Jak zapowiedział Noah, wylądował na lotnisku Heathrow przed jedenastą, a ja faktycznie czekałam na niego z transparentem Serena van der Woodsen, którego kontury kreśliłam w pocie czoła wspólnie z Nicolą w jego salonie poprzedniego wieczora. Oczywiście nie obyło się bez wzajemnego obsypania się brokatem i pomalowania brudnymi od farby palcami po twarzy, ale widok Nico z roztrzepanymi włosami z niebieskimi plamami na czole i policzkach wynagrodził mi każdy zły dzień w życiu i chciałam zapamiętać ten dzień już na zawsze.
Ktoś mógłby nawet rzec, że nie działo się nic szczególnego. Od tak, zwykły wieczór spędzony na babraniu farbą po kartce papieru, hity lat dziewięćdziesiątych w tle, a pizza na dowóz była mocno średnia. Jednak krótkie spojrzenia, jakie posyłał mi Nicola przyprawiały mnie o szybsze bicie serca, każdy uśmiech wywoływał na moich policzkach rumieńce, natomiast pocałunki o smaku gorącej czekolady, którą piliśmy odbierały mi zdolność logicznego myślenia. Pomimo różnicy wieku, jaka nas dzieliła i wydawała się wręcz przepaścią, ja czułam się jakbym znowu miała osiemnaście lat.
Jedyne, co spędzało mi sen z powiek to umówione spotkanie z przełożonym w nowej firmie, a także liczba trzy tysiące czterysta pięćdziesiąt dziewięć, pojawiająca się przed moimi oczami, ilekroć myślałam o Nicoli.
Za niedługo miało nas dzielić trzy tysiące czterysta pięćdziesiąt dziewięć mil. Osiem godzin lotu, dwa różne kontynenty. I tak na dobrą sprawę dwa różne światy. Świadomość czekającej mnie wyprowadzki wisiała nade mną, jak jakieś jebane widmo, a wyjawienie tego swego rodzaju sekretu wydawało się najtrudniejszym do zrealizowania zadaniem, przed jakim postawiło mnie życie.
— Noah Sullivan, król ogólniaka w Phoenix, kapitan drużyny koszykówki i człowiek o wielkim sercu, ratujący króliczki z opresji widziany na Heathrow w kurtce z najnowszej kolekcji Off-White. Czy jego wizyta przewróci do góry nogami życie mieszkańców Londynu? Tego dowiecie się później — deklamowałam wymyśloną w samochodzie kwestię, gdy Noah zbliżał się do mnie szybkim krokiem, ciągnąc za sobą ogromną walizkę. — XOXO, Gossipgirl — pyknęłam ustami pomalowanymi lepkim błyszczykiem w charakterystyczny sposób. — Matko, ile ja czekałam, by wypowiedzieć te słowa!
— Serena przybyła, żeby trochę zamącić. Strzeżcie się mieszkańcy Camberwell, suka już ostrzy pazurki — wyrecytował tonem serialowej Plotkary i roześmiał się, a ja wpadłam w jego szerokie ramiona z cichym westchnieniem. — Cholernie dobrze cię widzieć, Tay — odsunął się na wyciągnięcie rąk, a dłonie położył mi na ramionach i z szerokim uśmiechem zmierzył mnie wzrokiem. — Wyglądasz naprawdę cudownie. Dawno nie widziałem cię takiej szczęśliwej.
Cóż, sama nie potrafiłam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio patrząc w lustro widziałam w swoich oczach tyle radości. Prawie zapomniałam, jak wygląda mój szczery i szeroki uśmiech, a przecież zaledwie kilka lat temu posyłałam go każdej napotkanej osobie, nie rozstając się z nim ani na jeden moment. Teraz spędzając większość czasu z Nicolą od tego uśmiechu nieustannie bolały mnie policzki. Nawet podczas zasypiania czaił się w kącikach moich ust i był pierwszą rzeczą, jaką robiłam o poranku. I tak niewiele wystarczyło, by mój dzień stał się lepszy.
— Włoski klimat — mrugnęłam okiem. — Jak twój lot?
— Wpierdoliłem siedem opakowań budyniu, nigdzie nie smakuje tak, jak dziesięć kilometrów nad ziemią — odetchnął pełną piersią. — Powiedziałaś już Nicoli?
Pokręciłam głową, a mój humor od razu się spierdolił, gdy wychodziliśmy z budynku z klekoczącą walizką Noaha, trzymając się pod ramię, jak pieprzone przekupki na targu. Po drodze zdążył mnie zjebać kilka razy i zwyzywać od idiotek, co kwitowałam tylko teatralnym przewracaniem oczami. Wiedziałam, że od tego nie ucieknę, ale chciałam po prostu cieszyć się tym, co było między mną a tym niesamowicie irytującym Włochem tak długo, jak tylko było to możliwe.
CZYTASZ
cup of sugar • nicola zalewski
Fanfiction❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.