— Jestem wykończony! — Finneas wpadł do mojego małego biura z dwoma parującymi kubkami. — Wróciłbym najchętniej do domu, zjadł obiad i poszedł spać — usiadł na krześle na przeciwko mnie i założył nogę na nogę.
— Ja tak samo, mam dość — podpadłam brodę na pięści. — Jak pomyślę o imprezie urodzinowej Victorii, to robi mi się słabo — jęknęłam i napiłam się kawy.
Victoria skończyła wczoraj dwadzieścia pięć lat i stwierdziła, że ten piątek będzie idealny, by to uczcić. Wynajęła lożę w cholernie drogim klubie i zaprosiła chyba wszystkich znajomych, jakich posiadała na swojej liście na facebooku.
— Bierzesz Mayę? — zapytałam po kilku chwilach. Wzruszył ramionami. — Matko, Finn! — fuknęłam w jego stronę. — Zaczynasz mnie denerwować. Krążycie wokół siebie od kilku miesięcy, a ty nie umiesz zebrać się na odwagę, żeby jej powiedzieć, że kochasz ją do szaleństwa. Jesteś idiotą.
Przewrócił oczami.
— A ty dlaczego nie weźmiesz Louisa?
— Bo za krótko się znamy. Poza tym i tak ma plany. Jedzie odwiedzić rodziców — zerknęłam na wyświetlacz telefonu i zaczęłam zbierać swoje rzeczy z biurka. — Lecę na spotkanie z Alicią, widzimy się na lunchu.
Kilka kaw, spotkań i rozmów później wychodziłam z firmy, zmierzając do postoju taksówek. Nie miałam ochoty na czterdziestominutową jazdę komunikacją.
Po powrocie do mieszkania zjadłam obiad i zrobiłam krótką drzemkę na kanapie. Wybudził mnie dźwięk powiadomienia, na co otworzyłam zaspane oczy. Victoria wysłała mi wiadomość, w której napisane było, że pojawi się u mnie o szóstej wieczorem, byśmy mogły wspólnie przygotować się na imprezę.
Zaczęłam zastanawiać się nad tym, kiedy straciłam całkowitą ochotę na szlajanie się całymi nocami po mieście. Przecież jeszcze całkiem niedawno odwiedzałam każdy możliwy klub, zostawiając w nim całkiem konkretną sumę pieniędzy. Kochałam imprezować, kochałam tańczyć i kochałam stan upojenia alkoholowego, bo wszystko wydawało mi się wtedy o wiele piękniejsze.
Przypomniałam sobie swój ostatni wypad do klubu. Wrześniowa noc z wtorku na środę, czyli dzień, gdy Nicola pojawił się w progu mojego mieszkania, prosząc mnie o szklankę cukru. Zapamiętałam, co miał na sobie i w jaki sposób się uśmiechał i to, jak bardzo byłam wtedy skacowana. Ten dzień wydawał się tak odległy, ale jednocześnie znałam jego każdy najmniejszy szczegół.
— Mam nadzieję, że kupiłaś fajną kieckę — równo o szóstej wysoka blondynka, ubrana jak na jakiś pieprzony Fashion Week pojawiła się w moim mieszkaniu z małą walizką i butelką musującego wina truskawkowego. — Nie zgadniesz, kogo spotkałam w windzie — uniosłam brew. — Tego twojego Nicolę. Przesłodki chłopak. Wygląda, jak spełnienie marzeń każdej nastolatki.
Pokiwałam głową, przyznając jej rację. Rozczesywałam splątane po prysznicu włosy przed lustrem. Gdy skończyłam, poszłam prosto do sypialni i otworzyłam szafę.
— Mam coś dla ciebie — podałam Victorii dość duże pudełko. — Spełnienia marzeń, pieprzona szmato. Kocham cię, jak do księżyca i z powrotem — pocałowałam jej policzek.
Miller otworzyła pięknie zapakowany prezent i westchnęła z zachwytem.
— Marzyłam o niej — spojrzała na mnie wzruszona. W dłoniach trzymała delikatny materiał jedwabnej sukienki. — Dziękuję, TayTay — przytuliła mnie mocno. — Pieprzyć moje ubrania, zakładam to cudo!
Robiąc makijaż uświadomiłam sobie, że tęskniłam za takimi wypadami. Wtedy czułam się wolna i nic mnie nie obchodziło. Wino trochę uderzyło mi do głowy, dlatego wstawiłam na instagramową relację zdjęcie z Victorią z podpisem jesteś Sereną dla mojej Blair.
CZYTASZ
cup of sugar • nicola zalewski
Fanfiction❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.