Rozdział 8

30.3K 1.6K 119
                                    

Sofii

        Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Cały dzień był do niczego. W szkole oczywiście Jane chciała ze mną porozmawiać... Tego właśnie się bałam. Co jeśli ona wie, co jest ze mną nie tak? Na domiar złego cały dzień moją głowę zajmuje Will.

        Mam do siebie żal o to, jak go potraktowałam. Pewnie teraz ma mnie za zwykłą sukę bez uczuć. Ale może taka właśnie jestem? Może to dlatego wszyscy mnie zostawiają.

        Jakby tego było mało, John wcisnął we mnie obiad, gdy tylko wróciłam do domu. Co prawda, była to tylko łyżka ryżu i dwa kawałki kurczaka, ale dla mnie to za dużo. Wiadomo, co chciałam zrobić, ale... Właśnie, było jakieś ale. Coś w środku mi na to nie pozwalało. Pierwszy raz się wahałam. Każdy uznałby, że to dobry znak, ale ja nie byłam tego taka pewna.

        Nagle usłyszałam ciche pukanie. Podniosłam głowę i zobaczyłam, jak na moim łóżku siada John. Położył mi rękę na ramieniu i pogłaskał lekko to miejsce.

        – Jak tam idą spotkania z Willem? – zapytał delikatnie

        Co miałam mu powiedzieć? Nie chciałam go martwić jeszcze bardziej. Dlatego tylko lekko pokiwałam na znak, że jest dobrze, ale to niestety nie był koniec pytań.

        – Dlaczego wczoraj wyszedł od ciebie już po pięciu minutach?

        No i co miałam mu teraz odpowiedzieć? Że jestem straszną suką. Że wciąż odpycham wszystkich od siebie.

        – Ja... trochę na niego nakrzyczałam – wyszeptałam cichutko, mając nadzieję, że tego nie usłyszy. Ale usłyszał.

        – Sofii, ja wiem, że to wszystko musi być trudne... ale daj Willowi szansę. On chce ci pomóc – powiedział i posłał mi pokrzepiający uśmiech. – Teraz muszę iść do klienta, ale jeśli tylko będziesz chciała, to zawsze znajdę dla ciebie czas. Poradzisz sobie?

        Pokiwałam głową i przytuliłam go mocno na pożegnanie.

        – Wierzę w ciebie – wyszeptał jeszcze i opuścił pokój.

~~

        Siedziałam na zimnej posadzce w mojej łazience i zanosiłam się płaczem. Znowu chciałam to zrobić. Chciałam zwymiotować, a potem się pociąć. Miałam wrażenie, że wszystkich tylko krzywdzę. Każdemu byłoby łatwiej beze mnie. Nie radziłam już sobie z samą sobą.

        W sumie normalnie byłoby tak jak zawsze. Zrobiłabym to i już, ale dzisiaj, gdy tylko spojrzałam na mały metalowy przedmiot przed oczami, pojawiał mi się obraz Willa. Dlaczego?

        W końcu podjęłam jedną z odważniejszych decyzji w moim życiu. Drżącymi palcami wybrałam numer blondyna i przyłożyłam telefon do ucha.

        Gdyby nie to, że odebrał po pierwszym sygnale stchórzyłabym i się rozłączyła... Byłam takim strasznym tchórzem.

        – Sofii – w jego głosie można było wyczuć zdziwienie, ale też jakiegoś rodzaju ulgę, lecz nie złość. Nie był na mnie zły?

        – Will – powiedziałam drżącym głosem i lekko pociągnęłam nosem. – Możesz do mnie przyjechać? Ja... potrzebuję pomocy – zakończyłam cicho.

        – Co się dzieje Sofii? – w jego głosie wyczułam strach.

        – Po prostu przyjedź – powiedziałam i zakończyłam rozmowę.

Napraw mnie [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz