𝐯𝐢𝐫𝐢𝐝𝐢𝐭𝐲 | royal au

416 12 5
                                    


— Wasza wysokość.

Jeden z lordów pokłonił się młodemu księciu, pochylając się nisko ku ziemi. Tony skinął głową splatając z tyłu swoje dłonie. Jego ojciec posłał mu twarde spojrzenie ale nic nie powiedział.

Brunet rozejrzał się po sali przepełnionej ludźmi z różnych sfer. Wszyscy bez wyjątku byli ubrani w eleganckie stroje, nosząc na głowach kapelusze i berety. Skrzywił się, nie lubił nosić czapek a korona którą nosił teraz na głowie powoli zaczynała działać mu na nerwy.

Kiedy goście zostali już powitani udał się do stołu i zabrał z tamtąd kielich z winem.

— Ale stypa. — Rhodey stanął obok niego, również z kielichem w ręku. — Zaraz się zanudzę na śmierć.

— Słyszałem, że Księżna ma przyjechać. — podzielił się z nim dobrą wiadomością. Mówiąc to miał na myśli ich bliską znajomą jaką była księżniczka Sycylii.

— Serio? A ona nie jest czasem we Włoszech?

Pokręcił głową.

— Już wróciła. — odparł. — I nadal nie ma męża. — powiedział unosząc do góry brew i patrząc sugerująco na swojego towarzysza.

— Weź przestań. — jęknął James. — W życiu bym jej nie tknął.

— Jakąś musisz, przyjacielu. — poklepał go po ramieniu, upijając łyk trunku.

— A Ty? Masz kogoś na oku?

— Nie.

— A co z Virginią?

— Jest...dobrą przyjaciółką. — uciął, mimo że słowa te nie chciały mu przejść przez gardło.

— Spałeś z nią?

Książe westchnął, nie mając zamiaru odpowiadać na to pytanie, będac zniesmaczony wizjami w swojej głowie.

— Tony, no weź. Nie możesz spać ze wszystkim co ma dwie nogi i piersi.

— W tej kwestii akurat nie masz nic do powiedzenia. To moja sprawa. — wtrącił zirytowany.

— Ale jesteś moim przyjacielem i przyszłym królem. Musisz dbać o swoją reputację.

Umilkł na chwilę nie chcąc niepotrzebnie wszczynać dyskusji. W tym momencie posłaniec stanął przed nimi i pokłonił się.

— Mości Książe, król wzywa. — oznajmił a brunet uniósł jedynie brwi. Rhodes uśmiechnął się do niego klepiąc go plecach i patrząc jak odchodzi w kierunku rodziców.

Brunet przeszedł obok grupki dziewczyn, które obdarzył krótkim uśmiechem na co te zachichotały. Stanął przy swojej matce, która poprawiła mu kołnierzyk kaftanu, na co wewnętrznie wywrócił oczami.

Nawet po tylu latach nie potrafiła przestać przyczepiać się do takich drobiazgów.

— Wasze wysokości, przedstawiam króla i królową Marsonii, wraz z córkami.

Tony spojrzał najpierw na parę królewską po czym pozwolił sobie na krótkie skinięcie głową. Howard – jego ojciec posłał mu za to karcące spojrzenie.

Zaledwie sekundę po tym jego wzrok opadł na pierwszą z córek. Miała długie jasne włosy na których pojawiły się różne zdobienia wraz ze złotym diademem. Jej suknia ciągnęła się do samej ziemi, mając w sobie ręcznie tkany, złoty haft, który prezentował się iście królewsko na tle krwistej czerwieni.

Ujął jej dłoń po czym ucałował wierzch nie odrywając od niej wzroku.

— To dla mnie zaszczyt. — odezwał się puszczając jej dłoń którą uniosła by zakryć rumieniec jaki wykwitł jej na policzkach.

Kiedy przyszła kolej na jej siostrę, Tony'emu po raz pierwszy zabrakło słów.

Druga z księżniczek w istocie była piękną dziewczyną o niemalże dziecęcych rysach twarzy. Buzię miała gładką, a usta zupełnie cienkie jak u dziewczynki. Miała na sobie piękną błękitną sukienkę, która również ciągnęła się do samej ziemi jednak była ona wykonana z cieńszego materiału, prawdopodobnie jedwabiu. Na jej głowie spoczywała tiara, wysadzana srebrnymi perłami oraz kryształami.

— Książe. — ukłoniła się nisko, chwytając materiał sukni w swoje drobne palce. On również powtórzył gest, łapiąc jej dłoń w swoją i czyniąc to samo co wcześniej.

— Anthony oprowadź proszę księżniczkę. Jestem pewna, że spodoba jej się nasz pałacowy ogród. — poleciła królowa Maria, patrząc po ich dwójce.

— Oczywiście. — odrzekł, prostując się oraz łapiąc pierwszą z sióstr i odchodząc w jej towarzystwie.

Królowa westchnęła, powracając do toczącej się od kilku minut rozmowy między monarchami.

***

Brunet odetchnął ciężko z powrotem wchodząc do sali i poprawiając swoje włosy.

Stanął przy stole i oparł się o niego bokiem patrząc na talerze wypełnione jedzeniem. Będąc szczerym widok ten zbrzydł mu od samego patrzenia.

Dopiero po kilku minuyach stania w bezruchu zauważył młodszą księżniczkę, rozmawiającą z jednym z amabasadorów. Ich rozmowa kompletnie pochłonęła jej uwagę, przez co wyglądała na bardzo skupioną.

Starszy mężczyzna zaprowadził ją do stołu po czym krótkim skinięciem głowy pożegnał ją znikając w tłumie gości.

Miał co do niej sprzeczne myśli. Nie tylko ze względu na jej ponad przeciętną urodę oraz rysy twarzy ale też ze względu na wiek. Jak bardzo mogła być od niego młodsza? Cztery? Trzy lata?

Na początku nie zauważyła jego obecności będąc zbyt skupiona na wygładzaniu sukienki. Stojąc przy niej zorientował się jak drobna przy nim była.

Zerknęła krótko w bok i szybko się zreflektowała, rozpoznając go.

— Książę. — dygnęła pokrywając się słabym rumieńcem. — Najmocniej przepraszam, nie zauważyłam, że Tu jesteś.

— Nie musisz mi się kłaniać za każdym razem. Wystarczy, że kiwniesz głową. — powstrzymał się od wywrócenia oczami. — Więc...jesteś z Marsonii, prawda?

Odpuścił sobie etykietę, gdyż w tamtym momencie najmniej się dla niego liczyła. Zależało mu bardziej, że by pozyskać od niej trochę informacji.

— Tak. — kiwnęła głową. — To bardzo piękny kraj. Musisz kiedyś go odwiedzić Książe.

— Z pewnością jest tak jak mówisz. — zmrużył oczy splatając z tyłu dłonie i przyglądając jej się badawczo z góry.

— Wasz kraj też jest przepiękny. A szczególnie piaszczyste plaże nad morzem. Coś pięknego. — zachwyciła się, posyłając mu uśmiech, który o dziwo odwzajemnił.

Po kilku minutach oboje przenieśli się z sali balowej na korytarz prowadzący do rozwidlenia. Spacerowali po komnatach wymieniając się uśmiechami i tocząc bardzo długie rozmowy. Czas jakby na chwilę się zatrzymał, przestając mieć jakiekolwiek znaczenie.

Był tylko on i ona.

I to wystarczyło.

***

TONY STARK ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz