Jimin
Dziwnie obserwowało się Mina, który nieustanie chuchał na Bae, jakby była ze szkła. Jednak złakniona jego uwagi dziewczyna, nie pisnęła nawet słowa, gdy ten starał się jak najbardziej ułatwić jej życie. Smarował ją kremem, przynosił wodę i kurwa warował przy jej leżaku, jak kundel. Mimo, iż jest moim przyjacielem to miałem ochotę zaśmiać się mu prosto w twarz i powiedzieć, żeby trochę przystopował. Wakacje miały być możliwością odprężenia się i wypoczynku, choć matka nie wychyliła się jeszcze ze swojej nory, to nie było tak spokojnie jak bym sobie tego życzył. Mały złapał jakąś jelitówkę i podczas gdy pierwszy tydzień był faktycznie bez żadnych przygód, tak w drugim prawie każdy z nas większość dnia spędzał w łazience przykuty do sedesu. Bae dystansowała się od nas, nie chcąc przypadkiem nic złapać, natomiast Namjoon wydawał się być kurwa niezniszczalny, bo nic go nie wzięło.
-Kolejny raz zadzierasz wysoko brodę, jakbyś był kurwa niewiadomo jak ważny- przenoszę spojrzenie z bawiącego się niedaleko Soobina, na Tae. Chłopak w zadziwiającym jak dla niego tempie chlapie oczami, patrząc wprost na mnie.
-Coś ty powiedział?- nachylam się w jego stronę i rzucam kontrolne spojrzenie na stojącą obok niego szklankę. Wiem, że to jego pierwszy drink i nie wypił na tyle dużo, żeby alkohol mógł zacząć działać. Ponownie skupiam się na jego twarzy i kurwa rozmiar jego źrenic nie każe mi długo się zastanawiać, co takiego mu dolega. Nachylam się nad stolikiem i łapie go za kark, gdy on stara się wyszarpać- Co do diabła brałeś?
Otwiera szerzej oczy i uchyla usta, ale nic nie odpowiada. Taehyung ma wiele zalet, ale nie potrafi kurwa kłamać, więc jestem więcej niż pewny, że ktoś dosypał mu coś do picia. Odpycham go, warcząc żeby siedział na dupie i czekał na Hoseoka, któremu wysłałem smsa.
-Spraw żeby ten pryszczaty szczyl nie ruszył się zza baru- szepcze do Mina, który o nic nie pyta.Lubię w nim to, że nigdy nie podważa moich decyzji. Nie bywa też zbyt wścibski, chyba że chodzi o Joohyun, wtedy wszystkie jego hamulce puszczają. Następnie przykucam przy leżaku na którym leży brunetka.
-Zabierz małego do głównej sypialni, nie otwieraj nikomu oprócz nas- kiwa głową, ale widzę że jest przerażona- W szafce po prawej stronie łóżka jest podwójna szuflada, wypchnij ją i weź pistolet, tylko postaraj się nie wystraszyć Soobina.
-Jimin...-zerkam ponad jej ramieniem na Jina, niewiele o nim wiem. Nie wiem czy powinienem go również wysłać do domu, czy może mi się przydać. Widzę jego uśmieszek i dłoń wsuwającą się pod leżak, na którym się opala. Kiwa mi głową, na co odwzajemniam się tym samym, rozglądając się po plaży- Poszedł biegać.
Zaciskam szczękę, bo dostrzegam przydzielonego bratu ochroniarza, który kręci się niedaleko posesji. Wiem, że Jeon teraz wyrzyguje swoje wnętrzności, bo niespełna dziesięć minut temu, byłem sprawdzić jak się trzyma, ale Namjoona widuje średnio dwa razy dziennie i w ogóle mi się to nie podoba. Wkurwia mnie jego brak poczucia zagrożenia, jakby był poza tym wszystkim.
Pierdolony indywidualista.
Czekam, aż Bae i Soobin w asyście Jongina znikną za drzwiami. Nie jestem na tyle lekkomyślny, żeby wysłać ich samych, więc nakazuje Jungowi zabrać naćpanego Tae do środka i tak nie będzie z nich żadnego pożytku. Czekam, aż Jin skończy się wygrzebywać z leżaka i idę za nim do baru. Namjoon miał prześwietlić wszystkich zatrudnionych pracowników i jak widać w ogóle mu to kurwa nie wyszło. Patrzę jak nasz grupowy bajerant mami chłopaka i wchodzę za kontuar.
-Bardzo złe posunięcie kolego- szepcze łapiąc go za kark, żeby po chwili uderzyć jego głową o blat- Jeśli decydujesz się wejść do gniazda węży, musisz spodziewać się ukąszenia.
Przyciskam do jego skroni pistolet i uśmiecham się, gdy zaczyna drżeć pode mną. Może i jestem jebanym sadystą, ale nie cofnę się przed niczym, gdy ktoś zagraża mojej rodzinie.
-Kto ci to zlecił?
-Pierdol się- cmokam kręcąc głową. Dostrzegam zrezygnowane spojrzenie Mina, który wie że dzieciak zaraz zakwiczy i nie myli się, mocniej zaciskam palce na jego karku i strzelam mu w stopę.
-Kto?- dopytuje, wściekły na swoje myśli. Nie chcę żeby potwierdził to, co zrodziło się w mojej głowie, ale gdy tylko przestaje kwilić odrzucam go na bok, potrzebując przeanalizować to sobie jeszcze raz.
Ten największy, był z wami od początku.
-Jimin kurwa.On nie zrobiłby tego- odpycham dłoń Kima, nie chcąc żeby jego zakochany łeb zniszczył mi zimny osąd. Chociaż sam nie wiem, jak mam zachować jakikolwiek spokój, gdy chodzi o mojego kuzyna. O człowieka, którego nigdy nie posądziłbym o zdradę. O kogoś, komu ufałem bezgranicznie.
-Więc gdzie do diabła znika? Co robi przez cały dzień, gdy nie ma go z nami Jin?- wrzeszczę, choć nie jestem typem, któremu zdarzają się takie akcje. Nie sądziłem, że cokolwiek może mnie przerosnąć, nie tutaj i nie w tym towarzystwie.
-Ma bransoletkę z nadajnikiem- mamrocze i wyczuwam, że sam zaczyna wątpić w słuszność swoich słów.
-Lepiej żebym mógł ci kurwa zaufać Seokjin- odpowiadam biorąc od niego telefon, sprawdzam w swoim adres i kręcę głową, bo nie sądzę żeby opuszczone magazyny były miejscem, w które wybiera się ktoś pobiegać- Zostań i pilnuj, żeby nikomu nie spadł włos z głowy, bo inaczej przypłacisz to życiem.
-Co zamierzasz?- zbywam go, bo wiem że nadszedł czas. Paskudny moment na to, żeby dać się złapać w sidła matki, ale w tym momencie nie ma innej opcji. Nie chcę brać Mina, ale ten pieprzony sukinsyn nie jest kimś kogo można przekonać do zmiany zdania. Pozwalam mu być kierowcą, chociaż w ogóle nie powinno go tu być. Nakładam maseczkę na twarz i wtykam w nawiew odświeżacz powietrza.
-Coś ty kurwa zrobił Jimin?- warczy, zjeżdżając na pobocze. Nie mogę pozwolić żeby był ofiarą w mojej wojnie, nie chcę żeby musiał ryzykować życie, w momencie w którym spodziewa się dziecka.
-Obudzisz się za jakieś pół godziny- mamrocze zsuwając obrączkę, wyciągam ze schowka list przygotowany właśnie na taki moment. Nie wiedziałem czy kiedykolwiek w ogóle pokaże go starszemu, ale miałem jakieś dziwne poczucie dyszącego mi na kark zagrożenia- Wyślę do Junga pinezkę, po prostu...
-Jimin...- wydusił powoli tracąc świadomość. Stężenie było duże, a nie chce ryzykować jego zdrowiem, więc odczepiam ten badziew i wywalam go za okno i tak w przeciągu kilkunastu sekund odpłynie.
-Proszę pomóż mu trochę. Wiem, że będziesz miał swoją rodzinę, ale ...Po prostu miej ich na oku- poczekałem, aż jeszcze skinie mi głowa i zostawiłem telefony na siedzeniu pasażera.
Nie odwracając się za siebie, zostawiłem w aucie nie tylko wszelkie ślady mogące doprowadzić ich do mnie, zostawiłem tam też swoje serce i wszelkie niespełnione marzenia.
CZYTASZ
Mafia Princess /Jikook
FanficCzy ktokolwiek wyjdzie z tego układu wygrany? Dwie skrajnie różne osobowości, zmuszone stanąć po tej samej stronie barykady. Psychopatyczna księżniczka i naburmuszony rycerzyk, jak niebezpieczne może okazać się być takie połączenie? *W opowiadaniu...