Rozdział 33. Aspen

79 8 0
                                    

Kiedy drzwi zamknęły się Mavrą, nastała cisza.

Oparłem się o ścianę, by zaraz potem zjechać na dół, siadając na podłodze. Kątem oka spojrzałem na Alessandra, który zrobił to samo.

Chciałem coś powiedzieć, o coś go zapytać, ale żadne zdanie nie przychodziło mi do głowy. Próbowałem też usłyszeć rozmowę, ale drzwi nie przepuszczały nawet najmniejszego dźwięku, więc sobie odpuściłem.

Zastanawiałem się, co zrobimy, kiedy Łowczynie Księżyca nie zgodzą się nam pomóc. A nawet nie było opcji, żebyśmy ruszyli tam sami, choć czy zostałoby nam jakieś inne wyjście? Król Orion prędzej czy później zdobyłby Puszcznika i zrealizował swój plan. Jak mogłem być tak głupi, że wierzyłem w każde jego słowo?

Bolała mnie jego zdrada. Był człowiekiem, któremu ufałem, jak nikomu innemu, był moim wzorem. Nie mogło pomieścić mi się w głowie, że mógłby posunąć się do takiej rzeczy. Ale w końcu musiałem przestać w niego wierzyć, mimo że wydawało mi się to prawie niemożliwe. Mavra miała rację, nie umiałbym sobie wybaczyć, gdyby faktycznie to zrobił i przyczyniłbym się do tego.

Kiedy Łowczynie się nie zgodzą, przynajmniej umrę ze świadomością, że starałem się go powstrzymać.

Znów spojrzałem na chłopaka, który też mi się przyglądał. W ciemności ledwo mogłem go dostrzec, ale dalej widziałem białe plamy na jego twarzy i włosach.

- To boli? - spytałem niepewnie.

- Co?

- Te plamy.

- Nie. Czemu miałyby boleć?

Wyglądał na mniej złego, bardziej jakby chciał się zaśmiać. Poczułem się niesamowicie głupio.

- Nie wiem.

- To tak jakbyś miał inny odcień skóry. Czy to cię boli?

- No nie.

- To działa dokładnie tak samo.

- I tylko przez takie coś król wyrzucił cię z pałacu?

Wzruszył ramionami.

- Nie chciał, żeby poddani się zbuntowali, widząc takiego następcę.

Pokręciłem głową.

- Nie mogę uwierzyć, że jest aż tak głupi.

Zaśmiał się cicho.

- Jakoś jednak służyłeś mu jako Obrońca. Czemu w ogóle do nich dołączyłeś?

- Rodzice... - zamilkłem na chwilę, ale nie mogłem powstrzymać parsknięcia, mimo że sytuacja wcale nie była ani trochę zabawna.

- Co?

- Rodzice wywalili mnie z domu.

Tym razem to chłopak się zaśmiał.

- Dlaczego?

- Nie byłem dla nich wystarczający. Więc wysłali mnie tam, żebym pokazał, że jestem coś warty.

- Miło wiedzieć, że nie jestem jedynym wyrzutkiem, którego nikt nie chce.

Zamilkliśmy na chwilę.

- Czy jeśli wszystko się uda, pokonamy mojego ojca, przekonamy do siebie ludzi, a ja zostanę królem... Nadal będziesz służył Obrońcom?

- Nie jestem pewien, czy dalej do nich należę.

- A mi? Zostaniesz w mieście i będziesz służył mi?

- Nie wiem, jakim jesteś człowiekiem, ale chyba nie masz w planach wymordować najbliższych państw?

- Jeszcze się nad tym zastanowię, ale chyba nie.

Odcienie czerniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz