Byłem bardziej niż zdezorientowany. Jedyne, co wiedziałem, to że te kobiety były Łowczyniami Księżyca, ale reszta ich rozmowy nie miała dla mnie kompletnego sensu. Kim była Marcella i co zrobiła Mavrze, że ta aż odeszła?
Skierowaliśmy się z powrotem do sali balowej. Ludzie dalej tańczyli na środku, kapela grała teraz wolniejszy kawałek. Usiedliśmy przy stołach z jedzeniem. Milczenie się przeciągało. Dziewczyna zapatrzona była w dal nieobecnym spojrzeniem. Podskakiwała nerwowo nogą, ręce zacisnęła w pięści.
- Dobra, wyjaśnisz mi może całą tę... sytuację? - spytałem.
Mavra westchnęła głęboko, ale zaczęła mówić.
- Wiesz już, jak zmarli moi rodzice. Przez wiele lat Marcella utrzymywała tylko, że winni są Obrońcy. W zasadzie to oni oczywiście to zrobili, ale Łowczynie... Nudziłam się kiedyś, był zwykły wiosenny dzień i postanowiłam zrobić z dziewczynami jakiś żart. Poszłyśmy do gabinetu Marcelli, żeby poprzestawiać jej różne papiery. Byłam młoda, nie oceniaj. Wtedy ten dowcip był śmieszny. Weszłyśmy do pokoju i zaczęłyśmy grzebać w różnych szafkach. Los chciał, żeby w ręce wpadła mi jedna kartka papieru. To była zgoda na postrzelenie statku moich rodziców - zamilkła na chwilę, łapiąc kilka oddechów, nim zaczęła mówić dalej. Na jej twarzy malował się ból. - Obrońcy skontaktowali się z Łowczyniami, że dowiedzieli się o całej sytuacji rodziców, o ich zdradzie. Poinformowali je, że zamierzają ich zabić i czy nie chciałyby się przyłączyć. Był to ryzykowny ruch, zwracali się bowiem przecież do swojego wroga, ale Łowczynie im odmówiły, twierdząc jedynie, że nie będą ingerowały w ich zabójstwo. Po prostu zgodziły się na to, by Obrońcy zabili moich rodziców. - Głos jej się łamał, widać, jak ciężko było jej to opowiadać.
- To okrutne - odezwałem się.
- Kiedy ktoś mnie uratował, wtedy, kiedy ich zabili, od razu popłynęłam statkiem na Wyspę Mgły. Nie miałam, dokąd się udać, to było jedyne miejsce, które przyszło mi do głowy. Mama często opowiadała mi o czasach, kiedy sama należała do Łowczyń. Podziwiałam jej odwagę i sama do nich dołączyłam, nawet jeśli właśnie to ją zabiło. Byłam wściekła na was, na wszystko. Łowczynie pokazały mi, jak mogę się wyżyć, robiąc przy okazji coś dobrego. - Starałem się nie przerywać jej na te słowa, widziałem, jak źle było jej o tym wszystkim mówić. - Ale po czymś takim musiałam odejść.
Pokiwałem głową. Rozumiałem ją.
- Nie przestałam wierzyć w sprawę, jakiej broniłyśmy, ale nie mogłabym znieść widoku Marcelli po tym, co mi zrobiła.
- A kto to była Lacey? - spytałem, żeby zmienić temat, ale jak się jednak okazało, ten też nie był łatwy.
- Była moją przyjaciółką. Zmarła, podczas jednej z misji. Obrońcy ją zabili.
Zacząłem się zastanawiać, kogo z jej bliskich nie zabili moi ludzie. Naprawdę zaczynałem rozumieć, czemu aż tak bardzo nas nienawidziła.
- Chodź, zatańczmy - rzuciłem, chcąc poprawić jakoś sytuację.
- Nie. Nie mam nastroju - powiedziała.
- No dalej. Ile razy byłaś na balu z okazji urodzin królowej?
Nie dałem jej dojść do słowa. Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem w stronę parkietu. Lucas odprowadził nas wzrokiem i miałem dziwne wrażenie, że gdyby miał usta, wykrzywiłby je w uśmiechu. Dziewczyna wywróciła oczami, ale nie protestowała. Wpłynęliśmy między tańczących już ludzi, przyłączając się do układu.
Cieszyłem się z lekcji tańca, jakie musieliśmy przejść w Obrońcach. Wtedy uważałem to za totalną głupotę, teraz jednak okazały się bardzo przydatne.
CZYTASZ
Odcienie czerni
PertualanganObrońca i była Łowczyni Księżyca. Wrogowie, połączeni do jednego zadania. Mavra-była Łowczyni Księżyca dostaje propozycje od samego króla. Ma ukraść dobrze strzeżone zwierze, które może uratować śmiertelnie chorą królową. Zgadza się je wykonać, ale...