliszki i poskładać koc.

- Wiesz, u mnie wcale nie będą Ci potrzebne rzeczy do ubrania. - uśmiechnął się zadziornie. Parsknęłam.

- Nawet o tym nie myśl. - pokiwałam głową. Niby mam te siedemnaście lat i jestem już w trzeciej liceum, ale jakoś nie czuję się jeszcze gotowa na takie intymne zbliżenie. Żeby nie było, jestem tylko nastolatką, oczywiście że się nad tym zastanawiałam, ale nie spotkałam jeszcze odpowiedniej osoby. Być może to Rafe będzie tym jedynym. 

- A czy już kiedyś... No wiesz, uprawiałaś seks? - zakrztusiłam się swoją śliną. Spojrzałam tępo przed siebie. Nie wiem, czy czuję się na tyle komfortowo, żeby o tym już rozmawiać. 

- No, nie. - zaprzeczyłam, rumieniąc się. Poskładałam jak najszybciej koc. Nie patrząc na chłopaka, wyminęłam go mając zamiar udać się auta. Rafe złapał mnie za nadgarstek i spojrzał w moje oczy.

- Spokojnie, nie stresuj się tym. Poczekam, aż będziesz gotowa. - powiedział szczerze chłopak. Odetchnęłam i uśmiechnęłam się do niego. Szatyn puścił moją dłoń i niespodziewanie podniósł mnie, przerzucając mną przez ramię. 

- Co ty robisz?! - pisnęłam. Chłopak złapał mnie mocniej i zaczął iść w kierunku samochodu. 

- Obiecałem, że cię przeniosę. - zaśmiał się szatyn. Zdumiona palnęłam ręką w czoło.

- Myślałam że żartowałeś! - przyznałam. Nie spodziewałam się, że Rafe mówił na serio. Z nim zawsze wszystko było możliwe.

- Nie martw się kochanie! Nie skręcisz sobie kostki. - podrzucił mną, na co pisnęłam.

- No rzeczywiście, prawdziwy z ciebie bohater.- prychnęłam. Miło z jego strony, chociaż czuję się jak jakiś pieprzony worek kartofli.

Po chwilowym zwisaniu na ramieniu chłopak, doszliśy wreszcie do samochodu i szatyn postawił mnie na ziemi. 

- Cóż, to nie było konieczne. Ale dzięki. - uśmiechnęłam się ironicznie i wsiadłam do samochodu. Zaraz po mnie zrobił to samo Rafe. Wracając, poczułam się bardzo senna i sama nie wiem kiedy moje powieki same się zamknęły. 

Obudził mnie lekkie szarpnięcie za ręke.

- Hej, Daisy, obudź się. Jesteśmy. - usłyszałam głos Rafe'a. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Przeciągnęłam się i ziewnęłam lekko. 

- Dziękuję za dzisiaj, było naprawdę bardzo miło. - stwierdziłam. Rafe uśmiechnął się. Przybliżyłam się do chłopaka i pocałowałam go krótko, ale to mu nie wystarczyło. Chłopak złapał mój podbródek i złączył nasze usta na trochę dłużej. Oderwaliśmy się od siebie i oparliśmy nasze czoła o swoje. 

- Naprawdę nie chcę przerywać tej chwili, ale muszę już iść. - chłopak westchnął.

- Wiem. - pożegnaliśmy się i wreszcie opuściłam samochód Rafe'a. Udałam się do domu i jak najciszej otworzyłam drzwi. Ściągnęłam buty i weszłam do salonu, z zamiarem udania się do swojego pokoju. Jednak moje plany pokrzyżowała moja mama siedząca na kanapie, paląca papierosa.

- Daisy! - krzyknęła, prostując się. Spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem. - Gdzieś ty była?! 

Mam solidnie przejebane. 



Friends don't look at friends that way ~ Rafe CameronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz