— Co dostałaś? Ja same sportowe ciuchy i książki. I skarpetki! Och, no i puzzle na dwa i pół tysiąca elementów. Nie jestem jakimś wielkim fanem Violetty, ale zawsze coś. Przynajmniej będę miał zajęcie.
Nicola w fartuszku przewiązanym na szyi i biodrach obierał zastraszająco wielką ilość cebuli już od początku naszej godzinnej rozmowy. Obserwowałam go z leżaka na tarasie, w którym spędzałam niemal każdy wieczór odkąd wróciłam do Phoenix. W tamtym momencie mój żołądek był zdecydowanie przepełniony, ale domowy sernik mojej babci i tak spoczywał na talerzyku na moim brzuchu. Na serniczek zawsze znajdzie się miejsce.
— Od rodziców torebkę, a od dziadków naszyjnik — wyciągnęłam biżuterię spod koszulki, by Nico mógł się lepiej przyjrzeć. — Mój znak zodiaku.
— Jesteś baranem? — spytał po krótkim spojrzeniu na zawieszkę, skupiony na wykonywanej czynności. — W sumie to tłumaczy wiele twoich zachowań. Jesteś impulsywna i nie da się w żaden sposób wpłynąć na twoje decyzje. Jedynym powodem, dla którego nie skopałem ci jeszcze tyłka za bycie upartą, to fakt, że jesteś laską.
Zmarszczyłam brwi w zdziwieniu.
— Od kiedy jesteś zodiakarą? Och i dzięki. Jakbym była facetem to spuściłbyś mi wpierdol, żałosny wodniku?
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się do ekranu, odkładając na bok cebulę i nożyk. Oparł się dłońmi o blat, przez co jego przedramiona się naprężyły. Był to dość przyjemny widok, dlatego ani na moment nie oderwałam od niego wzroku.
— Matty zainteresował się astrologią, żeby zaimponować Victorii i... — wyjaśnił rozbawiony i obejrzał się za prawe ramię. — Rozmawiam, mamo — zwrócił się do kobiety, stojącej w progu kuchni. — Daj mi chwilę, skończę tylko obierać ceb...
— Kto to? — kobieta zmarszczyła czoło i podeszła parę kroków bliżej, a ja zastygłam w lekkim przerażeniu. — Twoja koleżanka? Mówi po włosku?
Pomimo protestów Nicoli, prawdopodobnie jego mama wzięła do tej pory oparty o cukierniczkę telefon do ręki i uśmiechnęła się szeroko, zupełnie tak, jak Zalewski, gdy po raz pierwszy go zobaczyłam.
— Mówi tylko po angielsku — nadal nie rozumiałam ani słowa z tego, co oboje mówili, dlatego uniosłam kąciki ust, by kobieta nie wzięła mnie za jakąś wredną pizdę. — To Ewa, moja mama — zwrócił się bezpośrednio do mnie, więc pomachałam do ekranu.
— Dzień dobry — powiedziałam łamanym polskim, dziękując Bogu za Skorupa, który jako jedyny nauczył mnie poprawnego powitania. — Jestem Taylor.
Ewa klasnęła w ręce i roześmiała się głośno. Zupełnie, jak Nicola.
— Nauczyłeś ją polskiego? Jesteś uroczym chłopcem, Nico — pociągnęła za jego policzek, na co Zalewski naburmuszył się.
— A to nie, to Skorup.
Przysłuchiwałam się ich pełnej włoskiej gestykulacji rozmowie, udając zainteresowaną. Zrozumiałam może pięć słów, a gdy Ewa poklepała Nicolę po ramieniu i puściła do niego oczko, po czym zniknęła z pola widzenia, odetchnęłam z ulgą.
— Boże, ona zawsze tak szybko mówi? — ściszyłam głos, w razie gdyby Ewa postanowiła podzielać osobowość mojego wścibskiego ojca i podsłuchiwać nas zza ściany. Zalewski skinął głową i wrócił do obierania tej cholernej cebuli. — Wydaje się miła. No i macie taki sam uśmiech.
Jakiś czas temu, gdy spędzaliśmy wolny wieczór, Nicola pokazywał mi stare zdjęcia na swoim telefonie. Na wielu z nich pojawiał się jeden mężczyzna, więc spytałam, kto to. Spowodowałam tym nagłe pogorszenie się humoru u Zalewskiego, dlatego nie drążyłam tematu. Dopiero niedawno Nico podczas leniwego wieczoru przed telewizorem powiedział cicho to mój tata, zmarł na nowotwór, czym nieświadomie spowodował gonitwę myśli w mojej głowie, a także bezsenną noc. Wtedy nie mogłam zrobić nic innego, niż chwycenia go za rękę.
CZYTASZ
cup of sugar • nicola zalewski
Fanfiction❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.