𝐩𝐫𝐢𝐧𝐜𝐞𝐬𝐬𝐞𝐬 𝐝𝐨𝐧'𝐭 𝐜𝐫𝐲 | część druga

325 13 54
                                    


ostrzeżenia: wzmianku o molestowaniu, sceny porwania, przekleństwa.

nie czytać bez znajomości części pierwszej!

Claire nigdy w życiu nie czuła się tak wolna i jednocześnie tak przestraszona jak wtedy gdy biegła pochłoniętą w mroku, leśną szosą.
Nabierała ciężko powietrza, zwalniając powoli aż nie dotarła do rozwidlenia. Skwar męczył ją niemiłosiernie a kolejne strużki potu spłynęły jej po szyi aż zatrzymały się na dekolcie.

— Księżniczko? — ze świstem nabrała powietrza gwałtownie odwracając się za siebie. Napotkała tam powstawną oraz wysportowaną sylwetkę mężczyzny, ubranego w czarny wojskowy strój polowy. — Spokojnie, nie mam złych zamiarów. Pamiętasz co mówiła Ci Natasha?

Natasha. Znał ją. To musiał być ich pilot.

Kiwnęła jedynie głową podając mu pistolet.

— Ta...to chyba nie będzie Ci potrzebne. — mruknął odbierając od niej broń, chowając ją do kabury. — Musimy startować, chodź.

Startować? Ale dokąd?

Nie mając innego wyjścia podąrzyła za blondynem. Miała szczerze dość tego wszytskiego i jedyne o czym marzyła to chociaż chwila spokoju podczas której mogłaby choć trochę zmrużyć oczy. Była zmęczona, i w środku i na zewnątrz. Wycieńczona wielogodzinnym siedzeniem na niewygodnym krześle oraz walczeniem ze sznurem który obcierał jej nadgarstki prawie, że do samej skóry i mięsa.

Chwilę później oboje znaleźli się na pokładzie odrzutowca. Blondynka zajęła miejsce na siedzeniu i zapięła pasy odchylając głowę do tyłu.

— Dlaczego nie możesz ze mną polecieć do Grecji? — zapytała ochrypłym głosem.

— Przykro mi księżniczko, rozkazy to rozkazy. — odparł, łapiąc za ster.

Claire wypuściła drżące westchnienie, przymykając oczy. Pozwoliła by jedna mała łza stoczyła się po jej policzku i zniknęła w materiale jej koszuli.

***

Nie lecieli długo. W zasadzie tylko godzinę.

Callahan nie zmrużyła oka, będąc raz po raz budzona przez ewentualne wstrząsy czy turbulencje.
Głowa bolała ją od szumu a przed oczami pojawiały się mroczki.

Kiedy w końcu wylądowali odczuła ogromną ulgę, mogąc w końcu odpiąć się z pasów. Na trzęsących się nogach wyszła na zewnątrz, owijając się ramionami.

— Idź prosto do tamtego budynku i poczekaj chwilę. Przyjdzie po Ciebie niejaki Bruce, jest lekarzem.

Kiwnęła głową wpatrując się smutno przed siebie.

— Hej.. — dotknął jej ramienia, na co się wzdrygnęła. — Dasz sobie radę, naprawdę. Już nic Ci nie grozi.

— Dziękuję, Clint. — szepnęła posyłając mu mały uśmiech. 

Nie oglądając się za siebie zniknęła chwilę później na piaszczystej drodze.

***

TONY STARK ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz