— Odpalaj szybciej, zaraz ktoś nas zauważy!
— Już, już...
Gdyby ktoś tydzień temu powiedział mi, że będę się chować za koszem na śmieci na tyłach stadionu z Wojtkiem Szczęsnym, który okazał się na tyle dobrym kumplem, by poczęstować mnie papierosem, to bym go wyśmiała. Kilka dni temu nie wiedziałam, kim był cholerny Szczena, a wystarczyła mi już jedna afera urządzona przez Zalewskiego na temat mojego popalnia.
Krótka historia, zobaczył mnie ze szlugiem pod blokiem, na co niesione przez niego jajka do kolejnego wypieku wypadły mu z rąk i rozbiły się na chodniku, wtórując krzykowi Taylor Collins, ty palisz?!, z powtarzanym w windzie non credo i puttana.
Dlatego wolałam unikać jakichkolwiek sytuacji, w których Nicola mógłby wyczuć ode mnie ten okropny zapach. Chociaż powiedziałam mu już kilka razy, że niszczę płuca sobie, a nie jemu, nie chciał słuchać i zachowywał się, jak typowy konserwatywny rodzic. Wyrzucał ręce w powietrze i mamrotał pod nosem, że w dupie mi się poprzewracało. Na początku mnie to śmieszyło, później zaczęło irytować, a na koniec po prostu kiwałam głową i zgadzałam się ze wszystkim, co mówił.
I oczywiście paliłam w ukryciu, jak na prawie dwudziestopięcioletnią kobietę przystało.
— Dygoczesz, jak paralityk — powiedział w pewnym momencie Szczęsny i zaśmiał się. — Nawet ja się tak nie denerwuję, a przecież gram w tym meczu. Ty będziesz oglądać go z trybun.
Posłałam mu zabójcze spojrzenie. Nie denerwowałam się do momentu, w którym znaleźliśmy się na stadionie. Gdy zobaczyłam tych wszystkich ludzi, stres ogarnął moje ciało. Kilka starszych facetów pokazało na mnie palcami, a ja domyśliłam się, że to przez kolor mojej skóry. Natomiast grupka dziewczyn wymówiła kilkakrotnie moje imię, więc najwidoczniej nie byłam już anonimowa.
— Zawsze tak mam w stresujących sytuacjach — zaciągnęłam się mocno. Liczyłam, że nikotyna trochę mnie uspokoi. — Hej, czy ty w ogóle możesz palić, skoro jesteś piłkarzem?
— Nie, ale mam wyjebane. Jedyna moja uciecha w życiu, to rodzina i przerwa na papieroska.
Zachichotałam, ale panika natychmiast ogarnęła moje ciało, gdy ciężkie drzwi otworzyły się i stanęłam niemal twarzą w twarz ze zdziwionym Grosickim.
— Co, spotkanie kółka różańcowego? — spytał prześmiewczym tonem. Wojtek przewrócił oczami i zgasił peta o klapę kosza. — Nicola panikuje, bo nie może cię nigdzie znaleźć — zwrócił się do mnie, na co rzuciłam niedopałek pod nogi i przydeptałam go butem. — A ty Szczena... Nie sprowadzaj nowej koleżanki na złą drogę.
Szczęsny ponownie wykonał młynka oczami i przytrzymał drzwi, bym przez nie przeszła. Po drodze do szatni zaliczyłam wizytę w toalecie, by umyć ręce, a także popsikać się perfumami. Zacierałam za sobą ślady, jak pieprzone dziecko.
— Gdzie byłaś? — Nicola wyskoczył zza moich pleców, jak Filip z konopi, co spowodowało u mnie mały zawał serca.
— Na zewnątrz, musiałam zadzwonić do Finna — posłałam mu uśmiech i zlustrowałam go z góry do dołu. — Ładnie ci w czerwonym — uderzyłam go lekko w ramię, a on przytrzymał moją rękę. — Ach, zapomniałabym. Przemoc nie jest żadnym rozwiązaniem.
Zaśmiał się.
— Szybko się uczysz — puścił mój nadgarstek. — Gotowa na swój pierwszy mecz piłki na żywo?
— Jasne — skinęłam. — Powodzenia mistrzu! — krzyknęłam za nim, gdy odwrócił się i pomaszerował w stronę chłopaków. — Dajcie z siebie wszystko!
CZYTASZ
cup of sugar • nicola zalewski
Fanfiction❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.