47. oliwkowa teoria.

2.3K 121 50
                                    

— Jak można być takim idiotą?! Mózgu nie masz? Nie myślisz? Matko, jeśli nie zdążymy na samolot to będzie twoja pieprzona wina, Zalewski! 

Napotkałam zirytowane spojrzenie Nicoli, ale nawet to nie było w stanie mnie uciszyć. Odpowiedziałam mu dokładnie takim samym wzrokiem, a on odwrócił głowę do okna i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

— Możesz przestać się wydzierać? Jesteśmy już w taksówce, jedziemy na lotnisko, wszyscy żyją i nie ma korków. Nie panikuj — mruknął bagatelnym tonem, a ja szturchnęłam go łokciem. — Ała, znamy się tyle czasu, a ty dalej nie nauczyłaś się, że przemoc nie jest rozwiązaniem i nie możesz szturchać mnie za każdym razem, gdy tylko przyjdzie ci na to ochota?

— Jeszcze słowo, Nicola, a wykopię cię z tej taksówki z półobrotu i wlecisz z powrotem przez okno do swojego mieszkania, a na ślub Jess pójdę sama...

— Pani przestanie tak trajkotać, Lady Gaga leci w radiu — taksówkarz spojrzał na mnie we wstecznym lusterku, ale najwidoczniej moja mina nie wydawała się zbyt przyjazna, bo ponownie skupił się na jeździe z zaciśniętymi ustami.

Pozwólcie, że przybliżę wam wydarzenia dzisiejszego poranka. Wstałam z wyśmienitym humorem, pomalowałam się, jak na jakiś cholerny Fashion Week, dopakowałam walizkę, zjadłam śniadanie i grzecznie czekałam na Nicolę, którego samochodem mieliśmy dojechać na lotnisko. Oboje cieszyliśmy się na podróż do Włoch i naprawdę nic nie mogło popsuć nam nastroju.

Ale gdzie tam, kurwa.

Pierwszy zgrzyt zaczął się tuż po kubku mocnej kawy, bo Zalewski przypomniał sobie, że nie jest do końca spakowany, za to moja walizka zajmowała miejsce w samochodzie już od dziesiątej rano. Okej, to może się zdarzyć każdemu. Finalnie Nico powrzucał do swojego bagażu w kolorze oczojebnego pomarańcza kilka koszulek, swój ukochany żel trzy w jednym i inne pierdoły i tak na dobrą sprawę byliśmy gotowi do drogi. Wtedy zrobił aferę na pół cholernego Londynu o zagubione słuchawki i ładowarkę, a gdy przedmioty się znalazły uciekło nam paręnaście cennych minut, jednak Zalewski zapewniał mnie, że wszystko pod kontrolą i zdążymy. Ufałam mu w stu procentach, dlatego z ochotą chwyciłam go za rękę, gdy zjeżdżaliśmy windą na podziemny parking.

I tu zaczyna się jazda bez trzymanki.

Wsiedliśmy do samochodu, upewniliśmy się, że niczego nam nie brakuje i z uśmiechami na twarzy zaczęliśmy przygodę. Stop, myślałam, że zaczęliśmy przygodę.

Nicola po raz kolejny wrócił się do mieszkania, by sprawdzić, czy nie zostawił włączonego światła w łazience, na co podniosło mi się ciśnienie, ale udawałam opanowanie, chociaż rozpoczęcie kłótni miałam już na końcu języka. Oczywiście światło było zgaszone, więc gdy Zalewski usiadł za kierownicą wypuścił z ust wiązankę przekleństw i włączył silnik. Na początku nie zorientowałam się, o co chodzi i dlaczego ma taką minę, ale gdy wydusił nie mamy paliwa moja cierpliwość się skończyła i wydarłam się na cały parking, że jest skończonym kretynem, a on odpyskował mi słowami odezwała się pieprzona wariatka.

Z tego też powodu byliśmy na siebie obrażeni i do końca drogi na lotnisko, odprawę i pierwsze minuty lotu nie odzywaliśmy się do siebie, posyłając tylko wzajemnie spojrzenia pełne złości. Dopiero po niecałej godzinie Nicola zakopał topór wojenny, pytając mnie, czy możemy posłuchać razem muzyki, bo jego bezprzewodowe słuchawki okazały się rozładowane i niesamowicie się nudził. Wszystko odeszło w zapomnienie, kiedy uśmiechnął się i pocałował mnie w skroń, a ja oddałam mu słuchawkę z lecącym w niej Love of My Life, opierając się o jego ramię.

Nic nie mogło popsuć nam tego wyjazdu, chociaż podświadomie czułam, że jakieś nieszczęście wisi nad nami, jak cholerna burzowa chmura i to tylko kwestia czasu, zanim piorun trafi mnie prosto w tyłek. Niejednokrotnie wspominałam, że nie byłam ulubionym stworzeniem Boga, chociaż zdarzały się wyjątki. Czasem, bo czasem, ale jednak się zdarzały. Jednak wyjątek nie zawsze potwierdza regułę.

cup of sugar • nicola zalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz