Już jako mała dziewczynka, a potem nastolatka zastanawiałam się, czy ta prawdziwa miłość faktycznie zdarza się raz w życiu. Po zerwaniu z Noahem Sullivanem, czyli najbardziej pożądanym chłopakiem w całej szkole byłam niemalże przekonana, że nigdy się nie zakocham, a jeśli jakimś cudem mi się to uda, to nie będzie tak wielka miłość, jak za pierwszym razem.
I może z tego właśnie powodu przez długi czas trzymałam się z daleka od facetów, szczególnie tych, którzy już od momentu poznania za bardzo przypominali mi o moim byłym. Myślałam, że będę leczyć złamane serce do końca życia i zostanę starą panną z pięcioma kotami, a na łożu śmierci nikt nie poda mi nawet szklanki wody.
Przesłuchałam w życiu setki, a może tysiące piosenek opowiadających o miłości, szczęśliwej lub tej tragicznej, ale mimo wszystko w głębi duszy wierzyłam, że znajdę jeszcze kiedyś osobę, której oddam serce i nie będę obawiała się, że znowu zostanie złamane.
I miałam nadzieję, że tą osobą jest Nicola Zalewski, mój współlokator od ponad tygodnia. Czy miałam na co narzekać? Czasem, bo Nico był cholernie głośny, spędzał pół wieczora pod prysznicem i wszędzie rozrzucał swoje rzeczy, ale jednocześnie gotował te wszystkie pyszne włoskie potrawy, rozmawiał ze mną i po prostu sprawiał, że czułam się ważna. Och, masował mi też plecy, a to się ceni.
Z cichym jękiem przewróciłam się na lewy bok, wyciągając rękę w kierunku stolika nocnego i w końcu chwyciłam między palce telefon. Wyłączyłam budzik i kolejny raz wydałam z siebie kilka niezadowolonych dźwięków. Wbijając wzrok w ponury widok za oknem westchnęłam cierpiętniczo, ale po chwili wygrzebałam się z ciepłej pościeli i stanęłam na równych nogach, przeciągając się mocno.
Miałam niecałą godzinę na ogarnięcie swojego leniwego tyłka do pracy, ale zatrzymałam się wpół kroku, gdy tylko znalazłam się w salonie. Nie mogłam poradzić nic na szeroki uśmiech, który wykwitł na mojej twarzy. Oparłam się o ścianę i odetchnęłam bardzo cicho, niemal bezgłośnie, obserwując jeden z najpiękniejszych obrazków, jakie dane mi było zobaczyć.
Nicola leżał na kanapie w otoczeniu wszystkich dekoracyjnych poduszek, jakie posiadałam w mieszkaniu. Był przykryty kołdrą pod samą szyję i pochrapywał cicho przez lekko uchylone usta. Miał roztrzepane włosy, które nagle zapragnęłam przeczesać palcami, ale Zalewski udusiłby mnie, gdybym obudziła go przed siódmą rano. Nie był rannym ptaszkiem i podobnie do mnie uwielbiał długo spać, a później gnić w łóżku do późnego popołudnia.
Dlatego po prostu na niego patrzyłam, wdychając zapach jego perfum, rozprzestrzeniających się na całe mieszkanie z przewieszonej przez oparcie fotela czarnej bluzy.
Znacie piosenkę Red Taylor Swift? Na pewno znacie. Ja przykładowo śpiewałam ją, ile sił w płucach już w wieku czternastu lat, a i teraz często zdarzało mi się ją zanucić pod prysznicem.
Według mojej imienniczki emocje miały przypisane różne kolory, ale te najsilniejsze miały kolor intensywnej czerwieni. Nieważne, czy były dobre, czy złe, były czerwone.
Patrząc z perspektywy czasu na moją relację z Nicolą zaczęłam dostrzegać, że gdy nie było go przy mnie przez dłuższy czas tęsknota za nim miała paskudny odcień szarości i ciągnęła się za mną, jak cholerny cień. I chociaż sytuacji, kiedy Zalewski opuszczał Londyn nie było wiele, prędzej to ja znikałam z miasta, to uczucia, jakie wtedy mi towarzyszyły były niebieskie i dalekie od tych pozytywnych.
I może to było głupie, ale kiedy wczorajszego wieczora usłyszałam tę piosenkę, sączącą się z gramofonu, podczas gdy Nicola siedział przy sztaludze i babrał farbami po jednym z czystych płócien, na moment odłożyłam tablet i zwyczajnie obserwowałam, jak wodzi pędzlem po chropowatej powierzchni i przygryza w skupieniu wargę, by po chwili obrócić się w moją stronę i puścić mi oczko. Miał ubrudzone dłonie, ale nie odezwałam się słowem, kiedy chwilę później przesunął palcami po moich policzkach, całując mnie mocno. Niewzruszony powrócił do malowania czegoś, co podobno miało być kwiatkiem, nucąc pod nosem kolejną piosenkę Swift, a ja zatraciłam resztki zdrowego rozsądku.
CZYTASZ
cup of sugar • nicola zalewski
Fanfiction❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.