Pani pielęgniarka

536 12 1
                                    


Ciepły jak na  jesień wieczór, który uczniowie powinni spędzać w dormitoriach, ponieważ już dawno zrobiło się ciemno, stał się dniem konkursu na puszczanie kaczek dla huncwotów, Lily robiącej za widownię Pottera oraz oczywiście pani Black (czyli Ciebie).
- Kaczka z zamkniętymi oczami powinna być warta więcej punktów niż ta na jednej nodze - upierał się Potter kiedy Remus, zmuszony do zostania sędzią przyznał mu tyle samo punktów co Peterowi. Lupin pokręcił głową i zmienił zapis na magicznej tablicy unoszącej się obok niego.
- To i tak nie ma sensu Rogasiu, - zagaił Black idąc pewnym siebie krokiem w stronę drzewa, które rosło obok jeziora - ponieważ to, co zaraz zrobię będzie warte więcej niż wasze punkty razem wzięte i żaden z was tego nie przebije.
- Tak? No dalej, pokaż na co cię stać.
Dwa razy nie trzeba było powtarzać. Syriusz schował kamień do kieszeni, a następnie wdrapał się na jedną z niższych gałęzi. Zawiesił się na niej głową w dół, a jedynym co go trzymało były jego nogi.
Kiedy próbował wziąć zamach, aby puścić kaczkę, stało się jasne, że nie uwzględnił jednej rzeczy - swojej wagi. Gałąź złamała się pod jego ciężarem, a chłopak w ostatniej chwili zdołał przekręcić się tak, aby upaść na bok, a nie na plecy.
Wszyscy zamarliscie na kilka sekund.
- BOŻE SYRIUSZ!! - krzyknęłaś podbiegając do niego. Black zaciskał zęby i syczał z bólu. - Co ci jest? Boli cię głowa? Powiedz coś!
- Ręka...- zdołał powiedzieć przez zaciśnięte zęby. Chłopcy pomogli mu się podnieść. Szybko okazało się, że jego prawa ręka jest złamana w dwóch miejscach, a żebra i biodra posiniaczone.*
Mina pani Pomfrey nie wyrażała bynajmniej zadowolenia, kiedy zobaczyła 5 uczniów wbiegających do szkrzydla szpitalnego z ich poszkodowanym kolegą.
- Na Merlina, co się stało? Co wyście wyprawiali?!
- Syriusz wszedł na drzewo i.. - zaczęła Lily, ale nie było jej dane skończyć.
- Na drzewo?! Czemu nie byliście w zamku, czy wam jest życie niemiłe? Pomysłów innych nie mają tylko na drzewa wchodzić. - kobieta westchnęła poirytowana by w następnej chwili pełnym troski głosem zapytać poszkodowanego o to, co dokładnie go boli.
- To nie będzie trwało długo, jedno zaklęcie i po sprawie. Powinnam mieć gdzieś maść na siniaki. Zostanie na noc, żeby nic głupiego nie przyszło wam do głowy. Będzie zdrów jak ryba jeszcze przed śniadaniem. - Zadowolona z siebie Poppy ruszyła w sobie znanym kierunku, zapewne szukając wspomnianej maści.

- Nieźle się urządziłeś - James podszedł do przyjaciela - tylko nie myśl sobie, że dostaniesz jakieś punkty. - wyszczerzył zęby zadowolony z siebie.
- Gdyby nie to, że boli mnie ręką, już dawno zbierał byś okulary z podłogi - jak na kogoś, kto przed chwilą utrzymywał, że ogromnie cierpi, a ból spowija go z każdej strony, Syriusz miał niezwykle dobry humor.
- Będziemy się zbierać. Skoro zaraz ci przejdzie nie ma sensu tu siedzieć. Zobaczymy się przy śniadaniu. - zarządził Remus, a wszyscy zgodnie pokiwaliście głowami.
Ledwo ruszyłaś się z miejsca, gdy usłyszałaś głos Łapy.
- [T.I], zostań.
- Przecież nic ci nie jest, sam słyszałeś. Nie jestem tu potrzebna.
- Niby nie ale...fajna była by z ciebie pani pielęgniarka.** - puścił ci oczko uśmiechając się. Byłaś lekko zmieszana, ale po chwili przewróciłaś oczami i mimowolnie się uśmiechając usiadłaś na jego łóżku. Wasi przyjaciele nie przejęli się zbytnio tym, że nie wyszłaś z nimi ze skrzydła szpitalnego, nie było to dla nich zdziwieniem.

Pani Pomfrey wróciła z maścią, która pachniała gorzej niż kantorek Filcha. Niestety zapach został nawet po wchłonięciu i miał utrzymywać się przez następne 3 godziny.
- Nie dziwię się, że masz tu spać. Gdybyś przyszedł z tym do dormitorium wszyscy zaczęli by się budzić przez ten zapach. - powiedziałaś krzywiąc się.
- Na szczęście do tego nie dojdzie. Spójrz na to z drugiej strony. Ten zapach nie pozwoli ci zasnąć, więc nie będę się tu nudzić.
- Ach więc teraz będę robiła za twoją rozrywkę tak? - spytałaś oburzonym tonem, choć tak naprawdę bawiła cię ta sytuacja.
- Czy nie taka jest rola pielęgniarki? Zadbać o dobre samopoczucie?
- Od kiedy ty jesteś taki mądry co? - powiedziałaś przybierając surowy ton, co rozbawiło chłopaka. Sama również się zaśmiałaś. - Boli cię coś jeszcze?
- A skąd! Myślę że już teraz mógłbym powtórzyć ten rzut. Tym razem wybrał bym lepszą gałąź.
- To szkoda...- chłopak spojrzał na ciebie pytająco - kiedy byłam młodsza i się skaleczyłam, mama całowała to miejsce "żeby nie bolało", ale skoro ciebie nic nie boli, to nie będę musiała korzystać z tej magicznej techniki. - uśmiechnęłaś się niewinnie. Chłopak w ciągu sekundy zmienił nastawienie.
- Oh pani pielęgniarko, jest gorzej niż myślałem! Boli mnie dłoń, łokieć, głowa, żebra, nawet twarz, nawet moja piękna twarz! - załkał teatralnie, a ty zachichotałaś. Złożyłaś krótkie pocałunki w wymienionych miejscach.
Na końcu pocałowałaś go w usta.
- Wargi akurat mnie nie bolały.
- To tak profilaktycznie.
- Takie leczenie to ja mogę mieć i do końca roku.
- Nie przyzwyczajaj się, rano będzie po wszystkim.
- Nie jeśli znowu coś sobie zrobię - na te słowa uderzyłaś go delikatnie w ramię.
- Nawet o tym nie myśl skarbie.

_______________________________________
Dziękuję Zuzikarbuzik133 oraz wszystkim tym, którzy nie zniknęli mimo mojej długiej przerwy❤️❤️

*Nie jestem lekarzem, nie wiem jakie obrażenia mógł odnieść, dlatego na potrzeby rozdziału przyjmijmy, że właśnie takie XD

**Mrozi, ale ja to widzę, on mógłby tak powiedzieć i niech nikt nie mówi inaczej

Niestety, jest to 198 część (jeśli się nie mylę), a wattpad pozwala na max 200 a to znaczy, że następny rozdział będzie przedostatni.

Ale nie martwcie się, miała być druga część, a nowy rok (który jest dopiero za miesiąc i pół) to nowa ja, więc coś na pewno się pojawi. Chyba.

Mam nadzieję że się podobało<3

Preferencje HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz