Rozdział 26

211 25 23
                                    

Miałem właśnie 15 urodziny, czuję się za poważnie... Jest tu ktoś, kto słucha metalu...? (Mam wewnętrzną potrzebę posiadania znajomych metali...)( W sumie to w ogóle chciałbym mieć jakichkolwiek, z którymi miałbym dobry kontakt, nawet przez neta...)

W szczelinie, pomiędzy drzwiami a framugą stała postać. Postać, która przynosiła mi same złe wspomnienia. Widziałem dokładnie sylwetkę, rysy twarzy, kolor oczu, który idealnie przenikał przez ciemność. Chciałem się położyć i zapomnieć, lecz to zaczęło się zbliżać. Byłem ciekaw, co się stanie, ale ogarniał mnie lekki strach. Dotknąłem palcem Oliviera, aby się obudził. Lecz on dalej spał. Postać była coraz bliżej mnie. - T-Tatusiu! - Krzyknąłem przeraźliwie. Mężczyzna od razu zerwał się do siadu i zapalił lampkę. - Co się stało? - Zacząłem płakać i się trząść. Nie wiedziałem, czy to, co zobaczyłem, było prawdziwe. - On tam był. Naprawdę, tatusiu. On tam był… - Rozpłakałem się jeszcze bardziej i patrzyłem się pusto w przestrzeń. - Ale kto, kochanie? - Nie odpowiedziałem. Olivier pewnie sam się domyślił, bo lekko otworzył usta ze zdziwienia. Wstał i otworzył drzwi szeroko, aby rzucić okiem na korytarz, na którym nic nie było. Porozglądał się po pokoju, w którym też nic nie znalazł. Westchnął i usiadł na łóżku tuż obok mnie. - Aster, tu nic nie ma… - Mężczyzna przytulił mnie delikatnie i położył dłoń na moją potylicę. Zamknąłem oczy. W końcu. Myślałem, że będę spać spokojnie. Okazało się, że nie. Po krótkiej chwili zobaczyłem to samo. Nie wiem, czy to było w mojej wyobraźni, czy kompletnie przede mną, zamiast Oliviera. - Nie! - Krzyknąłem nieświadomie, odpychając od siebie mężczyznę, upadając na podłogę przy okazji. - Aster! - Usłyszałem donośne warknięcie, które przyprawiło mnie o drgawki. Zacząłem chaotycznie płakać, pomimo tego, że miałem otwarte już oczy, nic nie widziałem, wszystko było rozmazane. Starałem się bronić przed zjawą, którą widziałem dwukrotnie. Wymachiwałem każdą możliwą kończyną, wiłem się na tej podłodze. Nagle silna ręka złapała za moje nadgarstki, a druga za kostki. - Aster, nikogo ani niczego tu nie ma! Proszę, uwierz mi! - Olivier krzyknął, byłem w stanie wyczuć nutkę rozgoryczenia w jego głosie. Podniósł mnie i usadził na materacu łóżka. Wziął smoczek i podał mi go. - Jeśli nie chcesz mogę go odłożyć. - Wyszeptał, po czym przyciemnił światło lampki. Poprawił leżący na mnie koc i poduszkę pod moją głową. Potarł rękoma swoją twarz. Był zmęczony. Wziąłem smoczka do ust i byłem już kompletnie cicho. Bałem się, że jak jeszcze raz zachowam się podobnie, to wyprowadzę Oliviera z równowagi. Kiedy tylko światło zgasło, o mało co się nie zerwałem do siadu. Zakryłem dłońmi twarz i starałem się unormować oddech. Robiłem wszystko, by nie otworzyć oczu, nie myślałem o niczym. Chciałem zniknąć w tamtym momencie. To było moją winą. Gdybym nie ja, mężczyzna nie musiałby się męczyć. Łzy po raz kolejny spływały po moich policzkach. Nie dałem tego po sobie poznać. Nie wydałem z siebie żadnego odgłosu. Nie przejmowałem się już tą postacią. Zamknęła mnie w obrzydliwym uścisku. Trudno. Olivier jest dla mnie ważniejszy. Najważniejszy.

Pierwszy tydzień szkoły za nami, a mam wrażenie, jakby minął już miesiąc... Tak swoją drogą, wróciłem do wyglądu, w którym czuję się lepiej i ludzie nie mylą mojej płci. Jeszcze raz to powtórzę: nie zmieniajcie się dla kogoś, to strasznie niszczy od środka jak i na zewnątrz.

I feel love... I'm lovedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz