Stoję w naprawdę zatłoczonym miejscu. Że też musieliśmy iść na tą imprezę. Jakbym nie miał nic lepszego do roboty. Mam już tego serdecznie dosyć, każdy pijany na mnie wpada, mówiąc że mnie nie widział. A w dodatku mi nie wolno pić, bo zakazał mi tego Olivier. Ale jak to mówią, raz się żyje, więc czemu miałbym nie spróbować? Podszedłem do ogromnego blatu, który znajdował się obok barku. Były na nim przeróżnego rodzaju alkohole i chyba nie tylko. Wziąłem do rąk szklankę i wypełniłem ją wódką, po czym dolałem do niej soku malinowego. Wygląda ładnie, ma różowy kolor, a do tego dosypałem również lód, czyli mam najbardziej prymitywnego drinka na świecie. Upiłem łyka i już gardło zaczęło mnie piec, ale i tak dokończyłem swój jakże wspaniały trunek, który dosłownie smakował jak zimne gówno z nutką maliny. W mojej głowie świat kręcił się w prawo i lewo, a także wszystko wydawało się takie zabawne. Przez jakiś czas szukałem Oliviera, który jak się okazało, siedział ze swoimi znajomymi. Potrafiłem ostro upić się jedną szklanką wódki z sokiem, co było szokujące. No, może nie aż tak bardzo. Usiadłem na kolanach mężczyzny, a dokładniej, idealnie na jego kroczu. - Kochanie, co robisz? - Zapytał Olivier, kiedy zacząłem się trochę wiercić. Położyłem swoją głowę na jego klatce piersiowej, a mężczyzna czule pocałował mnie w policzek. - Piłeś coś, Aster? - O kurwa mać. To nie skończy się dobrze, przecież mi o wszystkim mówił. Popatrzyłem na niego moimi szczenięcymi oczkami, które zawsze tak dobrze na niego działały. - Kochanie, odpowiedz mi na pytanie. - Wiem, że powinienem się przyznać i to byłaby najlepsza opcja, ale wizja tego mnie przeraża. - Aster, pamiętasz, że masz mi mówić prawdę? - Kiwnąłem głową, a moje oczy się zaszkliły. - Tak, więc, jak było? - Wypuściłem powietrze z płuc i nerwowo zacząłem zaplatać ze sobą palce. - T-Tylko troszeczkę, tatusiu… - Wyszeptałem i nagle wszystkie procenty wyparowały z mojej krwi. Normalnie natychmiastowe wytrzeźwienie. - Cieszę się, że się przyznałeś, choć i tak było widać, że jesteś lekko spity. - Zaśmiał się krótko i przybliżył do mojego ucha. - Kara Cię nie ominie, kochanie, ale może będzie trochę lżejsza. - Wyszeptał, na co się spiąłem i zacząłem popłakiwać. Olivier dalej rozmawiał ze swoimi znajomymi, głaszcząc mnie po włosach i przytulając, co mnie uspokajało, ale też zdziwiło. Bo miałem mieć karę. Kiedy było lekko po trzeciej w nocy, razem z mężczyzną pożegnaliśmy się z innymi i ruszyliśmy w kierunku samochodu. - Kochanie, jak się czujesz? - Drżącym głosem odpowiedziałem, że dobrze, ale tak naprawdę bałem się jak cholera. Zdążyłem już zwrócić cały alkohol jaki wypiłem przez pewnie jego ilość w stosunku do picia pierwszy raz i raczej już go nie tknę. Na początku było przyjemnie, ale potem już nie za bardzo. - Mam nadzieję, że już wiesz, czemu nie chciałem, żebyś tykał się alkoholu. Nawet się mnie nie zapytałeś, co nie jest do Ciebie podobne. - Poczułem się wtedy źle. Wyrzuty sumienia zaczęły mnie nawiedzać. - Przepraszam, tatusiu… - Przez łzy wyszlochałem. Olivier się uśmiechnął i kierował się w stronę domu. Dojechaliśmy w całkiem krótkim czasie. Mężczyzna narzucił na mnie swoją marynarkę. Ściągnąłem moje lakierki na obcasie w salonie I odetchnąłem. W końcu czuję pełny grunt pod nogami. Spuściłem głowę, kiedy tylko poczułem, że za mną stoi Olivier. - Kochanie. - Mężczyzna chwycił moją twarz w ręce i uniósł do góry tak, żebym na niego patrzył. Przeniósł swoje dłonie na moją talię i powoli przesuwał je w dół, aby umiejscowić je na moich pośladkach. Miałem na sobie całkiem ciekawy strój. Były nim czarne kabaretki, czarne, krótkie, bardzo obcisłe, spodenki, czarny top i różowe, królicze uszy i ogonek. Wymalowałem się także dzisiaj. Ledwo się odważyłem wyjść tak do ludzi. Olivier się nie przebierał za nic, po prostu jak zwykle miał garnitur. Pochylił się i zaczął obcałowywać moją szyję. Zrobił mi kilka dużych malinek, a potem przeniósł się na usta. Oddawałem każdy gest. Po chwili jednak podniósł mnie i ruszył do sypialni. Położył mnie na łóżku i zawisł nade mną. Ściągnął że mnie top i zajął się ssaniem i podgryzaniem moich sutków. Owinąłem swoje ręce wokół jego karku i ciągnąłem lekko za końcówki jego włosów. Nawet nie zorientowałem się, kiedy pozbył się moich spodenek. Rozerwał moje kabaretki i zaczął mnie delikatnie rozciągać. Jego palce po niezbyt długim momencie wymienił na swojego penisa. Czułem duży ból przeplatany z przyjemnością. Olivier zaczął powoli, ale z każdą sekundą przyspieszał, co niwelowało wszystkie nieprzyjemne uczucia. Jęczałem głośno i drapałem jego plecy, przez co miał kilkanaście czerwonych, długich kresek. Doszedłem, ledwo kontrolując moje ciało, a od razu potem we mnie mężczyzna, który opadł koło mnie na łóżku. - To chyba była bardziej nagroda niż kara, kochanie. - Wyszeptał mi do ucha, gładząc moje biodro. Obróciłem się w jego stronę i wtuliłem w jego nagą klatkę piersiową. - Będę już grzecznym chłopcem, tatusiu. Obiecuję. - Powiedziałem ze szczerością w głosie. - Też mi się tak wydaje. Jesteś moim grzecznym chłopcem, Aster. I pamiętaj, jak będziesz chciał coś zrobić, nie ważne co by to nie było, powiedz mi. Dobrze? - Pokiwałem głową i wturlałem się na Oliviera, który zaśmiał się. Położył swoje duże dłonie na moich pośladkach, delikatnie je gniotąc. Złożyłem mokry pocałunek na
policzku mężczyzny, który uśmiechnął się czule. - Kocham Cię, kochanie. - Powiedział, jeżdżąc palcami po moim kręgosłupie, przez co przechodziły mnie ciarki. - Też Cię kocham, tatusiu. - Położyłem swoje ręce na barkach Oliviera i pomrukiwałem jeszcze przez chwilę, kiedy mężczyzna smyrał mnie po udzie. Obaj pogrążyliśmy się we śnie, wtuleni w siebie, czując spełnienie i głęboką miłość.Przychodzę z halloweenowym rozdziałeeem. Mówiłem, że to będzie smut xD. Postaram się dodać jeszcze kilka rozdziałów albo co najmniej jeden. Mam nadzieję, że jakoś mi wyszła ta hot scenka i ogólnie ten chapter jest choć trochę dobry.
Buziaczki, pianeczki ily <3
~Kornel~
CZYTASZ
I feel love... I'm loved
RomanceAster nie ma łatwego życia. Jest piętnastoletnim chłopcem z zaburzeniami psychicznymi, a także lękowymi oraz nerwowymi. Kiedy miał osiem lat, stracił rodziców i był zmuszony do zamieszkania w domu dziecka. Nie miał żadnych bliskich, którzy zabraliby...