Rozdział 39

22.9K 1.4K 209
                                    

Will

        Zostawiłem blondynkę na korytarzu, a sam wróciłem do gabinetu. Najchętniej nie zostawiałbym jej nawet na minutę i dalej trzymał ją w swoich ramionach. Zwłaszcza że maleństwo było dziś nadzwyczaj chętne do czułości.

        Niestety skleroza nie boli i zapomniałem o najważniejszej rzeczy, która miała być niespodzianką dla Sofii.

        Otóż kilka dni temu byłem w wydawnictwie i otrzymałem prototyp książki. Wystarczy tylko, że Sofii ją zatwierdzi i ruszy do druku.

        Otworzyłem szufladę i wyjąłem z niej wcześniej wspomniany przedmiot. Muszę przyznać, że efekt był niesamowity. Byłem ciekawy czy Sofii się spodoba.

        Uśmiechnąłem się lekko na myśli o blondynce i zamknąłem szufladę. Mam nadzieję, że się ucieszy, bo to jej szczęście jest dla mnie najważniejsze.

        Już miałem opuścić gabinet, gdy usłyszałem przeraźliwy krzyk. Znałem go. Cholera. Sofii.

        Upuściłem książkę i wybiegłem, nawet nie zamykając za sobą drzwi. Przemierzałem korytarz z taką prędkością, że dwa razy niemal się wywróciłem. Jednak w tym momencie miałem to gdzieś. Musiałem wiedzieć co się dzieje. To na pewno był jej krzyk. Coś mi podpowiadało, że stało się coś złego. Gdy dobiegłem na miejsce, wokół schodów zebrany był spory tłum.

        – Co się dzieje? – krzyknąłem, ale nikt nie raczył mi odpowiedzieć.

        Przeciskałem się przez to zbiegowisko, co chwilę przeklinając ludzi, którzy stali mi na drodze.

        – Will! – usłyszałem gdzieś z tyłu zaniepokojony głos Grega, ale ja już stałem na szczycie schodów. I to, co zobaczyłem, zmroziło krew w moich żyłach. Serce zwolniło swoją pracę, a oczy zaszły mi mgłą. To niemożliwe.

        – O Boże... maleństwo – wyszeptałem, zbiegając w dół.

        Widok, jaki zastałem był przerażający. Sofii leżała na posadzce, nie ruszając się. Jej głowa krwawiła, a czoło było przecięte. Uklęknąłem obok jej nieruchomego ciała, dotykając jej malutkiej dłoni.

        – Sofii – delikatnie potarłem jej policzek. – Sofii, proszę, otwórz oczy, nie rób mi tego – szeptałem, a w moich oczach formowały się słone łzy.

        Niech mi ktoś powie, że to jakiś żart, ukryta kamera.

        Pochyliłem się i wtuliłem twarz w jej klatkę piersiową. Nie, to nieprawda. Niech to będzie jakiś pieprzony żart, sen.

        – Maleństwo, błagam... Nie możesz mnie zostawić, nie możesz. Ja... ja sobie bez ciebie nie poradzę. Błagam...

        Płakałem w jej klatkę piersiową, potrząsając leciutko jej ciałem. Bałem się wykonywać gwałtowne ruchy, gdyż wiedziałem, czym to może skutkować.

        – Niech ktoś do cholery mi pomoże – wydarłem się na wgapiających się w nas ludzi. – Sofii – potrząsnąłem jej ciałem w nadziei, że się obudzi. Na marne.

        Poczułem, jak ktoś ciągnie mnie do tyłu, a ratownicy zabierają maleństwo.

        – Ja muszę z nią jechać! – próbowałem wyrwać się osobie, która mnie przytrzymywała. – Puść do cholery! Chcę jechać z Sofii – krzyczałem, zalewając się łzami.

        – Will, spokojnie. Wiesz, że nie wpuszczą cię do karetki – usłyszałem za sobą głos Grega.

        – Nie mogę jej zostawić, ja muszę...

Napraw mnie [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz