Rozdział 17

507 36 22
                                    

Kolejny rozdział dodam jak będzie tutaj 20 gwiazdek <333 (tak, znów)

Pan Louis rozmawiał ze mną jeszcze dobre trzy godziny. Było mi lżej po tym, co powiedziałem. Nie duszę tego w sobie. Nie będę ukrywał, popłakałem się podczas opowiadania. Było to dla mnie trudne. Olivier cały czas mnie uspokajał, co naprawdę wbrew pozorom, bardzo pomagało. Tulił mnie i dawał pocałunki w głowę. To było miłe uczucie. Pan Louis jeszcze mówił coś do mężczyzny, po czym podszedł do mnie. - Aster, jesteś bardzo dzielny i wiele przeżyłeś. Nie miałeś prawdziwego dzieciństwa. Olivierowi zależy na tym, abyś poczuł się kochany, wiesz? Dlatego chciałby Cię wprowadzić w little space. Zgadzasz się? - Jakbym jeszcze wiedział, o co mu chodzi, to bym się zastanowił. - Aster nie wie co to. - Wyszeptałem, patrząc na swoje palce, bawiąc się pierścionkami. - To sprawia, że czujesz się mały. Jak na przykład trzyletni chłopczyk. Będziesz czuł się bezpieczniej i pewniej. Po czasie będziesz umiał sam w nią wchodzić. Ale na początek zrobimy to z Olivierem. Co Ty na to? - Nie brzmi może jak najgorszy scenariusz. Jeśli mam się czuć bezpieczniej to w porządku. Ale trochę dziwnie tak mieć piętnaście lat i zachowywać się jak trzylatek. Ale jestem pewien, że Olivier się mną zajmie. - D-Dobrze. Ale Aster nie chce na zbyt długo… - Popatrzyłem w oczy Pana Louisa, który uśmiechnął się ciepło i kiwnął głową w geście zrozumienia. Nie miałem pojęcia jak oni chcieli zrobić ze mnie małe dziecko, ale to już rozbudowana psychologia. - Aster, mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie. Czułeś się czasem zbyt dziecinnie jak na swój wiek? - Zdarzało się. Ale nie przywiązywałem do tego dużej wagi. Myślałem, że po prostu jestem chory. Może kilka razy do roku tak było. Nie wiedziałem jak sobie z tym radzić. Ale to przyjemne. Mieć osobę, która się mną zaopiekuje. Taka wizja naprawdę mnie cieszy. W końcu. Coś sprawia mi radość. Nie podejrzewałem, że do tego kiedykolwiek dojdzie. Myślałem, że życie lubi mi kłaść kłody pod nogami. Ale najwidoczniej się trochę  pomyliłem. Jestem na dobrej drodze. - Aster kilka razy tak miał. - Odpowiedziałem cicho. Olivier podszedł do Nas, trzymając w ręce butelkę z mlekiem malinowym. Tak. Taką ze smoczkiem. Uśmiechnąłem się mimowolnie i uniosłem ręce w jego kierunku. Chwila. Czy ja się tak od zawsze zachowywałem? Ta rozmowa dobrze na mnie podziałała. Pan Louis dużo rzeczy mi opowiedział i doradził. Jak radzić sobie z problemami oraz, że rozmowa to bardzo dobry sposób. No właśnie. Rozmowa. Potrafi zmienić. A co do mojego nieodczuwania bólu. Coś się stało prawdopodobnie z moimi nerwami. Ale z tym trzeba już iść do lekarza, który się w tym specjalizuje. Boję się, ale powiedziano mi, że trzeba zobaczyć, co jest nie tak. Mężczyzna usadził mnie na swoich kolanach i pogłaskał. Wtuliłem się w jego szyję i zamknąłem oczy. - Hej, kochanie, jeszcze nie śpimy. - Zaśmiał się Olivier, głaszcząc mnie za uchem. Uniosłem lekko głowę. - A właśnie. Zastanawiałeś się, kochanie nad tymi kolczykami? - Moje oczy momentalnie się rozszerzyły. Ma dobrą pamięć. Oj, dobrą. Pokręciłem głową, nie wiedząc, co powinienem powiedzieć. - Może byśmy poszli do mojego znajomego, który ma studio piercingu i zobaczyłbyś sobie jak to wszystko wygląda, hm? - Nie zaprzestając miziania mnie mówił. W sumie nie zaszkodzi popatrzeć. Przytaknąłem szybciutko i spuściłem wzrok. Pan Louis cały czas na Nas ukradkiem patrzył. Nie czułem się niekomfortowo, bo zdążyłem go poznać. Olivier położył mi delikatnie głowę na jego torsie i przysunął smoczek od butelki do ust. Zacząłem pić napój cichutko pomrukując. Mężczyzna patrzył na mnie z rozczuleniem i zadowoleniem. - Jestem z Ciebie bardzo dumny, kochanie. - Szepnął mi do ucha. Zarumieniłem się na jego słowa. Niedługo po tym, skończyłem pić mleko i bawiłem się silikonową końcówką. Olivier odciągnął mi od ust przedmiot i włożył do nich różowego smoczka. Cmoknął w policzek i podał grzechotkę. Dobra. Nie mieliśmy zabawek w ośrodku. Potrząsnąłem nią lekko, a kuleczki w niej wydały szeleszczący dźwięk. Odłożyłem ją obok, na sofie, po czym zacząłem bawić się dłonią mężczyzny, znajdującą się na moich kolanach. Miał kilka ładnych sygnetów i kilka tatuaży na palcach i ogólnie dłoni. Chciałem wiedzieć, czy ma ich więcej. Wyjąłem smoczek z ust. - Tatusiu masz takich więcej? - Dotknąłem palcem jednego z czarnych wzorków na skórze Oliviera. Ten przerwał pogadankę z Louisem, który był widocznie zadowolony, jak i zaskoczony tym, jakiej nazwy użyłem. - Tak, kochanie, mam więcej tatuaży, ale nie tylko na dłoniach i rękach. - Pogładził mój policzek i pocałował w nosek. Zmarszczyłem go słodko i  wróciłem do poprzedniego zajęcia. Lubiłem jak mnie traktował. Nie myślałem już, że stanie mi się coś złego. Było dobrze. Wręcz wspaniale.

Mam kolejny rozdział, mam nadzieję, że nie jest tragiczny... Jutro mam bal ósmoklasisty, nie wiem, co mam ubrać... I no cóż, kończę podstawówkę... Jeśli chcecie jakieś rzeczy wprowadzić w tą książkę, to chętnie posłucham propozycji <333
Buziaczki, pianeczki, ily <3
~Kornel~

I feel love... I'm lovedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz