Gdy pani Ola już trochę się uspokoiła, chciała się podnieść. Przytrzymał ja za ramiona na znak żeby tego nie robiła.
- co się stało ?
Zapytałam. Cisza. Nic nie odpowiedziała. Uznałam że nie ma sensu jej teraz męczyć. Ponownie ją przytuliłam. Nagle zadzwonił dzwonek. Ola od razu odemnie odskoczyła.
- co się stało ?
Ponowilam swoje pytanie.
- ja...
Zaczęła się jąkać
- możemy się spotkać dzisiaj wieczorem ?
Zapytała z nadzieją.
- ym ok, ale gdzie i o której godzinie ?
- może spotkajmy się pod tą restauracją w której pracuje. Może być 19 ? No wtedy kończę pracę.
Przytaknęłam tylko głową na znak zgody. Ola jeszcze odwróciła się w stronę lustra i poprawiła sobie włosy i makijaż. Bez słowa wyszłam. Miałam mieć jeszcze 2 lakcje. Angielski i geografię. Chciałabym się zerwać z lekcji, ale chyba to nie przejdzie, szczególnie że Kasia miała mieć dyżur u nas na korytarzu. Wtedy pewnie zaczęła by się martwić. Niechętnie poszłam na angielski. Gdy byłam już pod salą, usiadłam na ławce. Boże jaki ten dzień jest męczący. Nawet nie wiem kiedy zadzwonił dzwonek. Weszłam zrezygnowana do klasy. Usiadłam w ławce w ostatnim rzędzie. Po chwili do sali wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha, wsumie jak zawsze, nauczyciel angielskiego.
- dzień dobry wszystkim! Dzisiaj napiszemy sobie kartkówkę.
Oj no cudownie. Jeszcze tego mi brakowało. Na kartkówkę nic nie umiałam, więc tylko popisałam jakieś głupoty. Oddałam kartkę i spowrotem usiadłam na miejscu. Nawet niewiem kiedy była już przerwa. Wyszłam z sali i skierowałam się pod sale geograficzną. Tak jak myślałam dyżur miała tam Kasia. Wyglądała na zmartwioną. Nie wiedziałam o co może jej chodzić. Może o to co zrobiłam rano ? Naprawdę niewiem i nie chce mi się nawet o tym myśleć. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się do mnie i na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi. Aha ! Więc pewnie to o to jej chodziło ! Po tym już wszystko odbyło się bez większych przygód. Powoli wyszłam z budynku szkoły. Była godzina 15:40. Do 19 były jeszcze nie całe 4 godz, więc uznałam że pojadę do szpitala odwiedzić mamę. Nie przyjechałam do szkoły samochodem bo odwiozła mnie Kasia, więc postanowiłam że przejdę tam na nogach. Szpital nie jest daleko. Założyłam słuchawki i puściłam swoją ulubioną playlistę na Spotify. Wsuchałam się w słowa piosenki. Szłam jakbym była zaczarowana. Gdy tak szłam niewiem czemu, ale nagle do mojej głowy napływały nieprzyjemne myśli. Między innymi o Oli, o Kasi i o tym co zrobiłam wczoraj wieczorem. Było by lepiej gdybt mnie nie było. Kasia wtedy nie musiała by się o mnie martwić. Po chwili po moim policzku spłynęła łza, a za nią kolejne. Szybko wytarłam je ręką i przyspieszyłam kroku. Po chwili byłam już pod szpitalem. Skierowałam się w stronę sali gdzie leży moja mama. Po drodze moją uwagę przykuły pewne drzwi nr. 35. Leżał tam z tego co wyczytałam chłopak, a co najdziwniejsze miał identyczne nazwisko jak pani Ola.
Co prawda jest bardzo dużo osób o takim nazwisku, ale mam jakieś złe przeczucie. Weszłam do sali gdzie leżała moja mama popchnęłam drzwi. Nikogo na szczęście nie było. Podeszłam do niej i usiadłam obok łóżka na krześle. Oparłam głowę o oparcie łóżka i złapałam mamę za rękę. Wtedy jeszcze bardziej się rozkleiłam i zaczęłam płakać. Już naprawdę nie wytrzymuje. Chciałabym komuś powiedzieć jak się czuje, porozmawiać. Potrzeba mi bliskości że strony drugiej osoby, przytulenia. Do sali wszedł lekarz. Szybko się wyprostowałam i otarłam łzy.
- oj.. przepraszam. Nie chciałem przeszkadzać.
- nie nic się nie stało... Proszę wejść.
- wszystko w porządku?
Zapytał lekarz. Z chęcią wykrzyczała bym mu że nie jest w porządku, ale wiadomo że bym tego nie zrobiła.
- tak... Po prostu martwię się o mamę.
Lekarz podszedł do mojej mamy.
- chciałem tylko sprawdzić jak się trzyma.wszytko ok. Już niedługo się wybudzi i będzie mogła wrócić do domu.
- a kiedy mniej więcej?
- może nawet w tym tygodniu.
- dobrze więc już pani nie przeszkadzam.
Powiedział po czym wyszedł. Nie miałam już siły płakać. Siedziałam tam dosyć. Długo. Była godzina 18:40. Właśnie 18:40 ?! Aż tak długo tu siedziałam. Prawdopodobnie musiałam przysnąc na chwilę. Zaraz mam spotkanie z Olą, niewiem czy zdążę tam dojechać. Powoli się podniosłam. Poczułam ogromny ból karku. A no tak.. przecież byłam cały czas oparta głową o oparcie łóżka. Rozprostowałam się. Wstałam obolała. Skierowałam się w stronę wyjścia ze szpitala. Uznałam że tak jak poprzednio nie ma sensu jechać autobusem i tak by mnie to chyba bardziej spowolniło. Nie miałam już na nic siły, ale musiałam iść na to spotkanie. Było już ciemno. Lampy oświetlały chodnik. Tym razem nie puściłam muzyki. Wsuchałam się w szum drzew. Mało aut to jeździło. Szłam cały czas prosto. Po chwili znalazłam się spod restauracją. Byłam idealnie na czas była 18:58. Oparłam się o ścianę i stałam. Niedługo potem wyszła Ola. Ona zawsze była pełna życia, radosna i pewna siebie, a dzisiaj jest zupelną odwrotnością. Gdy mnie zobaczyła podeszła do mnie i mnie przytuliła. Na początku trochę się spiełam. Chociażby dlatego że przypomniałam sobie nasza sytuacje w klasie. Tylko że problem w tym że ja kocham Kasię i nie chce jej zranić, ale gdy Ola mnie całuje to nie mogę się ruszyć, jestem jakby zahipnotyzowana. Odwzajemniłam uścisk. Ola odsunęła się odemnie, a ja poczułam się źle. Dobrze było mi w tym uścisku. Doszłam do wniosku że jutro zadzwonię po Kasię, nie chce żeby się o mnie martwiła, ale chciałabym się do niej chociaż na chwilę przytulić.
- to co ? Gdzie idziemy ?
Zapytałam z nadzieją że może pójdziemy w jakiś ciche, ustronne miejsce.
- może przejdziemy się chwilę ?
Miałam ochotę przewrócić oczami, ale byłoby to dosyć niegrzeczne.
- dobrze a więc chodźmy.
Zaczęłyśmy iść przed siebie.
- jest samochodem ?
Nie wiedziałam jak zacząć więc zadałam jakieś randkowe pytanie.
- tak.
Widzę że nie jest dzisiaj skora do rozmowy.
- a więc o co dzisiaj chodziło? coś się stało u ciebie ?
Zapytałam od razu bez przeciągania.
- ja... Nie wiem czy ci powinnam mówić.
Boże no najpierw mnie zaprasza a potem jeszcze nie chce ze mną rozmawiać cudownie poprostu. Złapałam ją za rękę, aby dodać jej otuchy. Zaczęła powoli mówić.
- mam syna...
Wow niewiedziałam że ma syna.
- Ma na imię Leon.
Wtedy przypomniałam sobie tą tabliczkę obok sali 35. Leon.... To samo imie i nazwisko.
- ym wszystko w porządku? Zrobiłaś dziwną minę.
Ola zauważyła moje zmartwienie.
- nie, nie mów dalej.
Uznałam że narazie nic jej nie będę mówić na temat tej tabliczki, może to zwykły przypadek.
- ma 11 lat, jest naprawdę kochany i miły. Gdy to powiedziała uśmiechnęła się lekko, lecz po chwili jej wyraz twarzy znów się zmienił. Po policzku spłynęła jej łza. Jeszcze mocniej zlapałam jej dłoń.
- niedawno byłam z nim...
Nie dokończyła ponieważ uderzył piorun. Podskoczyłam przestraszona. No tak przecież boje się burzy. Na mój gest Ola się cicho zasmiała. Zaczęło padać, dosyć mocno. Znów uderzył piorun. Przeszedł mnie dreszcz.
- choć szybko do samochodu.
Zaczęłyśmy biec. W zasadzie to byłyśmy już prawie całe mokre. Szybko wbiegłam do samochodu i usiadłam na tylnym siedzeniu. Obok mnie usiadła Ola.
Zdyszana oparłam głowę o zagłówek. To samo zrobiła Ola. Niewiem czemu, ale zaczęłam się śmiać. To samo zrobiła Ola. Gdy już się trochę uspokoiłyśmy, postanowiłam zapytać co było dalej.
- nie dokończyłaś.
Widziałam że Ola bardzo się spięła.
- no a więc...
Westchnęła.
- niedawno byłam z Leonem na zakupach. Kupiliśmy sporo rzeczy. Gdy już skończyliśmy było dosyć późno. Byłam samochodem. Zaczął padać deszcz. Na drodze było ślisko....
Gdy ola to powiedziała to już wiedziałam o co chodzi, ale chciałam żeby dokończyła, poczuje się wtedy lepiej.
- i... Wtedy...
Powiedziała przez łzy. Przytuliłam ją.
- i wtedy na drogę wyszedł pies. Leon zaczął krzyczeć, więc zjechałam na bok, aby go nie przejechać. Wtedy auto zaczęło się ślizgać i zjechało na pobocze, przy czym uderzyło w drzewo.
Gdy to powiedziała, wybuchła płaczem. Jeszcze mocniej ją przytuliłam.
- mi się nic nie stało, ponieważ auto uderzyło tylko bokiem bardziej styłu.
Leon żyje... Ale jest w bardzo ciężkim stanie. Musi mieć operację, ale nie stać mnie na nią. Dlatego też podjęłam pracę w tej restauracji. Jestem już wykończona. Nie powinnam ci tego mówić, ale już nie mogłam dziś rano wytrzymać.
- Boże.... To okropne. Naprawdę strasznie ci współczuję. Nie wiedziałam że jesteś w takiej sytuacji. Mogę ci jakoś pomóc ?
- nie
- pomogę ci mogę wesprzeć cię finansowo.
- nie ! Nie mogę cię o to prosić, ani tego przyjąć.
Nie chciałam się już z nią kłucić. Puściłam ją i poprosiłam żebyśmy wyszły z auta. Zrobiła tak jak mówiłam, ale z początku patrzyła na mnie jak na idiotkę.
- poczekaj mam parasolkę.
Wyszłyśmy i stanęłyśmy razem pod parasolką. Zaprowadziłam ją troche w głąb parkingu. Nie było tam w ogóle ludzi a samochód był nasz i jeszcze jakieś jeden. Wyszłam z pod parasola. Od razu poczułam chłodne krople spadające mi na twarz. Było przyjemnie, choć trochę zimno. Obróciłam się wokół własnej osi i krzyknełam. Miałam już dość tego dnia. Ponownie krzyknełam tym razem głośniej. Ola zamknęła parasolkę i podeszła do mnie. Również krzykneła. Podałam jej rękę. Obróciłam ją. Ona zrobiła to samo. Ta sytuacja, musiała wyglądać naprawdę komicznie, dwie dorosłe kobiety biegające i skaczące w deszczu, ale to naprawdę pomagało. Zaczęłam biec. Ola zrobiła to samo. Gdy mnie dogoniła. Złapała mnie za rękę i odwróciła mnie tak że nasze twarze prawie się stykały. Spojrzała mi a oczy i mnie pocałowała.
- dziękuję...
Cicho szepnęła mi do ucha. Przeszedł mnie dreszcz.
- haha ale może już wracajmy bo zimno mi.
Zaśmiała się Ola. Pomogło jej go. Nasza rozmowa i ta "zabawa" w deszczu.
Weszłyśmy do samochodu. Usiadłam z przodu obok Oli. Zamknęłyśmy głośno drzwi.
- Emily... Ja naprawdę ci dziękuję.
- proszę.
Siedziałyśmy chwilę w ciszy. Po chwili Ola spojrzała na mnie.
- Emily ja chcę ci coś powiedzieć... Jesteś piękna, mądra, miła, pomocna, jesteś naprawdę najcudowniejszą osobą jaką spotkałam. Mimo że znamy się niedługo to chce żebyś wiedziała, że mi na tobie zależy i ja chcę ci powiedzieć że....
Niestety te cudowną chwilę przerwało uderzenie pioruna. Podskoczyłam. Czy ona właśnie chciała mi wyznać miłość ?!--------------------------------------------------------------
Hejka ! 🙃❤️
Po pierwsze chciałam was bardzo przeprosić. Miałam problem z kontem i niewiem dlaczego z mojego konta usunęły się wszystkie części. Wrzuciłam je od nowa, mam nadzieję że się nie gniewacie. Teraz postaram się już rozdziały wrzucać regularnie. Mam dużo do nadrobienia 😐. Jeszcze raz was strasznie przepraszam.
A wracając jeszcze do tego rozdziału. To co myślicie o wątku Oli i Emily ? Kogo wolicie Ole i Emily czy Kasię i Emily ?
Strasznie ciekawi mnie co sądzicie na ten temat.
Miłego dnia/nocy 🙃❤️
CZYTASZ
2 minuty przed lekcją polskiego
RomanceHejka !! Jest to moja pierwsza książka, mam nadzieję że wam się spodoba, książka będzie opowiadać o 18 letniej Emily Smith, która uczęszcza do 3 klasy technikum pewnego dnia, jej wychowawczyni zachorowała a na jej miejsce wstąpiła 25 letnia Katar...