— Która u ciebie godzina? — spytałam, patrząc na roześmianą twarz Louisa.
Brunet opierał brodę na pięści i wpatrywał się w ekran. Miał mocno roztrzepane włosy i wyglądał na zmęczonego. Zdjął okulary i przetarł twarz dłonią.
— Prawie pierwsza — zamrugał kilka razy, a okulary z powrotem znalazły się na jego nosie. — Nie chcę kończyć tej rozmowy, ale wstaję jutro... a tak właściwie dzisiaj koło szóstej...
Uśmiechnęłam się do niego.
— Zmykaj spać, zdzwonimy się wieczorem.
— Moim czy twoim? — uniósł zawadiacko kącik ust.
Parsknęłam cicho.
— Twoim. Dobranoc, Lou. Wyśpij się.
— A ty spędź dobrze resztę dnia, Tay — pomachał mi i rozłączył połączenie na facetime.
Przygryzłam wargę, powstrzymując się od cichego pisku.
Ten czwartek był wyjątkowo udany. Nie miałam dużo pracy i spędziłam popołudnie z rodzicami. Byliśmy na obiedzie, a później odwiedziliśmy moich dziadków ze strony mamy, a oni wydawali się zachwyceni faktem, że znowu jestem w Phoenix. Babcia wcisnęła we mnie dokładkę obiadu, a dziadek namówił mnie na grę w bingo.
Zalałam herbatę wrzątkiem i postanowiłam posiedzieć na tarasie za domem i odprężyć się. Słońce świeciło mocno na prawie bezchmurnym niebie, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Phoenix było naprawdę piękne.
Przymknęłam oczy, zajmując miejsce na krześle ogrodowym i wypuściłam powietrze z ust. Miałam dobry humor, co mnie bardzo dziwiło. W końcu w ostatnim czasie przeżywałam głęboki kryzys.
Mój telefon rozdzwonił się nagle, ale go zignorowałam. Nie chciałam, by ktokolwiek zakłócał mój spokój. W momencie, w którym irytujący dźwięk dzwonka przerwał kojącą ciszę, panującą wokół mnie, spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Nicola.
— Hej, coś się stało? — powiedziałam od razu po naciśnięciu zielonej słuchawki.
Zapadła cisza. Zmarszczyłam brwi.
— Nico?
Usłyszałam, jak oczyszcza gardło.
— Masz czas rozmawiać? — wychrypiał nagle.
— Jasne, coś się stało? Brzmisz na wkurzonego — poprawiłam poduszkę za plecami i oparłam się o nią.
Westchnął głośno.
— Bo jestem wkurzony. Boże, nie wkurzony, jestem wkurwiony tak bardzo, że chyba zaraz łeb mi wybuchnie. Musiałem wyjść z mieszkania, bo nie mogłem znaleźć sobie w nim miejsca.
W tle zaszumiał przejeżdżający samochód.
— Mów dalej — poprosiłam łagodnym tonem. Pierwszy raz słyszałam tyle złości w jego głosie.
Zalewski nie odzywał się przez dłuższą chwilę, ale nie naciskałam na niego. Po prostu czekałam w napięciu.
— Powiem teraz coś cholernie głupiego, ale żałuję, że nie ma cię obok mnie. Ty wiedziałabyś, co robić. Cazzo, ty zawsze wiesz co robić, Taylor — głośno oddychał. — Porca puttana!
— Nicola, powiedz mi o co chodzi, ale nie po włosku, bo nie zrozumiem niczego...
Przerwał mi tak gwałtownie, że prawie rozlałam wrzącą herbatę na swoją koszulkę. Pospiesznie odstawiłam kubek na stolik.
CZYTASZ
cup of sugar • nicola zalewski
Fanfiction❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.