Rozdział 27

23.9K 1.5K 155
                                    

Sofii

        Blondyn zawisł nad moim ciałem, przyciskając swoimi dużymi i ciepłymi dłońmi moje nadgarstki do łóżka, a potem jak gdyby nigdy nic wpił się w moje usta.

        W pierwszej chwili byłam tak zszokowana, że nie potrafiłam w żaden sposób na to zareagować. Gdybym powiedziała, że nie byłam zaskoczona, to byłoby to ogromne kłamstwo. Przecież Will właśnie mnie całował. Sam z siebie.

        Po chwili odrzuciłam wszelkie myśli z mojej głowy i równie zachłannie oddałam pocałunek. Czułam jakby w moim brzuchu stado motyli, urządziło sobie walkę. Blondyn pieścił moje usta swoimi wargami, a po chwili przygryzł moje usta, co wywołało u mnie głośne jęknięcie. Blondyn od razu to wykorzystał i wsunął język do moich ust.

        Puścił moje nadgarstki, zjeżdżając dłońmi na moje biodra. Jego język czynił cuda w moich ustach, a ręce pieściły lekko moją skórę. Czułam się jak w niebie.

        Oplotłam swoimi dłońmi jego szyję, ciągnąc lekko za końcówki jego włosów. Na ten gest jęknął głośno, a ja uśmiechnęłam się zwycięsko. Nasze języki ocierały się o siebie i walczyły o dominację, co wywoływało rosnącą we mnie przyjemność.

        Przesunęłam dłonie na jego umięśniony tors, ściskając jego koszulkę i przyciągając jego umięśnione ciało jeszcze bliżej mnie, o ile było to w ogóle możliwe.

        Ten pocałunek trwałby chyba wieczność, gdyby nie fakt, że zabrakło nam powietrza. Blondyn odsunął się ode mnie, opierając swoje czoło o moje. Oboje ciężko oddychaliśmy, wpatrując się w siebie z uwielbieniem.

        Jego oczy błyszczał radośnie, co sprawiło, że moje serce ścisnęło się radośnie. Myśl, że był szczęśliwy i to w pewnym stopniu dzięki mnie... tak cholernie mnie uszczęśliwiała. Gdyby ktoś powiedział mi jeszcze niedawno, że coś takiego się wydarzy, zdecydowanie wyśmiałabym tę osobę.

        I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie uderzyła we mnie z ogromną siłą pewna myśl. Nie czułam do niego tego, co powinnam czuć do lekarza i chyba właśnie to sprawiło, że się wystraszyłam. Ponownie stchórzyłam.

        Odpychając zdezorientowanego chłopaka, uciekłam do łazienki. Zamknęłam drzwi i zsunęłam się na podłogę.

        Stchórzyłam, uciekłam. Ponownie wszystko zawaliłam. Co teraz?

Will

        Nie potrafiłem się już dłużej powstrzymywać, a fakt, że to ona pierwsza zainicjowała pocałunek, tylko popchnął mnie do działania. I szczerze mogłem przyznać, że był to najlepszy pocałunek w całym moim życiu. Świadomość, że to ja byłem tym, który mógł ją całować, uskrzydlała mnie. I cholera chciałem być jedynym, który miał prawo do całowania jej, sprawowania przyjemności i tego, że się uśmiecha.

        Jednak jej ucieczka była jak kubeł zimnej wody na głowę. Nie żałowałem tego pocałunku, ale nie powinienem tego robić. Nie była na to gotowa.

        – Sofii proszę, porozmawiajmy. – Zapukałem lekko w drzwi, ale jedyne co usłyszałem to cisza.

        Oparłem czoło o drzwi, nie wiedząc co mam zrobić. Spieprzyłem, wszystko spieprzyłem w zaledwie kilka minut. Najbardziej jednak przerażał mnie fakt, że mogłem zaprzepaścić wszystko, co do tej pory osiągnęliśmy. Wszystkie postępy mógł szlag trafić i to z mojej winy.

        – Maleństwo, przepraszam. Porozmawiaj ze mną – zsunąłem się na podłogę, opierając się plecami o ścianę.

        Ta mała istotka była moją słabością i nie potrafiłem się nią nie przejmować. A myśl, że z mojego powodu może cierpieć, rozrywała mnie od środka. To nie tak miało to wszystko wyglądać... miało być dobrze. Obiecałem jej to...

Napraw mnie [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz