Rozdział 4

1.2K 51 2
                                    

Olivier pukał do drzwi. Do drzwi naszego opiekuna. Otworzył je, nawet nie czekając na odpowiedź zwrotną. Wparował tam i od razu jego wyraz twarzy się zmienił. Widziałem w nich wręcz chęć mordu. Podejrzewam, że to moja wina. Bo w końcu tylko ze mną rozmawiał. Było to tylko parę słów, ale to też się liczy. Już byłem gotów ponieść wszystkie możliwe kary. Ale się przeliczyłem. - Jak wy traktujecie te dzieci, do cholery?! - Był bardzo nabuzowany. Trzymał mnie mocno. Bym nie wypadł. Ale to było mimo wszystko nad wyraz delikatne. - Tak jak dziwki. W końcu nimi są nieprawdaż? Małe, nie sprzeciwiające się niczemu małe szmaty. - Nasz opiekun bez wzruszenia i okazu człowieczeństwa, odpowiedział. No tak. Przecież jestem zwykłą kurwą do pieprzenia. Chyba to już słyszałem. - Co proszę? - Olivier zacisnął zęby i pięści. Dalej trzymał mnie w objęciach. - Oh, no nie mów, że nie wykorzystasz tego chłopczyka. Bierzesz? - Hm, chyba zostałem potraktowany jak jakiś towar. Jakbym miał wybierać to byłbym marihuaną. Ludzie mnie próbują. Ludzie się ode mnie uzależniają. Ludzie przeze mnie umierają. A jak się skończę, to obsesyjnie mnie pragną. A mnie to nie obchodzi. Po prostu wtedy bierze mnie ktoś inny. - Żebyś, kurwa, wiedział, że go zabieram do mnie. Dawaj papiery. - Wysyczał Olivier, biorąc długopis. Błyskawicznie podpisał dokumenty, po czym wstał, dalej ze mną na rękach. Ale tym razem nie na długo, bo postawił mnie przy swoim boku. Pogłaskał mnie po włosach. Miłe uczucie swoją drogą. Czuję, że nauczę się dużo nowego. Ale szczerze, nie spodziewałem się, że ktokolwiek mnie weźmie. Na moją twarz mimo prób, które miały na celu to powstrzymać, uśmiechnąłem się lekko, spuszczając głowę w dół. Jednak szybko ją podniosłem słysząc głośny odgłos zderzenia się skóry ze skórą. Olivier otwartą dłonią uderzył mojego, byłego już, opiekuna w policzek. A potem w nos, aż coś tam pękło. A potem w brzuch, na co ten sadysta zaczął kaszleć krwią. Z jego ust się ona po prostu wręcz lała. Chciałem zobaczyć jak cierpi. Tak jak my. W tym ośrodku zajmującym się niepełnoletnią, samotną młodzieżą i dziećmi. Mogłem trafić gdzieś indziej, ale przydzielili mnie tu. Gdzie jest więcej starszych osób. Bliższym do ukończenia lat osiemnastu i kopnięcia ich w dupę, by radzili sobie sami. Bez niczego. Podszedłem do zwijającego się z bólu mężczyzny i kucnąłem przy nim.

Mam kolejnyyy rozdział yeeey. Na szczęście w końcu zaczął się weekend i można odpocząć od tego wszystkiego. Mam dzisiaj trochę gorszy humor przez kurwa kartkówkę z wosu, bo, no cóż, nasi wspaniałomyślni koledzy postanowili się pobić i to była kara dla całej kuźwa klasy. Ale tak poza tym jest całkiem okej, ehhh. A u Was co tam, pianeczki?
Buziaczki, ily <3
~Kornel~ 

I feel love... I'm lovedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz