02. wiertarka.

4.4K 149 59
                                    

Odetchnęłam z ulgą, gdy o czternastej przekroczyłam próg swojego mieszkania i zrzuciłam ze stóp czarne szpilki. Miałam fatalny dzień, ale od czego by tu zacząć?

Zaspałam do pracy, nie zjadłam śniadania, ubierałam się w pośpiechu i rozdarłam swoimi paznokciami ostatnią parę rajstop, a mój garnitur był niewyprasowany, więc musiałam ubrać zwykłe czarne dzwony na spotkanie z zarządem firmy. Później wylałam kawę na swoją białą koszulę, a także laptopa, a żeby było weselej, to zapomniałam parasolki i przypominałam bardziej zmokłą kurę, niż kogoś, kto pracował na stanowisku młodszego asystenta głównego architekta w dużej korporacji.

Dlatego niesamowicie ucieszyłam się, gdy przebrałam się w ukochany dres i usiadłam na kanapie z kubkiem gorącej kawy w dłoni. Odpaliłam jakiś serial na Netflixie i przykryłam się kocem, próbując się rozgrzać. Tego roku wrzesień był wyjątkowo paskudny i niemal cały czas padało, a ja nie miałam jeszcze na tyle oszczędności, by kupić samochód, dlatego tłukłam się dzień w dzień komunikacją miejską. Cóż, przynajmniej firma zwracała mi kasę za dojazd, to był jedyny plus.

Sama nie zauważyłam, kiedy moje oczy zamknęły się i pogrążyłam się w dość mocnym śnie ze Słodkimi Kłamstewkami w tle.

Znacie te historie o sąsiadach, którzy odpalają wiertarki o najbardziej dziwnych porach dnia, a ich remont trwa dobry miesiąc? Ja miałam to szczęście, że w moim bloku mieszkały starsze osoby, nienawidzące hałasu, dlatego jakiekolwiek remonty odbywały się tu niezwykle rzadko i trwały maksymalnie dwa dni.

Dlatego głośny dźwięk wiercenia w ścianie wybudził mnie z mojego kilkunastominutowego snu. W pierwszej chwili nie wiedziałam, w którym dokładnie mieszkaniu ktoś postanowił zakłócić mój spokój, ale gdy wstałam z kanapy i zbliżyłam się do kuchni stwierdziłam, że tym idiotą musiał być Nicola. Nasze mieszkania miały tylko jedną wspólną ścianę. Tą, w którą wpatrywałam się teraz z niesamowitą wściekłością.

Po krótkiej chwili wsadziłam słuchawki do uszu i zamknęłam się w swojej sypialni, by przy szumach wiatru odespać tą okropną noc.

I udało mi się to. Obudziłam się chwilę po dziewiętnastej, słysząc uderzenia młotkiem w ścianę. Zacisnęłam zęby pewna, że zaraz dostanę białej gorączki.

— Przysięgam na Boga, że zaraz urżnę mu łeb przy samej dupie — wymamrotałam do siebie. — Może niech jeszcze raz odpali wiertarkę.

W momencie pożałowałam swoich słów, gdy dobiegł mnie dźwięk tego narzędzia. W moich żyłach zamiast krwi płynęła czysta furia, kiedy stanęłam przed drzwiami mieszkania Nicoli i zaczęłam bezwstydnie napierdalać w nie pięścią.

Możecie uznać mnie za zbyt upierdliwą, ale ten chłopak mieszkał tu od dwóch dni, a zdążył zszargać moje nerwy bardziej, niż stara Glenda, czyli zmora całego osiedla.

— Och, cześć — brunet pojawił się w progu z twarzą brudną od pyłu. Miał krótkie spodenki i wypłowiałą bluzę z logiem ACDC. — Coś się stało?

Mój policzek zaczął drgać, co zwiastowało wybuch. Ale zdusiłam to w sobie. Załatwię to bez krzyku, z pełną kulturą.

— Hej, Nicola — powiedziałam bez uśmiechu. — Długo masz zamiar jeszcze napierdalać wszystkim, czym się da w moją ścianę?

Nie zrozumiał chyba mojej aluzji, by odłożył to na inną porę, najlepiej tą, kiedy nie będzie mnie w mieszkaniu.

Uśmiechnął się tylko, jakbym przyszła do niego na wieczorne ploteczki.

— Cisza nocna obowiązuje od dwudziestej drugiej — odparł i zaplótł ręce na klatce piersiowej. — A mi zostało jeszcze trochę wiercenia. Montuję półki w sypialni.

Zmarszczyłam brwi.

— To ile ty masz tych półek? Pięćdziesiąt?

Pokręcił głową.

— Cztery. Po prostu krzywo wiercę.

Miałam ochotę udusić go paskiem mojego szlafroka.

— Wiesz, że istnieje coś takiego, jak poziomica? Taki kij z bąbelkiem powietrza.

— Mam poziomicę, tyle że krzywą — wyjaśnił takim tonem, jakbym była jakimś półgłówkiem. — Gdzie moje maniery. Może wejdziesz? Co prawda jest straszny bałagan, ale...

— Dzięki, może innym razem — posłałam mu krótki uśmiech, który nie dosięgał moich oczu. — Prosiłabym, żebyś na dziś dał sobie spokój z tym remontem. Jestem padnięta i naprawdę chciałabym odpocząć. Twoja wiertarka mi w tym nie pomaga.

Wyglądał, jakby rozumiał, ale tylko w połowie.

— Mam prawo wiercić w swoim mieszkaniu — powiedział z przekąsem. — I mam prawo robić w nim imprezy, kiedy mi się podoba.

— Matko, Nicola! Możesz nawet napierdalać salta po suficie i założyć tu burdel, ale jest taka niepisana zasada, że jak ktoś cię prosi, żebyś przestał hałasować, to przestajesz — wyrzuciłam ręce w powietrze. — Nie mieszkasz w tym bloku sam, dlatego pasowałoby szanować się nawzajem — mój ton był tylko trochę pretensjonalny. A może trochę bardzo. — Wiercić w ścianie możesz jutro po południu, a nie wieczorem, kiedy większość mieszkańców odpoczywa po pracy. 

Brunet miał zaciętą minę, ale w końcu odpuścił i uniósł ręce w obronnym geście. 

— Dobrze, sąsiadko. Jak sobie życzysz — uśmiechnął się ironicznie. 

— Nie musisz być cyniczny — oparłam ciężar ciała na jednej nodze, drugą zginając lekko w kolanie. — Po prostu jestem cholernie zmęczona i chciałabym w spokoju nie wiem... obejrzeć serial albo zjeść obiad. A ty wiercisz mi praktycznie nad uchem. 

— Jesz obiady o ósmej wieczorem? 

— Jem obiady, kiedy mi się podoba — przewróciłam oczami. 

Ten idiota strasznie działał mi na nerwy. Już nie był tym przystojnym i słodkim Włochem, który prosił mnie o cukier. Czułam, że wypowiada mi wojnę. A ja byłam osobą, która nie bała się wyzwań. 

— Niech ci będzie, dziś już nie będę wiercił — też zrobił młynka oczami. — Na razie, Taylor. 

— Na razie, Nicola. 

***

dziś wlecą dwa kolejne, bardzo dobrze mi się to pisze <3


cup of sugar • nicola zalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz