Christmas chapter

636 31 4
                                    

Mam dla Was gwiazdkowy prezencik. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia, pianeczki <3 Zostawcie gwiazdeczki

Święta były czymś, czego z całego serca nienawidziłem. A dzisiaj miałem spędzić Boże Narodzenie z Olivierem po raz pierwszy. Upiekliśmy razem pierniczki, co było akurat całkiem zabawne. Nigdy nie ekscytowałem się siedzeniem w kuchni i gotowaniem. A okazało się, że jestem całkiem dobry w robieniu słodkości i ciast, bo totalnie nie wychodziły mi takie codzienne potrawy. Ogółem mówiąc, lekko zdemolowaliśmy pomieszczenie poprzez różne czynniki. Na wigilię zostaliśmy zaproszeni do Leona. Mimo iż my jak i Leon nie wierzyliśmy w nic, to i tak świętowaliśmy. Jest to całkiem klimatyczne święto. Można je spędzić w rodzinnym i miłym gronie, a ja w końcu mam kogoś, kogo traktuję jak najbliższe osoby. Powracając do tematu naszego domu to ubraliśmy tylko choinkę w salonie. Nawet nie fatygowaliśmy się z ozdobami w całym domu. Dużo czasu spędzaliśmy po prostu razem, wtuleni w siebie, opatuleni kocykami i kubkami gorących kaw lub herbat malinowych. Potrzebowałem takich właśnie chwil w zimowe dni. Taka pogoda sprawia, że mam ochotę iść spać i nie wstawać. Śnieg i mróz mnie dobija… W końcu jednak nadszedł dzień wigilii. Ubraliśmy odświętne ubrania, którymi były garnitury, bo jakżeby inaczej. Tylko, że mój był błękitny, a Oliviera czarny, jak zresztą zawsze. Wzięliśmy ciasta i inne rzeczy, którymi prawie puściliśmy dom z dymem oraz prezenty. Jadąc do Leona siedzieliśmy dosłownie załamani. Ile można dawać ludziom do słuchania kolędy? Nie wytrzymaliśmy i słuchaliśmy płyt Nirvany, dopiero wtedy nasz humor się poprawił. Mężczyzna cały czas trzymał jedną dłoń na moim kolanie, co sprawiało, że moja twarz wręcz płonęła, a mały uśmiech sam wlatywał mi na twarz. Uczucie ciepła ogarniało całe moje ciało. Kiedy znaleźliśmy się już na podjeździe do domu Leona, szybko wysiadłem z samochodu, biorąc wypieki i pobiegłem do drzwi, dzwoniąc dzwonkiem. Nie musiałem długo czekać, a już znalazłem się w ciepłym pomieszczeniu. Pozbyłem się ośnieżonej odzieży wierzchnej i odłożyłem pudełka z naszymi arcydziełami. Mając wolne ręce, wtuliłem się w Leona, który podniósł mnie i cmoknął w policzek. - Cześć, cukiereczku, widzę, że się trochę namęczyliście z tymi pięknymi i bosko pachnącymi rzeczami. - Uśmiechnąłem się i kiwnąłem potwierdzająco głową, przy czym teatralnie otarłem czoło, ale w taki sposób, by nie zepsuć sobie makijażu. Tak, poświęciłem się i spędziłem dwie godziny na nakładaniu kosmetyków na twarz. Zaraz po tym Olivier ledwo otwierając drzwi, wszedł i odłożył na bok prezenty. Zdjął płaszcz oraz eleganckie buty i podszedł do nas, ściskając rękę Leonowi i przytulając się lekko. Przygotowałem stół i zastawę, a mężczyźni zajęli się robieniem czegoś w kuchni. Nie tykałem się nawet tego pomieszczenia, zająłem się wyglądem salonu i układaniem zawiniętych przedmiotów pod choinką. Gdy już wszystko było idealnie, usiadłem na sofie, czekając. Nigdy nie spodziewałbym się tego, że znajdę się tutaj. I że moje życie jakkolwiek się zmieni. Po niedługiej chwili zasiedliśmy do wspólnej kolacji. Była taka, jaka powinna być. Nie wcisnąłem w siebie dużo, jedyne czego zjadłem najwięcej, to ciasteczka z lukrem. Olivier śmiał się ze mnie pod nosem, ale wepchnąłem w niego pierniczka i wtedy się uspokoił. Leon patrzył na to z rozczuleniem. W sumie wyglądało to pewnie trochę słodko. Kiedy tylko nadszedł czas na rozpakowywanie prezentów, myślałem, że się popłaczę. Nie lubiłem momentów, w których trzeba coś takiego robić, więc jak tylko mogę, unikam tego. Nawet nie wiem, skąd takie coś u mnie się wzięło. W ośrodku nic nie dostawaliśmy, a teraz Olivier rozpieszcza mnie na każdym kroku. Nie narzekam, jest mi wręcz za dobrze. Podarunki każdemu się podobały. Ale zaskoczyła mnie jedna rzecz. Znalazłem karteczkę pomiędzy papierami, że czeka na mnie jeszcze jedna niespodzianka. Przez resztę wieczoru myślałem, co to mogłoby być. Nocowaliśmy tego dnia u Leona. Więc jak nadszedł czas, by się rozejść, udaliśmy się do pokoju dla gości. Poszliśmy się przygotować do spania i jak wróciłem z powrotem do pomieszczenia, na łóżku leżał liścik i pudełko. Czerwone pudełko z czarnym akcentem. Drżącymi dłońmi otwarłem je. W środku była obroża ze smyczą, kajdanki, pokryte czerwonym futerkiem i zatyczka z równie czerwonym ogonem. Poczułem na ramieniu rękę Oliviera, i przysiągłbym, że w tamtym momencie się uśmiechnął. - Podoba Ci się, kochanie? - Pocałował mnie w szyję i zaczął robić na niej intensywną malinkę. Popatrzyłem na mężczyznę ulegle. - Ale co my z tym teraz zrobimy? - Sięgnąłem po papierek, bo zorientowałem się, że go nie przeczytałem. Było tam napisane, że tej nocy powinniśmy przetestować zawartość tego pudełka. Zakryłem sobie usta dłonią, a Olivier wykorzystał moment i założył mi obrożę. Akurat ona mi się podobała. Umiejscowił swoje dłonie na mojej koszulce i zdjął ją jednym ruchem. Założył mi kajdanki, przy czym ucałował moje dłonie. - Wszystko w porządku? Mogę kontynuować? - Zapytał czule i cmoknął mnie w nos. Kiwnąłem głową z uśmiechem i schowałem głowę w szyi mężczyzny. Ten tylko ściągnął resztę moich ubrań i zaczął rozciągać przy pomocy lubrykantu. Wsunął we mnie zatyczkę, a ja jęknąłem cicho. Popatrzyłem w oczy Oliviera moim zamglonym wzrokiem. Złączyłem nasze wargi i bardziej rozszerzyłem nogi. - W sumie to zastanawiam się, czemu włożyłem w Ciebie tą zatyczkę… Skoro i tak długo tam nie pobędzie. - Wyszeptał i delikatnie wysunął ze mnie ten ogonek. Zaraz po tym wszedł we mnie głęboko i wolno. Jęknąłem przeciągle, a moje tęczówki powędrowały ku górze. Mężczyzna powtarzał te ruchy w tym samym tempie i tak samo dogłębnie, że odczuwałem wszystko jakby podwójnie. Przez chyba połowę nocy robiliśmy… to co robiliśmy. Muszę przyznać, że ten prezent był naprawdę… przyjemny. To jest idealne określenie. Zasnąłem na Olivierze, który masował moje pośladki. - Kocham Cię nad życie, Aster. To moje najlepsze święta w życiu. - Pocałował mnie zmysłowo w usta. - Też Cię kocham, Olivier. I to moje pierwsze, prawdziwe święta, których nigdy nie zapomnę. - Oddałem czułość, a moja pojedyncza łza szczęścia skapnęła na policzek mężczyzny. Nie starł jej. Zostawił. Tak jak wszystkie miłe wspomnienia związane z naszym, wspólnym życiem. 

Napisałem dla Was taki specjalny rozdział jako prezencik. Mam nadzieję, że jest w miarę dobry. Nie będę się rozpisywał, po prostu życzę Wam spełnienia marzeń <3
Buziaczki, pianeczki, ily <3
~Kornel~

I feel love... I'm lovedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz