Rozdział 25

273 22 12
                                    

Już Was nie męczę tymi gwiazdkami, za bardzo mi się nudzi i z powrotem zacząłem więcej pisać. Pobyt w szpitalu pobudził moją wenę twórczą.

Opadłem bezwładnie w ramiona Oliviera i się popłakałem. Ta choroba mnie już naprawdę wykańczała. - Idziemy do lekarza, kochanie. - Pokręciłem przecząco głową, a łzy wybierały coraz to nowe ścieżki na mojej twarzy. - A-Aster prosi… - Mężczyzna kciukami wytarł moje policzki. Odetchnął i uśmiechnął się smutno. - Ale jesteś chory, Aster. Trzeba dowiedzieć się, co Ci jest i jakie leki podać. - Tak bardzo nie chciałem nigdzie iść. - Aster będzie błagał, tylko nie zabieraj, proszę, Astera do lekarza. - uklęknąłem przed Olivierem i dławiłem się płaczem. Ten tylko otworzył szerzej oczy. - Kochanie, proszę, wstań. - Mężczyzna podniósł mnie i posadził na swoich kolanach. Próbował mnie uspokoić, bo wyglądałem teraz jak jeden wielki bałagan. - Proszę, Aster, nie płacz. Jeśli aż tak się boisz to nie pójdziemy do lekarza… - Przytuliłem się mocno do Oliviera i próbowałem opanować emocje. - Aster dziękuje. Aster naprawdę dziękuje tatusiowi. - Mężczyzna całował moje mokre policzki i głaskał uspokajająco po plecach. - Już jest dobrze, po prostu zadzwonię do lekarza. Mogliśmy zrobić to już o wiele wcześniej. - Wypuściłem powietrze z płuc i otarłem ostatni raz twarz. Olivier zrobił tak, jak postanowił. Dowiedział się, że zachorowałem na grypę. Lekarz podał także leki, które miałem przyjmować przez tydzień. Zdziwiła mnie ta informacja i diagnoza, bo przecież nawet nie miałem kaszlu, ale każdy inaczej przechodzi wirusy. Zgodnie z zaleceniami zacząłem brać medykamenty i w krótkim czasie wszystko się poprawiło. Już po trzech dniach było całkiem dobrze. Mężczyzna nie opuszczał domu, zajmował się mną i robił wszystko, żebym się nie nudził. Okazało się, że wspaniale rysuje i maluje, a nie powiedział mi tego wcześniej. Kiedy upłynął cały tydzień i można było powiedzieć, że jestem wykurowany i w pełni zdrowy, wyszliśmy na spacer. Niby zwykła czynność, ale było niezwykle przyjemnie. Olivier pokazał mi kilka ciekawych miejsc, w których nawet nie da się spotkać żywej duszy, a są piękne. Wróciliśmy wtedy, gdy na dworze było ciemno i nie dało się praktycznie nic zobaczyć bez pomocy latarki. Nie byliśmy nawet zmęczeni, co było dziwne. Przygotowaliśmy się do snu i od razu po tym, się w nim pogrążyliśmy. Ja byłem przytulony do mężczyzny, który obejmował mnie w talii. Kochałem się do niego tulić, ciepło jego ciała było kojące. W nocy wydawało mi się, że ciągle coś słyszę. Nie pierwszy raz mnie to spotykało. Zacząłem powoli podejrzewać, że cierpię na schizofrenię. Rzadko zdarzało mi się, że widziałem dziwne, wyimaginowane lub straszne rzeczy. Zwalam to na zwykłą, ludzką wyobraźnię. A snów praktycznie nigdy nie miałem, nie potrafiłem śnić. Dlatego trochę zaniepokoił mnie ten hałas. Otwarłem leniwie oczy i podniosłem się, co było trudne, bo ręka Oliviera cały czas mnie obejmowała w pasie. Rozglądnąłem się po całym pomieszczeniu i starałem się zlokalizować źródło tych odgłosów. Nie chciałem wstawać z łóżka, bo pewne doświadczenia związane z oglądaniem horrorów uświadomiło mnie, że to byłoby najgorszym wyjściem. Mój wzrok dotarł do lekko uchylonych drzwi. A przecież mężczyzna je zamykał. Nie wystraszyłem się w ogóle, bo przecież istnieje takie coś jak wiatr, niedomknięcie drzwi przez przypadek czy inne fizyczne zjawiska. Ale chwilę później nie dało się powiedzieć, że to, co zobaczyłem miało jakieś wyjaśnienie. 

Niestety jestem przykuty do łóżka i nie mogę robić za wiele, więc jeśli ktoś ma jakiś pomysł na cokolwiek, co zajęło by mi czas, byłbym wdzięczny, gdyby się nim podzielił :33.
Buziaczki, pianeczki, ily <333
~Kornel~

I feel love... I'm lovedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz