- Malcolm! - krzyknęłam, widząc, jak chłopak celuje do nas z pistoletu.
- Mav? - powiedział z mieszaniną zdziwienia i ulgi. - Co tu robisz? - spytał, opuszczając broń.
Uśmiechnął się jednak na mój widok i podszedł, by objąć mnie mocno.
- To już nie można odwiedzić przyjaciela? - spytałam, oddając jego uścisk.
- Znowu wpadłaś w kłopoty?
- Ta. Tym razem jednak to coś większego.
Pokręcił głową z dezaprobatą.
Jakby nagle ich zauważył, skinął głową do chłopaków, nie komentując tego, kim są.
- Wejdźcie do środka, co? Zamarznąć tu idzie - zaproponował, otwierając szerzej drzwi. Poczekał na Lucasa, który wleciał do środka jako ostatni i szepnął do niego słowa powitania.
Uderzyło we mnie ciepło, jakby za progiem panowała inna pora roku.
Przeszliśmy przez niewielki przedsionek, uprzednio zdejmując buty i płaszcze i weszliśmy do salonu połączonego z kuchnią. Ogień skwierczał w kominku, na sofie poukładane były ozdobne poduszki i koce. Książki zapełniały półki, które aż się pod nimi uginały, a miękki dywan rozpieszczał stopy, kiedy ściągnęłam skarpetki.
Zatopiłam się pod jednym z miękkich koców, układając na wygodnej kanapie. Prawie zapomniałam, jak uwielbiałam bywać w jego domu. Było tam tak, jakby do tego obszaru nie dolatywały żadne problemy, wszystkie troski w magiczny sposób się rozwiązywały i nic złego nie mogło mi się stać. Przytulność tego miejsca zawsze potrafiła mnie uspokoić.
Kiedy pierwszy raz tam przyjechałam, a właściwie zostałam przywieziona, byłam w kompletnej rozsypce. Dopiero co odeszłam z Łowczyń, byłam bez pieniędzy, miejsca do spania czy ciepłego jedzenia. Byłam tylko ja i Lucas, który mógł jedynie patrzeć, jak się rozsypuję. Nie stać mnie było nawet na pokój w hotelu, więc całymi dniami przesiadywałam w różnych barach, by nie zamarznąć na śmierć. Pewnego razu zawędrowałam właśnie do baru Malcolma. Siedziałam tam, aż do zamknięcia, a kiedy przyszła ta pora, po prostu nie chciałam wyjść. Nie zniosłabym kolejnej nocy na zimnie, z pustym żołądkiem. Zapłakana, błagałam go, by pozwolił mi zostać. Oferowałam w zamian, że posprzątam, że mogę u niego popracować lub że zrobię... inne rzeczy. Nigdy w życiu nie byłam tak zdesperowana. Nigdy też nie było mi tak wstyd, ale gdyby przyszło mi spędzić jeszcze jedną noc na zimnie, po prostu nie dałabym rady.
Byłam pewna, że tak jak większość, wywali mnie i znów będę musiała marznąć całą noc. A on w zamian tego zawiózł mnie do siebie, pozwolił się wykąpać i dał mi czyste ubrania. Przygotował kolację i ciepły napój. Pozwolił zostać do czasu, aż się nie ogarnę. Rozmawiał ze mną, nie pozwolił, bym ani na chwilę poczuła się samotna.
Uratował mnie wtedy. Gdyby nie jego pomoc, nie wiem, gdzie bym się teraz znajdowała. Dał mi coś, czego nigdy w życiu nie mogłabym spłacić żadnymi pieniędzmi. Wsparcie i towarzystwo. A to w tamtych chwilach naprawdę mi było potrzebne.
Nigdy nie powiedział mi, dlaczego postanowił mi pomóc. Zawsze wymijająco wymachiwał ręką, jakby to było nic, ot jakaś niewielka przysługa. Dla mnie nie była. Dla mnie to było wszystko.
I zamiast próbować spłacić ten dług, coraz bardziej go powiększałam.
Aspen i Alessander stanęli na środku, nie bardzo wiedząc, co mają ze sobą zrobić.
- Usiądźcie - powiedział Malcolm, wymijając ich i kierując się do kuchni.
Zajęli miejsca przy stole, natomiast Lucas podleciał do Malcolma i patrzył, jak ten stawia czajnik na herbatę.
CZYTASZ
Odcienie czerni
ПриключенияObrońca i była Łowczyni Księżyca. Wrogowie, połączeni do jednego zadania. Mavra-była Łowczyni Księżyca dostaje propozycje od samego króla. Ma ukraść dobrze strzeżone zwierze, które może uratować śmiertelnie chorą królową. Zgadza się je wykonać, ale...