Rozdział 36

252 3 0
                                    

Minął kolejny tydzień. Powróciła rzeczywistość i znów doświadczałam typowej monotonii. Cieszyłam się jednak z jej obecności, ponieważ wszystko się unormowało. Nie rozpamiętywałam już wesela, lecz myśl o rodzinie dalej była mi bliska, gdyż zbliżały się urodziny mojej mamy. Spodziewałam się od niej telefonu z zaproszeniem, ale nie byłam nim zestresowana, jak było to w innych przypadkach. Nie spodziewałam się natomiast, że mimo tego wszystko może się tak pogmatwać – szczególnie teraz, gdy całość wróciła już do normy. A tak właśnie się stało, gdy usłyszałam dzwonek telefonu.

– Cześć, Samantho. – Po drugiej stronie od razu usłyszałam rodzicielkę.

– Cześć, mamuś – odpowiedziałam z uśmiechem, gdyż jeszcze mi on dopisywał. – Co u was słychać?

– Wszystko w porządku, dziękuję. Jak u ciebie? Wszystko dobrze w pracy?

– Tak.

Małe wspomnienie o pracy zdążyło mnie już zestresować, ale na szczęście rozmowa nie toczyła się dziś o niej, tak więc oddychałam spokojnie. Nie lubiłam bowiem mówić o tym z rodzicami, gdyż za każdym razem miałam wrażenie, że nie spełniam ich oczekiwań. Od jakiegoś czasu zaczęłam jednak patrzeć na parę spraw innymi oczami, co z kolei spowodowane było rozmową z Nathanem i przemyśleniem wszystkich sytuacji. Być może Nathan zdołał otworzyć mi oczy?

– To się cieszę – odparła. Na chwilę zapadła cisza, ale mama zaraz przeszła do rzeczy. – Dzwonię, żeby zaprosić cię na moje urodziny. Nic specjalnego, u nas w domu. W sobotę na osiemnastą.

– Dziękuję. – Uśmiechnęłam się do słuchawki. – Oczywiście będę.

– Super.

Mama znów zamilkła, a ja nasłuchiwałam ciszy, gdyż w tle słyszałam chyba tatę. Zaraz jednak rodzicielka powróciła do rozmowy, lecz pytanie, które mi zadała, zupełnie nie było tym, czego się spodziewałam.

– Samantho, może przyjdziesz ze swoim... chłopakiem? Też jest oczywiście zaproszony.

Zamarłam.

– Chłopakiem? – powtórzyłam niepewnie.

– Tak – potwierdziła momentalnie, już znacznie pewniejszym tonem.

Ucichłam na zdecydowanie za długi czas, ale wybudził mnie głos taty. Wcześniej się nie pomyliłam i ojciec musiał być obok. Rodzicielka przełączyła rozmowę na tryb głośnomówiący.

– Dzień dobry, Samantho – przywitał się.

– Cześć, tato – powiedziałam w miarę pewnie, starając się nie pokazać, że wcześniejsze zapytanie tak bardzo wyprowadziło mnie z równowagi.

– Słuchaj, Sam – powiedział. – Mama mi tutaj mówi, że nie jesteś za bardzo chętna przyjść ze swoim chłopakiem, ale jak najbardziej się z nią zgadzam i uważam, że byłoby bardzo miło, jeśli przyszlibyście razem. Na weselu nie mieliśmy za dużej okazji, by go poznać.

Usiadłam na kanapie i zestresowana przełknęłam olbrzymią gulę w gardle. Nie miałam pojęcia, jakim cudem przekonam Nathana, żeby pojawił się ze mną u rodziców i byśmy ciągnęli tę szopkę. Nie tak miało to wyglądać.

– Nie słyszeliśmy od niego za dużo i też specjalnie się nie odzywał. A przynajmniej nie tak, jak sądziłem, że będzie. Cichymi szeptami i westchnięciami raczej za wiele się o nim nie dowiemy...

Szepty i westchnięcia. Moje bicie serca wzrosło, oblał mnie zimny pot, a lewa noga zaczęła nawet drżeć. Od razu zaczęłam łączyć fakty i przed oczami stanął mi obraz sytuacji w pokoju... jak uprawialiśmy seks.

Naucz mnie czuć [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz