Rozdział 3

36.2K 1.6K 163
                                    

Will

        Otworzyłem drzwi domu i wszedłem do środka, zastając wokół siebie wszechogarniającą ciszę, co jest dość dziwne, zważając na moją wszędzie obecną i wszystko wiedzącą siostrę, której zawsze wszędzie jest pełno.

        Po kilku sekundach do moich nozdrzy doszedł dziwny zapach. Coś jak spalenizna. Zaraz, spalenizna?

        Czym prędzej zerwałem się z miejsca i pobiegłem w stronę kuchni, skąd pochodził ten swąd. Gdy tylko przekroczyłem próg pomieszczenia, wszystko stało się jasne. A ja stanąłem niczym wryty w ziemię.

        Na środku kuchni stała moja siostra z patelnią w ręce i nieodgadnionym wyrazem twarzy. A na blacie znajdował się talerz z kilkoma czarnymi plackami ziemniaczanymi. I nie miałem na myśli przenośni, one były dosłownie czarne. Czy ona jeszcze nie zrozumiała, że gotowanie to nie jej świat i w ogóle nie powinna próbować? A najlepiej trzymać się z dala od kuchni...

        Ile spalonych garnków i obiadów jeszcze jej do tego potrzeba?

        – Jane Elizabeth Foster! – Czarnowłosa słysząc mój głos, natychmiast się odwróciła i zrobiła przepraszającą minę. Zawsze gdy zwracałem się do niej w ten sposób wiedziała, że jestem wkurzony. – Ile razy mam ci powtarzać, żebyś sama nie gotowała, bo ten dom któregoś dnia w końcu pójdzie z dymem? – Przez chwilę próbowałem utrzymać srogą minę, ale w końcu i mi zachciało się śmiać.

        W końcu, nie można zaprzeczyć, że ten widok był dość zabawny.

        – Oj, nie denerwuj się tak, braciszku. Oboje wiemy, że nie będziesz się na mnie długo gniewał – wytknęła na mnie język. Tak, zdecydowanie uwielbiała to robić. – Nie było cię, a ja byłam głodna. Telefonu też nie odbierałeś, więc powiedz mi, co ja miałam zrobić? Czyżby jakaś randka? – zabawnie poruszyła brwiami.

        Co ja z nią mam... Nieważne, gdzie jestem, ona zawsze uważa, że to randka. Najchętniej wyswatałaby mnie w dwa dni. Bo jak to ona mówi: „Nie mogę się doczekać, żeby zostać chrzestną twojego maluszka". Potem zazwyczaj słyszę cały wykład na temat tego, co by kupiła mojemu dziecku, jak by się o niego troszczyła i tym podobne. Idzie zwariować i to dosłownie.

        Zaśmiałem się tylko i natychmiast odsunąłem ją od patelni. Gdy tylko odsunęła się na bok, sam wziąłem się za robienie jedzenia. Uwierzcie, ja kiedyś przez nią osiwieje... A głównie przez jej wybryki.

        – Jak zawsze twoje placki są pyszne. Mam w domu niezłego kucharza – pokiwała głową z uznaniem, gdy zajadała się posiłkiem.

        – Już się tak nie podlizuj – teraz to ja wytknąłem na nią język, śmiejąc się pod nosem

        – A tak na poważnie, to gdzie byłeś? – zapytała, wpychając do buzi kolejny kawałek swojego smakołyku posypanego cukrem.

        – U przyjaciela. Obiecałem pomóc jego siostrze. Teraz mam mniej pacjentów, więc to nie problem – posłałem jej delikatny uśmiech.

        Ale tak naprawdę to wciąż myślałem o tej dziewczynie. Sofii. Dlaczego ona to robiła? Dlaczego tak wiele dziewczyn krzywdziło się w ten sposób? Przecież to zupełnie bezcelowe... Ból i tak prędzej czy później powróci. Nie da się go wymazać poprzez cięcie się czy głodzenie... Można tylko zaszkodzić samemu sobie.

        I chociaż byłem psychologiem i zdawałem sobie sprawę, że to siedzi głęboko w ich psychice, to nadal byłem nadwrażliwy na tym punkcie. Wiedziałem, że muszę jej pomóc. Jednak cholernie się bałem, że historia się powtórzy. Nie wiem czy bym to wytrzymał...

Napraw mnie [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz