Rozdział 20

24.6K 1.4K 82
                                    

Will

        Gdy tylko zaparkowałem pod odpowiednim domem, opuściłem samochód, nawet go nie zamykając. Wbiegłem do salonu, gdzie zastałem przyjaciela. Od razu widać było, że jest przestraszony i zmartwiony, co wcale mi nie pomagało.

        – Co się właściwie stało? Co z nią? – spytałem, mając nadzieje, że chłopak wie coś więcej niż to, co mówił przez telefon.

        – Nie mam pojęcia. Chciałem ją zawołać, żeby coś zjadła, ale nie schodziła, więc poszedłem do jej pokoju. Leżała skulona i płakała. Próbowałem z nią porozmawiać, ale mnie wyrzuciła. Proszę, zrób coś – wyszeptał z błaganiem.

        W jego głosie było czuć desperacje. Nie dziwie się, sam byłem przerażony. Przecież jeszcze wczoraj wszystko było dobrze. Co mogło się stać...

        Wymusiłem lekki uśmiech, aby dodać Johnowi otuchy i ruszyłem na górę do jej pokoju. Przez całą drogę strasznie się denerwowałem, bojąc się o stan Sofii.

        Wziąłem głęboki oddech i lekko zapukałem w odpowiednie drzwi. Odpowiedziała mi kompletna cisza, więc uchyliłem drzwi, zaglądając do środka. Zobaczyłem na łóżku skuloną dziewczynę. Powoli wszedłem do pokoju, na co lekko się poruszyła.

        – Mówiłam, że nie chcę rozmawiać, John – wyszeptała zachrypniętym od płaczu głosem. – Zostaw mnie samą.

        – To ja – powiedziałem równie cicho, zbliżając się powoli do jej łóżka.

        Blondynka podniosła się powoli i odwróciła w moją stronę. Jej oczy były smutne i czerwone od płaczu. Nie widziałem już w nich tej iskierki radości co ostatnio. Patrzyła na mnie z cały czas spływającymi łzami. Jednak w jej oczach widziałem coś jeszcze, złość, zawiść. Znów była małą bezbronną osóbką.

        A wszystko było już tak dobrze...

        – Wyjdź – wyszeptała cicho, wskazując ręką drzwi.

        Dopiero po chwili zorientowała się, co zrobiła i szybko opuściła rękę. Jednak to wystarczyło, bym zobaczył zawinięty w bandaż nadgarstek. Nie, błagam tylko nie to...

        Moje serce boleśnie się skręciło. Wiedziałem co było pod bandażem. Znowu to zrobiła. Znowu się skrzywdziła, a ja mogłem tylko bezczynnie na to patrzeć...

        – Dlaczego Sofii? Co się stało, maleństwo? – wyszeptałem drżącym głosem.

        Tak, byłem bliski płaczu. I nie pytajcie, dlaczego tak bardzo się o nią martwiłem, bo sam nie znam odpowiedzi na to pytanie. Po prostu myśl o stracie dziewczyny całkowicie mnie rozbijała.

        – Nie nazywaj mnie tak, rozumiesz? – wstała i wykrzyczała. Pierwszy raz słyszałem, jak krzyczy. – Po prostu stąd wyjdź – jej głos był przesiąknięty rozpaczą i wściekłością.

        – Sofii – powiedziałem delikatnie i zbliżyłem się do niej, następnie lekko ją do siebie przytulając.

        Niestety od razu wyszarpała się z moich objęć i odepchnęła.

        – Nie jestem twoim maleństwem. Po prostu wyjdź stąd i zostaw mnie w spokoju.

        Wszyscy zostawcie mnie w spokoju – przy ostatnich słowach jej głos zaczął się załamywać.

        – Proszę, porozmawiajmy.

        Jednak, zamiast ze mną porozmawiać, otworzyła drzwi i wskazała na nie ręka, pokazując w ten sposób bym wyszedł. Nie ruszyłem się, nie potrafiłem jej zostawić. Cały czas stałem i patrzyłem na nią z bólem.

Napraw mnie [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz