Rozdział 30. Aspen

85 8 0
                                    

Otworzenie oczu było wyzwaniem, powieki były niesamowicie ciężkie, a ogarniająca mnie czerń przyjemnie ciepła i przytulna. Miękki materiał, na którym leżałem, niczego nie ułatwiał, podobnie jak coś, czym byłem przykryty. Jednak zacząłem słyszeć odgłosy rozmowy, szuranie krzesła czy gwizd czajnika i to trochę mnie rozbudziło. Powoli przypominałem sobie ostatnie wydarzenia, a kiedy dotarło do mnie, gdzie jestem, od razu otworzyłem oczy, krzywiąc się na nieprzyjemnie ostre światło. Podniosłem się do siadu, co również było wielkim błędem, bo moją głowę przeszył ból.

- Wszystko jest w porządku. - Usłyszałem przy uchu głos Mavry i to trochę mnie uspokoiło. Dalej jednak nie tłumaczyło to, gdzie jestem i co się stało. I dlaczego jeszcze żyłem.

Kiedy oczy przyzwyczaiły mi się do światła, ujrzałem kucającą przy mnie dziewczynę. Zaraz za nią stał chłopak. Był wysoki, na oko w naszym wieku, ale to, co mnie najbardziej zdziwiło, to białe plamy na jego ciele. Znajdowały się na czarnych włosach i ciemnych brwiach, parę bledszych na twarzy i rękach. Patrzył na mnie przenikliwym spojrzeniem, w jednej ręce trzymając parujący czajnik, w drugiej kubek wypełniony płynem.

- A więc... Co się stało? - spytałem lekko ochrypłym głosem, układając się wygodniej pod kocem. Dziewczyna nie wyglądała na spanikowaną, mimo że jak się domyślałem, nasza sytuacja nie była najlepsza.

- Stało się to, że próbowaliście mnie okraść - odezwał się chłopak ostrym tonem. Bardzo mi kogoś przypominał, ale nie byłem do końca pewny kogo.

- Możemy porozmawiać na osobności? - rzuciła Mavra, patrząc na niego wymownie.

- Może jeszcze wam przeszkadzam? - spytał z poirytowaniem, ale wyszedł do pomieszczenia obok, zostawiając nas samych.

- Więc? Co się stało? - zapytałem, pocierając dalej obolałą głowę.

- Postrzelił cię strzałką usypiającą, więc byłeś nieprzytomny przez parę godzin.

- Dobra, a ten chłopak to?

- Alessander. Okazało się, że jednak był w domu.

- No co ty nie powiesz. Rozmawiałaś z nim?

- Niewiele. Nie wie, kim jesteśmy, ani po co chcieliśmy ukraść Puszcznika. I w sumie do końca nie jestem pewna, dlaczego nas oszczędził i pomógł.

- I jaki mamy plan?

- Nie mam zielonego pojęcia. Ale jedno jest pewne. Jesteśmy w dupie. Nawet jeśli żyjemy, trudne będzie wykradnięcie Puszcznika.

- Niezbyt to pocieszające.

- Zawsze możemy go zabić i wziąć zwierzaka.

- Nie zabijecie mnie. - Usłyszeliśmy głos chłopaka.

- Podsłuchiwałeś nas?

- Jakby nie patrzeć jesteście moimi więźniami - stwierdził obojętnym tonem.

- Słucham? Gdybym chciała, już dawno by mnie tu nie było.

- Pokonałem was.

- Mogłabym cię zabić, tu i teraz, gdybym tylko miała taką ochotę.

- Poważnie?

- Chcesz się przekonać?

Złapałem ją za rękę, kiedy ruszyła w jego stronę ze sztyletem w dłoni.

- Nie będziemy nikogo zabijać! - krzyknąłem, wydostając się spod koca.

- Och, no weź!

- Musimy jakoś inaczej to rozwiązać.

Odcienie czerniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz