Rozdział 11

725 37 0
                                    

Kiedy oboje byliśmy już po kolacji, Olivier, jak mówił, włączył mi bajkę. Nie oglądałem bajek, bo nie miałem jak. Ale chyba mi się to spodoba. Mężczyzna wziął do ręki swój telefon i wybrał numer do swojego kolegi. Rozmawiał z nim. - Cześć, Louis. Słuchaj, przyjedź do mnie jutro. Jesteś mi pilnie potrzebny. Pamiętasz, jak mówiłem Ci, że chcę mieć słodkiego maluszka? Kurde, bo właśnie to zrobiłem. Jestem szczęśliwy, ale mój skarbuś jest hm, jakby to dobrze ująć? Ma moim zdaniem kilka problemów, które Ty, jako specjalista umiesz zdiagnozować. - Podsłuchiwałem Oliviera, który rozmawiał w miarę cicho w kuchni. Miałem dobry słuch. Przydawał mi się. - Dobrze, dziękuję Ci bardzo, Louis. Nie wiem, co bym bez Ciebie zrobił. To do zobaczenia jutro. - O wiele spokojniejszy, wrócił i usiadł koło mnie. Patrzyłem na niego z lekkim zdezorientowaniem. Chyba zrozumiał, o co mi chodzi. - Aster, kochanie, jutro przyjedzie tutaj mój kolega, Louis. On jest psychologiem, psychoterapeutą i psychiatrą. On z Tobą porozmawia i jemu możesz powiedzieć o wszystkich swoich problemach, z resztą mnie też. Ale on powie Ci, jak masz sobie ze sobą radzić i tego typu rzeczy. Dobrze? - Głaskał mnie po włosach, tą swoją dużą dłonią. Chciało mi się płakać. Nie umiem rozmawiać o sobie i tych przyciążających sprawach. Moje oczy się zaszkliły. - Kochanie, nie płaczemy, shhh. Chcesz, żebym był z Tobą jak będziesz rozmawiał z Louisem? - Zapytał, głaszcząc mnie po plecach i przytulając. Dalej nie byłem do tego zbytnio przekonany. - T-Tak. I o-obiecaj, że nie z-zostawisz Astera s-samego. - Wyjąkałem przez kolejne łzy cisnące mi się na oczy i drżącą, dolną wargę. Byłem przerażony, to prawda, ale skoro Olivier będzie ze mną, na pewno będzie lepiej. Będę spokojniejszy, pomimo mojego strachu, który mnie ogarniał. Mężczyzna, któremu udało się mnie w końcu wyciszyć i przywrócić do poprzedniego stanu, sięgnął po butelkę z mlekiem, które zdążyło się ochłodzić, bo było bardzo gorące. Po sprawdzeniu, czy jest przyjemnie cieplutkie, przyłożył mi smoczka od butelki do ust. Niepewnie je otworzyłem i piłem, jak się okazało, malinowy, mleczny napój. Był pyszny, to musiałem przyznać. Z przymkniętymi oczami, kończyłem wolno. Kiedy już naczynie było puste, zacząłem bawić się gumową jej częścią. Nie dane mi były na to nawet dwie minuty, bo Olivier wyciągnął mi ją z ust i odłożył z powrotem na stolik. 

Jak obiecałem jest i drugi rozdział tego dnia. Jutro mamy jakiś mały wyjazd, więc mam nadzieję, że dam radę coś napisać, bo szczerze to nie chce mi się uczestniczyć w tym. Może pani nie będzie zwracać na mnie uwagi ;-;
Buziaczki, pianeczki ily <3
~Kornel~

I feel love... I'm lovedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz