Pociągałam nosem, patrząc na drużynę, która rozgrzewała się na boisku stadionu. Miałam na sobie gruby sweter, a także ogromną puchową kurtkę Nicoli, bo jak się okazało, mój płaszcz był za cienki na mroźną, polską pogodę. Tego ranka wlałam w siebie hektolitry herbaty i łyknęłam kilka pigułek na wzmocnienie, ale one niestety na nic się zdały.
Czułam się coraz gorzej, co skrzętnie ukrywałam przed Zalewskim i Cashem, bo nie miałam ochoty na słuchanie wykładów na temat tego, że nie powinnam wychodzić z wilgotnymi włosami na miasto poprzedniego dnia.
Masz, na co zasłużyłaś!, krzyczała moja podświadomość. Szkoda, że nie była taka mądra w innych momentach mojego życia.
— Na pewno dobrze się czujesz? — Nicola zmarszczył brwi, gdy zajęliśmy miejsca w samochodzie. — Bo wyglądasz na chorą.
— Po prostu moja twarz wygląda tak bez makijażu — przewróciłam oczami, odpisując na wiadomość od Louisa. — Nie patrz tak na mnie, Nico. Naprawdę nic mi nie jest.
Włoch uniósł ręce w obronnym geście.
— W porządku, zapomnij że pytałem.
W hotelu było jeszcze gorzej, ale próbowałam zamaskować fatalne samopoczucie uśmiechem, gdy zaaferowany Skorupski opowiadał mi o zaletach posiadania krótkich włosów. Był tak miły, że nie śmiałam powiedzieć mu, że jestem zajęta pracą. Nawet wpatrywanie się w ekran laptopa było męczarnią.
— Daj jej spokój, stary — Cash przerwał swojemu koledze. — Taylor pracuje, a ty gadasz totalne głupoty i jej przeszkadzasz.
Od razu zaprzeczyłam. Nie chciałam sprawić przykrości Skorupowi.
— Nic się nie dzieje, cały czas cię słucham — powiedziałam z uśmiechem. — To jaką odżywkę stosujesz?
Po południu ból głowy zmusił mnie do krótkiej drzemki. Leżałam okryta kołdrą po samo czoło, a z moich oczu ciekły łzy. Ignorowałam każdą przychodzącą wiadomość albo połączenie, bo nie miałam nawet siły, by podnieść się z łóżka.
— Tay? — głos Nicoli brzmiał, jak przez mgłę. — Gorzej ci? — zmusiłam się do cichego mruknięcia, nie otwierając oczu.
Poczułam, jak materac się ugina pod ciężarem Zalewskiego, a on sam wślizguje się pod ciepłą kołdrę.
— Matko, ale tu gorąco — wymamrotał zdziwiony i przyłożył dłoń do mojego czoła. — Masz gorączkę — stwierdził po chwili i westchnął. — Na święta kupię ci suszarkę do włosów i będziesz nosić ją przy sobie do końca życia w tej wielkiej czarnej torbie.
— Przejdzie mi, muszę poleżeć — wtuliłam twarz w poduszkę.
Nicola nie odezwał się i również nie poruszył, dlatego teraz mój tyłek przylegał do jego biodra, ale nikomu to nie przeszkadzało. Chciałam tylko ciszy i ciemności, co zapewniały mi zasunięte rolety.
— Jak dawno brałaś leki? — spytał Zalewski jakiś czas później, wybudzając mnie z płytkiego snu. Uchyliłam jedno oko, by spojrzeć na wyświetlacz jego telefonu.
— Przed twoim treningiem — odpowiedziałam cicho.
Nico uśmiechnął się i pokiwał głową. W następnej chwili wstał z łóżka i poprawił bluzę.
— Mam coś, co postawi cię na nogi i jutro będziesz jak nowonarodzona.
Wyszedł z pokoju, a kilka minut potem wrócił z małą buteleczką i kieliszkiem. Zmarszczyłam czoło na ten widok.
— Co to? — zmusiłam swoje ciało do siadu.
— Cytrynówka babci Szczeny — poruszał brwiami w śmieszny sposób. — Samo zdrowie — nalał odrobinę do małego naczynia i podał mi do ręki. Przyjęłam kieliszek ze sceptyczną miną. — Do dna.
CZYTASZ
cup of sugar • nicola zalewski
Fanfic❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.