— Pocałował cię? — Noah syknął z niedowierzaniem, a ja uciszyłam go szybko, patrząc na uchylone okno tarasowe. Zasłonił usta dłonią i nachylił się bardziej nad stolikiem, przy którym siedzieliśmy. — Opowiadaj! — zaciągnęłam się papierosem, patrząc ponownie za siebie, w razie gdyby Nicola postanowił wstać i zacząć mnie szukać.
— Poszliśmy napić się wina na stadion i... Cholera, Noah... Tańczyliśmy na murawie, bo dowiedział się, że nie byłam na balu absolwentów. Nie wiem, jak to się dokładnie stało, ale powiedział Błagam, tym razem nie przywal mi w twarz i cóż... Po prostu mnie pocałował. Za drugim razem przeszkodził nam policjant — wyszeptałam, patrząc w niebo. — I chyba dobrze się stało. Bóg jeden wie, do czego to wszystko by doprowadziło.
Sullivan najwidoczniej był w pierdolonym szoku, bo zanim się odezwał minęła dłuższa chwila. Wtedy spojrzałam na niego w taki sposób, jakbym oczekiwała, że zabłyśnie inteligencją i powie mi, co mam, do cholery, robić. Niestety tak się nie stało.
— Ja pierdolę — szepnął, częstując się papierosem z mojej paczki. — A co z Louisem? Powiesz mu?
Ta sprawa była o wiele bardziej skomplikowana, niż mogło się wydawać. Z jednej strony uważałam, że złapałam Boga za nogi, bo takich facetów, jak Louis nie spotyka się często. I cholera, naprawdę bardzo go lubiłam, imponował mi i chciałam, żeby z relacji z nim wyszło coś poważnego. Tyle, że coraz częściej miałam wrażenie, że do siebie nie pasujemy.
Louis był... zbyt dorosły i zbyt poważny. Nie wyobrażałam sobie spędzania wolnego czasu w operze, czy teatrze, a już tym bardziej w towarzystwie jego sztywnych, jak kij od szczotki przyjaciół, patrzących na mnie z góry, jakbym była kawałkiem gówna, przyklejonym do ich drogich butów. Nie podzielałam jego zainteresowań i poglądów, nie chciałam oglądać jego ulubionych filmów i wolałam krzyczeć tekst piosenek Pitbulla, niż w ciszy kontemplować nad muzyką klasyczną, pijąc obrzydliwego koniaka. Gdy zaczęliśmy się spotykać, byłam zachwycona jego elokwencją, ale teraz zaczynałam rozumieć, że jego styl życia to nie były do końca moje klimaty, chociaż nikomu się do tego nie przyznałam. Uznawałam to za przejściowy stan, w końcu przyzwyczaiłabym się do jego dziwnych, czasem staroświeckich zachowań.
Noah wpatrywał się we mnie z wyczekiwaniem, dlatego przetarłam twarz, wzruszając ramionami.
— Nie wiem, ale chyba powinnam — pociągnęłam nosem. Jedynie chwila dzieliła mnie od rozpłakania się. — To takie popieprzone — jęknęłam cicho, spoglądając na okno. — Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia, co robić.
Kiedy tego ranka wróciliśmy z Nicolą do domu, słońce już dawno wzeszło nad sennym osiedlem. Po ucieczce ze stadionu jeszcze przez długi czas szlajaliśmy się po okolicy, trzymając się za ręce. I o ile ja byłam posiadaczką mocnej do alkoholu głowy, Zalewski prawdopodobnie nie wytrzeźwiał do tej pory, a jego chrapanie słyszalne było nawet przez zamknięte drzwi pokoju gościnnego. Zajrzałam do niego na moment i stojąc w progu zwyczajnie zachciało mi się płakać.
Co on sobie myślał, kiedy postanowił przylecieć do Phoenix? Co myślał, całując mnie na tym pierdolonym stadionie? I co ja sobie myślałam, kiedy oddałam ten pocałunek praktycznie bez żadnego zawahania?
Odpaliłam szluga, ignorując lekkie zawroty głowy, spowodowane dużą ilością nikotyny, którą dostarczyłam do organizmu. Przymknęłam oczy i wsłuchując się w oddech Noaha, próbowałam uspokoić własny. Moje myśli były pełne sprzeczności i pytań bez cholernych odpowiedzi.
— Przecież lubisz Nicolę, prawda? — skinęłam głowa niemal od razu, nie otwierając oczu. — I z tego, co od ciebie usłyszałem, on też cię lubi. Może nawet bardziej, niż powinien — uświadamiając sobie istnienie takiej ewentualności, przygryzłam wnętrze policzka.
CZYTASZ
cup of sugar • nicola zalewski
Fanfiction❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.