Rozdział 11

27K 1.6K 181
                                    

Rozdział dedykuje wszystkim czytelnikom :*

Sofii

        Ze snu wybudził mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Podniosłam się powoli i usiadłam na swoim łóżku. Gdy już znalazłam swój telefon, wzięłam go do ręki i odblokowałam ekran, dostrzegając nową wiadomość.

Will: Jutro po ciebie wpadnę, o 10 bądź gotowa. Do zobaczenia, maleństwo ;)

        Okazało się, że wiadomość przyszła wczorajszego wieczora. Spojrzałam na zegarek i okazało się, że została mi jeszcze tylko godzina do przyjazdu Willa.

        Założyłam na siebie zwykłą bluzkę na ramiączka w kwiatki, a do tego dżinsowe spodenki i czarne sandałki. Ubrałam się tak, ponieważ pomyślałam, że skoro Willa nie przeraża widok mojego ciała w spodenkach, a na dworze jest upał, to chyba mogę to założyć.

        W każdym razie związałam jeszcze tylko swoje włosy w niechlujnego koczka i zeszłam na dół. Nie było sensu się stroić. To mi i tak nic nie pomoże.

        Od razu zrobiło mi się smutno, ponieważ zrozumiałam jedną rzecz. Nigdy nie dorównam urodą tym wszystkim pięknym dziewczyną.

        Gdy tylko przekroczyłam próg kuchni, zobaczyłam Johna i Ashley jedzących naleśniki. Kiedyś je uwielbiałam. Kiedyś... to kluczowe słowo.

        – Jak się spało? – spytała Ashley z uśmiechem, gdy tylko mnie zobaczyła.

        – Dobrze – odpowiedziałam krótko.

        – To, co ci zrobić na śniadanie? – spytał John z wyczuwalną delikatnością.

        Zagryzłam wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie chciałam jeść. Nie czułam takiej potrzeby.

        – Ja... nic – powiedziałam, ale gdy tylko zobaczyłam jego zbolały wzrok, szybko dodałam. – Mam jechać gdzieś z Willem, wtedy coś zjem.

        – Na pewno? – zapytał niepewnie, po chwili namysłu.

        – Na pewno – powiedziałam cicho. – Wiesz... nie zrobiłam tego od dwóch dni – znów zagryzłam wargę, tym razem mocniej.

        W oczach zarówno mojego brata, jak i Ashley pojawiła się ulga, radość i jakby nadzieja. Sama już nie wiem, czy tak było, czy tylko mi się zdawało...

        Reszta czasu upłynęła nam na „rozmowie". Jednak tak właściwie to oni pytali o wczorajszy dzień, a ja niewiele im powiedziałam. Po pierwsze jak wiadomo, nie jestem zbyt rozmowna. Po drugie nie zamierzałam zdradzać tajemnic Willa, tylko on miał takie prawo.

~~

        Było piętnaście po dziesiątej, co oznaczało, że Will się spóźniał... Czyżby zrezygnował z naszego spotkania? Na samą myśl miałam ochotę się rozpłakać. Może nie powinnam się tym tak przejmować, ale taka już jestem. Może on też ma mnie dość... Ta myśl napawała mnie strachem, bo nie chciałam znowu kogoś stracić.

        Pewnie pielęgnowałabym w sobie te czarne myśli dalej, gdyby nie dzwonek do drzwi.

        Podbiegłam do nich tak szybko, jak jeszcze nigdy, lecz kiedy otworzyłam drzwi nie było tam Willa. Zamiast niego stała tam Jane i z jakiegoś powodu poczułam straszne rozczarowanie.

        – Hej. Mam za zadanie odprowadzić cię do kliniki. Will dostał jakieś nagłe wezwanie i nie mógł tu przyjechać – powiedziała przyjaźnie, a ja spojrzałam na nią niepewnie.

Napraw mnie [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz